• Ogłoszenia i Intencje
  • Wydarzenia
  • Róże różańcowe
  • Listy
  • Za zmarłych
  • Wyjazdy
  • Schola
  • Zima:
  • 2010
  • 2011
  • 2012
  • 2013
  • 2014
  • 2015
  • 2016
  • 2017
  • 2018
  • 2019
  • Lato:
  • 2010
  • 2011
  • 2012
  • 2013
  • 2014
  • 2015
  • 2016
  • 2017
  • 2018
  • 2019


  • Wakacje letnie 2019

    „Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda…”, tymi słowami nasz wspaniały organizator i pomysłodawca kolejnej wakacyjnej wyprawy – Ks. Proboszcz Sławomir Ratajczak, rozpoczął czas letniej wędrówki 41osobowej gromady. W tym roku miejscem wakacyjnego wypoczynku było Trójmiasto. Zaraz po niedzielnej Mszy św. która sprawowana była o godz. 11.30 21 lipca 2019 r. , kolumna samochodów naszych kochanych rodziców i opiekunów, dotarła na dworzec PKP w Kościanie, z którego o godz. 12.49 wyruszyliśmy na spotkanie z przygodą, a naszą stacją docelową był Gdańsk Główny. Nim dotarliśmy do celu, PKP Intercity zapewniło nam bardzo komfortową podróż ze słodką niespodzianką. Czterogodzinna podróż bardzo szybko nam minęła, a wielu z nas pierwszy raz podróżowało tym środkiem lokomocji. Kiedy udało nam się już opuścić wagon z naszymi bagażami, udaliśmy się do pobliskiego McDonalds’a by wzmocnić nasze siły, bowiem czekała nas jeszcze podróż miejskim autobusem do miejsca noclegu. Naszą bazą było Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Gdańsku. Podczas tegorocznego wyjazdu znakiem rozpoznawczym całej grupy stały się zielone czapeczki, które bardzo, bardzo pomagały opiekunom w opiece i czuwaniu nad dziećmi i młodzieżą, zwłaszcza podczas korzystania z miejskich środków transportu ( autobusy i tramwaje). Pierwszy wspólny wieczór spędziliśmy spacerując ulicami historycznego centrum miasta Gdańsk, które urzeka wspaniałą architekturą, niepowtarzalną atmosferą . Pierwsze grupowe pamiątkowe zdjęcie obowiązkowo zostało zrobione przy fontannie Neptuna, która stoi przed Dworem Artusa – miejscem spotkań bogatych kupców i bractw. Niektórzy z nas zdążyli już zakupić pierwsze pamiątki, inni skorzystali z okazji skosztowania lodów. Tak, jak i wielu innych turystów, spacerowaliśmy nadwodnym deptakiem wzdłuż Motławy, gdzie znajdują się charakterystyczne dla Gdańska bramy wodne. Dzięki nim umożliwiony był dostęp przypływających statków. Po tak mile spędzonym wieczorze udaliśmy się do naszego miejsca spoczynku, by odpocząć i nabrać sił, do kolejnego dnia naszej wakacyjnej przygody. Poniedziałkowy poranek zaczął się dla najstarszej grupy dziewczyn od zakupów w pobliskim Lidlu i szykowaniu śniadania dla całej grupy. Przez lata wspólnych wyjazdów, przydzielone obowiązki stały się przyjemnością, wyznaczone grupy wykonują je sprawnie i z uśmiechem na twarzy ☺ . Po porannej modlitwie, posileni smacznym śniadaniem, otuleni słonecznymi promieniami, wyruszyliśmy na gdańską plażę Jelitkowo. Nasze zielone czapeczki niejednokrotnie stały się punktem zainteresowania podróżujących z nami tramwajem lub autobusem mieszkańców i turystów Gdańska. A nam łatwiej było siebie odnaleźć w zatłoczonym tramwaju lub autobusie. Błękit morza, piaszczysta plaża i błogie lenistwo to nasz poniedziałkowy wypoczynek. Kąpiele morskie i słoneczne, zabawy w piasku, wspólnie spędzony czas zabawy i odpoczynku dały nam wiele radości i wakacyjnego rozluźnienia. Poniedziałkowy wieczór rozpoczęliśmy Mszą świętą, po niej była smaczna kolacja. Tak zregenerowani duchowo i fizycznie , chłopcy pod czujnym okiem opiekunów rozgrywali mecz piłki nożnej, a dziewczęta korzystały z atrakcji na placu zabawa. We wtorkowy poranek kuchnię opanowali starsi i młodsi chłopcy, którzy odpowiedzialni byli za przygotowanie śniadania i kanapek na drogę. Czekał nas dzień zwiedzania i poznania wielu znaczących miejsc w Gdańsku. Tego dnia naszym towarzyszem była p. Ewa – przewodnik dla naszej grupy, mieszkanka Trójmiasta. Pierwszym miejscem do którego dotarliśmy z naszym przewodnikiem i którego nie mogło zabraknąć na mapie naszego zwiedzania, było Westerplatte – miejsce obrony polskiego wybrzeża. Westerplatte miejsce szczególne dla każdego Polaka, dla młodych i starszych pokoleń. To symbol męstwa, bohaterstwa, honoru, odwagi, cierpienia i bólu , ale nade wszystko trwania na warcie, na posterunku. Czując znaczenie i powagę tego miejsca, w skupieniu wysłuchaliśmy cennych informacji dotyczących wydarzeń 1 września 1939 roku, historii obrońców Westerplatte, którzy zamiast 12 godzin walczyli 7 dni. To wielcy bohaterowie, o których nie możemy zapomnieć, walczący bez zmian na posterunkach, bez wody, światła, bez odpoczynku. Całym sercem jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy oddać hołd walczącym bohaterom w tym historycznym miejscu. W zadumie i refleksji przeszliśmy trasą teren na Westerplatte. Kolejnym punktem wtorkowego programu był Stadion Energa Gdańsk, którego głównym użytkownikiem jest klub piłkarski Lechia Gdańsk. Zwiedziliśmy i zobaczyliśmy miejsca, które nie są dostępne dla kibiców przychodzących na mecz. Mieliśmy okazję zajrzeć do szatni zawodników, sali konferencyjnej, loży VIP a także kaplicy stadionowej, gdzie uczestniczyliśmy w sprawowanej przez ks. Sławka Mszy świętej. W Muzeum Lechii Gdańsk, mogliśmy podziwiać eksponaty nie tylko związane z futbolem, ale również innych dyscyplin sportowych m. in. podnoszeniem ciężarów, lekką atletyką. Bursztynowy Stadion – jak nazywany jest ten obiekt sportowy, ze względu na zewnętrzną kolorystykę ciepłych barw bursztynu, na wielu z nas , zwłaszcza męskiej części, grupy zrobił niesamowite wrażenie i marzenie, by móc zagrać w meczu na takim stadionie .Tego dnia trasa wiodła nas jeszcze obok budynku Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku, uliczkami Starówki, nadwodnego deptaka by podziwiać Wyspę Spichrzów na Motlawie czy Zabytkowy Dźwig Portowy – Gdański Żuraw z XV wieku. Spacerując doszliśmy do Bazyliki Mariackiej, która położona jest w centrum zabytkowej części Gdańska. To jeden z największych ceglanych kościołów na świecie. Pokonując ok. 400 schodów można podziwiać wspaniałą panoramę miasta. Po całym dniu wędrowania, podziwiania, odkrywania niezwykłości nowych miejsc, udaliśmy się na odpoczynek do naszego schroniska. Oczywiście regeneracja u dzieci następuje w niesamowitym szybkim tempie i pojawiły się nowe siły na spędzenie aktywnie wieczoru. Niektórzy skorzystali z gry w bilard, inni szykowali w kuchni smaczne tosty, chłopcy gotowi byli rozegrać kolejny mecz piłki nożnej. A kiedy nadeszła chwila nocnej ciszy, wszyscy smacznie spali i by wypoczęci rozpocząć kolejny nowy dzień naszej wakacyjnej przygody. Środa powitała nas pochmurnie, ale to nas nie zraziło , by tego dnia udać się na plażę. Pełni wiary i radości byliśmy pewni, że słoneczko tego dnia nas nie opuści i wyjdzie zza chmur. I oczywiście mieliśmy rację. Wielu skorzystało z morskiej kąpieli, a kiedy i do nas przypłynęły sinice i ratownicy wydali zakaz kąpieli, my wspaniale zorganizowaliśmy sobie czas. Mecz piłki siatkowej, budowle z piasku, spacery połączone ze zbieraniem muszelek, opalanie, a nawet i sen u niektórych, sprawiły, że był to bardzo udany dzień. Czwartkowy dzień dla damskiej części rozpoczął się ekscytującymi zakupami w pobliskim Lidlu. Oczywiście chodzi o ubogacenie damskiej garderoby . Nasze zakupy można podziwiać na kilku zdjęciach ☺. Po porannej wspólnej modlitwie i śniadaniu, była chwila na słodkości i życzenia bowiem tego dnia swoje imieniny świętowali bliźniacy Krzysztof i Bartosz. Po sprawnym uporządkowaniu jadalni i kuchni, gotowi byliśmy do kolejnych wrażeń i atrakcji przewidzianych na ten dzień. Na godzinę 10.00 umówieni byliśmy z naszą panią przewodnik, która była naszą towarzyszką na ten dzień. Miejscem spotkania była Bazylika archikatedralna w Gdańsku – Oliwie. Historia bazyliki sięga XII wieku. Wtedy to książę pomorski Sambor sprowadził tu klasztor Cystersów. Bracia wybudowali kościół, który wiele razy był niszczony . Najcenniejszymi zabytkami kościoła są: ołtarz główny i organy, które pochodzą z XVIII wieku. Organy liczą ponad 100 głosów i ponad 7000 piszczałek. Dane nam było poczuć moc i brzmienie tego wyjątkowego zabytku. Ten wspaniały instrument zachwycił nas swoimi dźwiękami. Uczestniczyliśmy w dwudziestominutowym koncercie organowym. Muzyka porywała serca, wznosiła pod niebo. Dodatkowe piękno organów stanowi ich oprawa, przedstawiająca delikatne ornamenty i skłębione chmury, na których zobaczyć możemy aniołów trzymających trąby, puzony i dzwonki. Dźwięk organów wzbogacony jest o wirowanie słońca, gwiazd i ruch aniołów , które poruszają dzwonkami i trąbkami. Wysłuchanie tego koncertu było prawdziwą ucztą duchową dla serca i ucha. Spacerowaliśmy również w zabytkowym parku przylegającym do dawnego klasztoru cystersów. Kiedy wędrówka dobiegła końca, autokarem udaliśmy się do Gdyni. Tam czekał już na naszą grupę Baśniowy Statek REGINA, który zabrał nas w rejs po Porcie Gdyńskim. Bardzo miło minął nam czas rejsu, a już czekała na nas kolejna niespodzianka – Akwarium Gdyńskie – muzeum Morskiego Instytutu Rybackiego. Wielobarwne ryby o różnych kształtach, żarłoczne piranie, wielkie żółwi i wiele innych egzotycznych skarbów morskich głębin, mieliśmy możliwość podziwiać w tym niezwykłym miejscu. Oczywiście nie mogło zabraknąć pamiątkowego zdjęcia i historycznych informacji przy trzymasztowym żaglowcu „Dar Pomorza”, a także przy legendarnym okręcie niszczycielskim „Błyskawica”. Po Gdyni nadszedł czas na Sopot, uzdrowiskowe, nadmorskie miasto położone między Gdańskiem i Gdynią. Oczywiście dotarliśmy na sopockie molo, które jest najdłuższe nad Morzem Bałtyckim. To jedna z największych atrakcji Sopotu. Spacer w tym miejscu był niesamowitą przyjemnością. Wielu z nas na pewno zapragnęło tam jeszcze powrócić. Przed nami rozpoczynał się już ostatni wieczór i prawie wszyscy przyznali, że czas wakacyjnego wyjazdu minął bardzo szybko. Po wieczornej Mszy świętej, grupa bardzo zdyscyplinowana i grzeczna, położyła się spokojnie spać. Piątkowy poranek rozpoczął się imieninowo i urodzinowo, bowiem opiekunka najstarszej grupy dziewcząt – Ania świętowała w tym dniu imieniny, a jedna z młodszych dziewczynek Agata swoje urodziny. Było więc głośne STO LAT.., życzenia i słodka niespodzianka. Po tych radościach nadszedł czas pakowania walizek . Ale to nie koniec już wakacyjnej przygody – udało nam się jeszcze raz pojechać na plażę, ogrzać się słonecznymi promieniami, zatańczyć „belgijkę” na plaży i skorzystać z pomocy ratownika medycznego na plaży – bowiem gdyby Asia nie skakała ☺… na szczęście skończyło się tylko na strachu i bandażu na kostce u nogi. W godzinach popołudniowych udaliśmy się na dworzec główny w Gdańsku, skąd o godz. 16.00 pociąg PKP Intercity zabrał nas w drogę powrotną do domu. Zanim podjechał nasz pociąg udało nam się mile zaskoczyć naszego wspaniałego organizatora wakacyjnego wyjazdu. Ks. Sławek otrzymał od całej grupy pamiątkowy upominek, jako wyraz wdzięczności i uznania za zorganizowanie tak niepowtarzalnej, rewelacyjnej wakacyjnej wyprawy. Bardzo dziękujemy z całego serca za trud i zaangażowanie w przygotowanie wyjazdu, za wszystkie atrakcje i miejsca , które dzięki Księdzu Proboszczowi mogliśmy poznać, zwiedzić, zobaczyć. Dziękujemy za nieustanną chęć wędrowania z czasami bardzo głośną zgrają dzieci i młodzieży, za cierpliwość , opiekę, za wszelkie dobro, które od Księdza otrzymujemy. Dziękujemy naszym opiekunom za opiekę, którą nad nami sprawowali podczas wyjazdu, za ich cierpliwość i zrozumienie, że czasem trudno nam zasnąć tak od razu ;-). Pragniemy wyrazić również naszą wdzięczność wszystkim ludziom dobrej woli, dzięki którym są możliwe nasze wyjazdy. Wszystkim, którzy w różny sposób wspierają wakacyjne przedsięwzięcia z całego serca DZIĘKUJEMY !!!



    Ferie zimowe 2019

    21 stycz­nia 2019 roku, godzina 6.00 to czas, by roz­po­cząć już dzie­więt­na­sty wyjazd dzieci z para­fii Św. Michała Archa­nioła w Bło­ci­sze­wie. Choć na dwo­rze ciemno, mroźno, to jed­nak uśmiech­nięte twa­rze 37o­so­bo­wej grupy dzieci i mło­dzieży świad­czą o tym, że długo ocze­ki­wany wyjazd feryjny wła­śnie się roz­po­czyna. Po poże­gna­niu z rodzi­cami, zaję­ciu miejsc w auto­bu­sie, poran­nej modli­twie, razem z Ks. Pro­bosz­czem i czte­rema opie­ku­nami, grupa wyru­szyła, aby prze­żyć kolejną fascy­nu­jącą i nie­za­po­mnianą przy­godę. Tym razem podró­żu­jemy w kie­runku Gór Izer­skich, a naszą bazą noc­le­gową będzie Szkolne Schro­ni­sko Mło­dzie­żowe w Łup­kach. Pierw­sze kilo­me­try podróży tra­dy­cyj­nie mijają w atmos­fe­rze śmie­chu, roz­mów, opo­wie­ści na temat tego, co przed nami. Grupa opie­ku­nów: pani Marta, Jagoda, Beata i Hubert otrzy­mali przy­dział swo­ich pod­opiecz­nych, któ­rzy jak zwy­kle z ogrom­nym entu­zja­zmem przy­jęli swo­ich wycho­waw­ców. Bar­dzo zatę­sk­niły serca za naszą kochaną wie­lo­let­nią opie­kunką Kamilą, która nie mogła nam już towa­rzy­szyć pod­czas tego wyjazdu. Pamię­ta­li­śmy jed­nak o tym, jak bar­dzo jest ona dla nas ważna i o wcze­snej poran­nej porze dali­śmy o sobie znać. Kamila odpi­sała nam od razu, prze­sy­ła­jąc dla wszyst­kich ser­deczne pozdro­wie­nia. Pierw­szy cel naszej podróży to Legnica i Sank­tu­arium Św. Jacka. To jedno ze szcze­gól­nych miejsc na mapie naszego kraju, bowiem miało tam miej­sce wyda­rze­nie eucha­ry­styczne o zna­mio­nach cudu. Hostii, w grud­niu 2013 roku przy udzie­la­niu Komu­nii św. upa­dła na posadzkę. Została podnie­siona i zło­żona w spe­cjal­nym naczy­niu z wodą, a po pew­nym cza­sie zaob­ser­wo­wano prze­bar­wie­nia koloru czer­wo­nego. Powo­łana została spe­cjalna komi­sja do zba­da­nia tego zja­wi­ska. W orze­cze­niu Zakładu Medy­cyny Sądo­wej napi­sano, że w pobra­nym do zba­da­nia mate­riale stwier­dzono frag­menty tkan­kowe (…), całość obrazu jest naj­bar­dziej podobna do mię­śnia ser­co­wego, ze zmia­nami, które czę­sto towa­rzy­szą ago­nii. Bada­nia wska­zują na ludz­kie pocho­dze­nie tkanki. To był szcze­gólny moment móc oddać cześć tej świę­tej reli­kwii, która w 2016 roku została wysta­wiona do publicz­nego kultu. To szcze­gólny znak miło­ści od Boga, ukry­tego w Naj­święt­szym Sakra­men­cie. To wyjąt­kowe prze­ży­cie, móc uczest­ni­czyć we Mszy świę­tej, gdy, w zasięgu wzroku znaj­duje się nie­zwy­kły feno­men eucha­ry­styczny. Całą histo­rię tego wyda­rze­nia, kultu, opo­wie­dział nam ksiądz, który na co dzień pełni posługę w Kościele pw. Św. Jacka. Ubo­ga­ceni Bożym Sło­wem, posi­leni Chle­bem Eucha­ry­stycz­nym wyru­szy­li­śmy na kolejny etap naszej podróży – kie­ru­nek Zamek Książ. Dzień był sło­neczny i gdy przy­by­li­śmy na zam­kowe wzgó­rze, mogli­śmy podzi­wiać wspa­niały widok trze­ciego co do wiel­ko­ści zamku w Pol­sce. Poło­żona na tere­nie Ksią­żań­skiego Parku Kra­jo­bra­zo­wego budowla cha­rak­te­ry­zuje się róż­nymi sty­lami archi­tek­tury. Zamek wznie­siony został na urwi­stym skal­nym cyplu. Nasi prze­wod­nicy opo­wie­dzieli wie­lo­wie­kową histo­rię rezy­den­cji, zmie­nia­ją­cych się wła­ści­cieli, wyda­rze­nia histo­ryczne, które odci­snęły swe piętno na zamku. Mie­li­śmy też oka­zję przejść Podziemna Trasą Tury­styczną czyli zoba­czyć pod­zie­mia zamku. To pół­ki­lo­me­trowy odci­nek, który two­rzą: potężna wybe­to­no­wana hala, kory­ta­rze wykute w suro­wej skale i poboczne komory bun­kra. Wszy­scy uczest­nicy pod­ziem­nej wędrówki poznali tajem­nice ksią­żań­skich pod­ziemi, teo­rie o celu ich powsta­nia, a także tra­giczną histo­rię więź­niów z cza­sów II wojny świa­to­wej, któ­rzy wła­snymi rękami wydrą­żyli pod­ziemne tunele. Chwila na pamiąt­kowe zdję­cie gru­powe, małe zakupy i ruszy­li­śmy dalej. Wesoły auto­bus dowiózł nas do Jele­niej Góry, gdzie pierw­szym przy­stan­kiem było TIME GATES (Bramy Czasu). Powi­tał nas p. Emil – pasjo­nata nauko­wiec, który prze­pro­wa­dził doświad­cze­nia z wyko­rzy­sta­niem cie­kłego azotu. Były wybu­chy dymu, owoce zato­pione w azo­cie, chrupki dymki, i wiele innych cie­ka­wych eks­pe­ry­men­tów, które zro­biły na wszyst­kich ogromne wra­że­nie. Bramy Czasu otwarły się przed nami i zosta­li­śmy „prze­nie­sieni” przez por­tal do róż­nych epok histo­rycz­nych, m.in. w czasy II wojny świa­to­wej, czasy Napo­le­ona, a także zosta­li­śmy pouczeni przez Liczy­rzepę – Ducha Gór. Mie­li­śmy oka­zję zoba­czyć także makietę pociągu pan­cer­nego z okresu II wojny świa­to­wej. Jed­nak naj­więk­sze emo­cje towa­rzy­szyły nam pod­czas pokazu Trans­for­ma­tora Tesli – Cewki Tesli, wytwa­rzana moc i wysoki poziom dźwięku współ­grały na bazie zna­nych melo­dii m.in. z Gwiezd­nych Wojen. Dopeł­nie­niem koń­czą­cego się dnia były zakupy w nie­za­stą­pio­nej Bie­dronce; –) i posi­łek w długo ocze­ki­wanym McDo­nal­dzie. Usz­czę­śli­wieni zaku­pami i wizytą w Macu, dotar­li­śmy do bazy noc­le­go­wej – Szkol­nego Schro­ni­ska Mło­dzie­żowego w Łup­kach. Dość spraw­nie opie­ku­no­wie przy­dzie­lili uczest­ni­kom wyjazdu pokoje i wszy­scy zado­wo­leni roz­po­częli przy­go­to­wa­nia do pierw­szego wspól­nego wie­czoru. Dziew­częta jak zawsze zadbały o zabiegi upięk­sza­jące i zasko­czyły chło­pa­ków kolo­ro­wymi masecz­kami na swo­ich twa­rzach; –). Jagoda i Beata dziel­nie zmie­rzyły się z grami kar­cia­nymi, do któ­rych zachę­ciły ich pod­opieczne. Po ogło­sze­niu ciszy noc­nej, więk­szość pozo­stała już w swo­ich poko­jach i tylko nie­liczni mieli jesz­cze ochotę na nocne wędrówki po kory­ta­rzu. Jedni spali dłu­żej, dru­dzy kró­cej, a wszy­scy powi­tali nowy dzień poranną mszą świętą o godzi­nie 8.00. Tego dnia za oknem ter­mo­metr wska­zy­wał – 10 stopni mrozu, w nocy było – 14, dla­tego nasz prze­wod­nik p. Tade­usz zaape­lo­wał o bar­dzo cie­płe ubra­nia na cały dzień – a miał to być DZIEŃ TWARDZIELA – jak nazwał go Ks. Sła­wek. Dzieci były bar­dzo dobrze przy­go­to­wane na tak niską tem­pe­ra­turę. Cie­płe ubra­nia i ter­mosy z cie­płą her­batą to wypo­sa­że­nie wędrow­ców, któ­rzy o godz. 9.30 wyru­szyli na kolejny dzień pełen nowych przy­gód i wyzwań. A wyzwań tro­chę było; –). Pierw­sze to wspi­naczka w pro­mie­niach słońca i kil­ku­stop­nio­wym mro­zie do Rezer­watu Przy­rody Góra Zam­kowa. Naszym celem był Zamek Wleń, który według bada­czy powstał już w XII wieku. Mogli­śmy wspiąć się na wieżę i podzi­wiać roz­ta­cza­jące się przed nami malow­ni­cze widoki. Po krót­kim odpo­czynku, cze­kało nas zej­ście w dół, by móc udać się dalej nad Jezioro Pil­cho­wic­kie i jego zaporę. Odwie­dzi­li­śmy także Wieżę Ksią­żęcą w Sie­dlę­ci­nie – wieżę miesz­kalną. Gdy nasze siły tro­chę osła­bły, nad­szedł czas na obia­dek czyli smaczną pizzę. Gdy jedna grupa delek­to­wała się sma­kiem wło­skiego dania, druga robiła zapasy w Bie­dronce. Posi­leni udali­śmy się na zwie­dza­nie Jele­niej Góry. Pozna­li­śmy histo­rie powsta­nia mia­sta, podzi­wia­li­śmy zabyt­kowy rynek, był rów­nież czas na zaku­pie­nie pamią­tek. Jesz­cze nie­wielu wie­działo, że przy­go­to­wana została nie­spo­dzian­kowa atrak­cja na zakoń­cze­nie wtor­ko­wego dnia. Udali­śmy się do Kar­pa­cza, na znany już nie­któ­rym uczest­ni­kom wyjazdu tor sanecz­kowy. Mimo mrozu, buzie były roze­śmiane i rumiane, bo zabawy było co nie miara. Po sza­leń­stwach na sku­te­rach, san­kach i pon­to­nach, nad­szedł czas wra­cać na noc­leg. A to prze­cież przede wszyst­kimi ZIELONA NOC. Spo­koj­nie wszy­scy przy­go­to­wali się do noc­nego wypo­czynku, ale oka­zało się, że są i tacy któ­rzy szybko zre­ge­ne­ro­wali się po całym dniu wędro­wa­nia, i gotowi są na nocne sza­leń­stwa. Opie­ku­no­wie są jed­nak zawsze czujni i gotowi by zadbać o sen tych, któ­rzy chcą odpo­cząć. ZIELONA NOC ma jed­nak swoje prawa i niektó­rzy z uczest­ni­ków rano byli baaaaar­dzo­oooo nie­wy­spani. Po poran­nej mszy św. i śnia­da­niu nad­szedł czas na pako­wa­nie i porząd­ko­wa­nie swo­ich pokoi. Wspólne zdję­cie i poże­gna­nie z naszym gospo­da­rzem i czas ruszyć dalej w drogę. Środa to DZIEŃ MIĘCZAKA – czyli dzień, gdy nasze nogi odpo­czy­wały od wędro­wa­nia i auto­bus był głów­nym środ­kiem loko­mo­cji. Doje­cha­li­śmy do jed­nego z naj­pięk­niej­szych zabyt­ków Dol­nego Ślą­ska – Zamku Czo­cha. Podzi­wia­li­śmy wnę­trza zamku, pozna­li­śmy cie­kawe histo­rie m. in. Szy­fran­tów Abwehry i broni ura­no­wej i legendy, spa­ce­ro­wa­li­śmy po salach, w któ­rych odkry­wa­li­śmy tajemne przej­ścia do piw­nic. Niektó­rzy z uczest­ni­ków wyjazdu oka­zali się praw­dzi­wymi twar­dzie­lami i nie­straszne było im 100 stopni scho­dów, które pro­wa­dziły do wieży na zamku. Nagrodą za trud i wysi­łek, były prze­piękne widoki ze szczytu wieży. Mimo, że dotar­cie na szczyt nie było łatwe, jed­nak było warto. Po zam­ko­wych atrak­cjach auto­bus zabrał nas dalej, w kie­runku Czech. Naszym celem był Libe­rec – mia­sto poło­żone w pół­noc­nych Cze­chach. IQlan­dia to nowo­cze­sne cen­trum nauki, miej­sce które pochło­nęło i zachwy­ciło nas wszyst­kich. I młodsi i starsi wspa­niale bawili się nauką. Inte­rak­tywne eks­po­naty, eks­pe­ry­menty, wodny świat i wiele innych atrak­cji, pochło­nęły naszą grupę na całego. Przy oka­zji odkry­li­śmy rów­nież talent jed­nego z uczest­ni­ków wyjazdu, który zasko­czył wszyst­kich grą na pia­ni­nie. Woj­tek – brawo dla Cie­bie. Gdy minął czas zachwytu nauką, nad­szedł czas relaksu w Aqu­aparku w Cen­trum Baby­lon. Czas bez­tro­skiej zabawy w base­nach, wod­nych jaski­niach, na zjeż­dżal­niach, zakoń­czony został Laser Show. Była to pro­jek­cja lase­rowa z wyko­rzy­sta­niem efek­tów 3D i towa­rzy­szącej muzyki. To wszystko składa się na nie­po­wta­rzalną ani­ma­cje, która robi nie­sa­mo­wite wra­że­nie i na długo pozo­sta­nie w naszej pamięci. Powoli nad­cho­dził czas by udać już w drogę powrotną, w kie­runku Pol­ski, w kie­runku naszych domów. Ubo­ga­ceni wra­że­niami, nowymi dozna­niami, pozna­niem kolej­nych wspa­niałych miejsc naszej Ojczy­zny, wra­ca­li­śmy do naszych rodzin. Jesz­cze ostat­nia wizyta w McDo­nal­dzie i ok. godz. 22.45 dotar­li­śmy do Bło­ci­szewa, gdzie cze­kali już stę­sk­nieni rodzice. Kolejny wyjazd stał się już histo­rią wpi­saną w nasze wdzięczne serca. Słowa podzię­ko­wa­nia kie­ru­jemy przede wszyst­kim dla wspa­nia­łego orga­ni­za­tora i pomy­sło­dawcy naszych wyjaz­dów – Ks. Sławka, dzięki któ­remu mogli­śmy poznać kolejne piękne zakątki naszej kocha­nej Ojczy­zny. Dzię­ku­jemy za poświę­cony nam czas i wspólne wędro­wa­nie. Wdzięcz­ność pra­gniemy oka­zać wszyst­kim ludziom dobrego serca – spon­so­rom, ofia­ro­daw­com, dzięki któ­rym plany wyjaz­dowe staja się rze­czy­wi­sto­ścią. Dzię­ku­jemy za ich bez­in­te­re­sowne serca, oka­zaną pomoc i życz­li­wość. Podzię­ko­wa­nia dla rodzi­ców, któ­rzy umoż­li­wiają swoim pocie­chom uczest­nic­two w wyjaz­dach. Dzię­ku­jemy opie­ku­nom, któ­rzy spra­wują opiekę nad roze­śmianą i cza­sem roz­bry­kaną grupą, ale zawsze z cier­pli­wo­ścią i wyro­zu­mia­ło­ścią dla swo­ich pod­opiecz­nych. Dzię­ku­jemy panu kie­rowcy, który szczę­śli­wie i bez­piecz­nie dowiózł nas do celu. Zaw­sze czu­wają nad nami nasi święci patroni na czele że św. Ritą i św. Krzysz­to­fem.

    Jednym słowem – WSZYSTKIM ZA WSZYSTKO DZIĘKUJEMY!!!



    Wakacje letnie 2018

    „Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”- Maya Angelo

    30 lipiec data dla wielu nic nie­zna­cząca ale nie dla nas, dzieci, mło­dzieży i opie­ku­nów, któ­rzy jak co roku na prze­ło­mie waka­cyj­nych mie­sięcy wyru­szają na wspólną tygo­dniową przy­godę. Wyruszy­li­śmy o godzi­nie 6 grupą 49 osób, naszym celem w tym roku były Biesz­czady i oko­lice. Od samego rana było bar­dzo cie­pło, sło­neczna aura nie opu­ściła nas przez cały tydzień.

    Na ponie­dzia­łek zapla­no­wane mie­li­śmy odwie­dziny u naszej Matki w Jasno­gór­skim Sank­tu­arium tam dotar­li­śmy około 11 na mszę świętą, po niej odwie­dzi­li­śmy Skar­biec a póź­niej grupa spo­żyt­ko­wała czas wolny, było pamiąt­kowe zdję­cie, lody, pamiątki i odpo­czy­nek. Naszą bazą noc­legową w tym roku był dobrze nam już znany z poprzed­nich wyjaz­dów Dom Piel­grzyma w Kal­wa­rii Zebrzy­dow­skiej, jego poło­że­nie na wzgó­rzu, zie­lone tereny dokoła i piękna sce­ne­ria powo­dują nie­sa­mo­wity kli­mat i chęć wra­ca­nia w to miej­sce. Po dro­dze odwie­dzi­li­śmy jesz­cze kąpie­li­sko w Ryb­niku gdzie spora część grupy zażyła kąpieli, nie obyło się też bez zaku­pów ☺. Kola­cję zje­dli­śmy w uwiel­bia­nej przez wszyst­kich restau­ra­cji Mc Donalds i uda­li­śmy się na noc­leg, na miej­scu byli­śmy około 20 po roz­lo­ko­wa­niu się w poko­jach grupa Kamili zaofe­ro­wała się przy­go­to­wać bułki na kolejny dzień, nie obyło się bez nie­spo­dzia­nek jed­nak „summa sum­ma­rum” pro­wiant na wto­rek został przy­go­to­wany. Jak to zwy­kle bywa w naszej gru­pie uczest­nicy naj­bar­dziej aktywni są w nocy, Ci ostatni zasnęli około 3 nad ranem, żało­wali kiedy o 5.30 Kamila zro­biła pobudkę. Po godzi­nie 6 spa­ko­wani sie­dzie­li­śmy już w auto­ka­rze i rusza­li­śmy w Biesz­czady, tego dnia pod­ję­li­śmy próbę zdo­by­cia szczytu, na któ­rym stoi schro­ni­sko „Chatka Puchatka”. Około połu­dnia do naszej grupy dołą­czył pan Hubert sym­pa­tyczny pan prze­wod­nik, który prze­ka­zał nam wiele cie­ka­wych infor­ma­cji w trak­cie prze­jazdu przez Biesz­czady, bez­piecz­nie wpro­wa­dził nas i spro­wa­dził ze szczytu oraz udzie­lił nie­zbęd­nej pomocy medycz­nej, któ­rej tym razem potrze­bo­wała Kamila, która przez swoją nie­uwagę spa­dła na szlaku naba­wia­jąc się kon­tu­zji lewej kostki. Wszystko jed­nak dobrze się skoń­czyło i kiedy już wszy­scy bez­piecz­nie zeszli na dół poje­cha­li­śmy nad Solinę gdzie zje­dli­śmy prze­pyszną pizze, obej­rze­li­śmy zaporę a na koniec wyruszy­li­śmy w godzinny rejs stat­kiem „Pirat”, tutaj naj­wię­cej frajdy mieli naj­młodsi uczest­nicy. Do ośrodka wró­ci­li­śmy bar­dzo późno zmę­czeni, tej nocy grupa pospała dłu­żej a pobudka następ­nego dnia była dopiero o godzi­nie 9.

    Trzeci dzień naszych waka­cji był dniem szcze­gól­nym bowiem nasz świeżo upie­czony opie­kun naj­młod­szej grupy chłop­ców, Hubert obcho­dził swoje 18 uro­dziny, od rana nastroje były bar­dzo wesołe, grupa zaśpie­wała grom­kie sto lat i zło­żyła życze­nia a po obie­dzie uda­li­śmy się na krótki spa­cer po sta­rówce Kra­kowa. Tam grupa zoba­czyła Wawel, kościół Mariacki i mieli czas wolny prze­zna­czony na zakup pamią­tek i odwie­dze­nie Bie­dronki. O godzi­nie 17 cały Kra­ków zamilkł, tury­ści na sta­rówce sta­nęli, kel­ne­rzy w ogród­kach prze­stali zbie­rać zamó­wie­nia, zawyły stra­żac­kie syreny i odpa­lono biało czer­wone race to wszystko na pamiątkę rocz­nicy Pow­sta­nia War­szaw­skiego, był to czas zadumy i reflek­sji. Wie­czo­rem tego dnia naj­starsi męż­czyźni roz­pa­lili grilla i do póź­nych godzin wie­czor­nych grupa inte­gro­wała się na dwo­rze, w tle oglą­da­jąc burzę, która na szczę­ście prze­szła bokiem. Tego wie­czoru zdy­scy­pli­no­wana grupa posta­no­wiła poło­żyć się szyb­ciej bowiem w czwar­tek cze­kała nas naj­więk­sza atrak­cja tego wyjazdu, park roz­rywki Ener­gy­lan­dia ☺. Dzień roz­po­czę­li­śmy mszą świętą a na naj­więk­sze karu­zele w Euro­pie ruszy­li­śmy przed godziną 9 punk­tu­al­nie o 10 kiedy nastą­piło otwar­cie grupa ruszyła do zabawy, spora część naj­młod­szej ekipy od razy za cel obrała tereny z base­nem i zjeż­dżal­nie wodne gdzie udali się wraz z panią Martą, młod­sze dziew­czynki z Jagodą korzy­stały z atrak­cji w stre­fie fami­lij­nej, nie bojąc się kole­jek i innych z boku dla wielu strasz­nie wyglą­da­ją­cych atrak­cji. A naj­star­sza ekipa wraz z Beatą, Kamilą i Huber­tem wybrali strefę eks­tre­malną i ruszyli na naj­więk­sze rol­ler­co­astery i groź­nie wyglą­da­jące atrak­cje, byli tacy, któ­rzy nie wytrzy­mali pre­sji i odpa­dli po dro­dze wybie­ra­jąc coś mniej strasz­nego ale spora część grupy do póź­nych godzin wie­czor­nych sza­lała w stre­fie EXTREME, nie znie­chę­ciły nas kolejki, w któ­rych sta­li­śmy nawet po 1,5h wystar­czył jeden zjazd, żeby nam to wyna­gro­dzić i dopro­wa­dzić do tego, że od nowa sta­li­śmy w kolej­kach: P. Naj­więk­szą frajdę spra­wiały tego dnia atrak­cje wodne, gdzie pole­wa­jąca nas woda cho­ciaż na chwilę dawała orzeź­wie­nie bowiem tem­pe­ra­tura powie­trza docho­dziła do 35 stopni. Oprócz dziel­nej grupy chło­pa­ków na wzmiankę tutaj zasłu­gują też dziew­czynki zwłasz­cza Wik­to­ria która dziel­nie wraz z nami odwie­dzała naj­więk­sze karu­zele oraz Mał­go­sia, któ­rej szczere chęci blo­ko­wały jedy­nie zasady obo­wią­zu­jące przy atrak­cjach doty­czące wzro­stu i wieku. Dzień ten zle­ciał nam bar­dzo szybko dostar­cza­jące wielu pozy­tyw­nych wra­żeń, które na długo pozo­staną w naszej pamięci. Wró­ci­li­śmy zmę­czeni po szyb­kiej kąpieli zasnę­li­śmy prak­tycz­nie od razu.

    Pią­tek, przed ostatni dzień naszych let­nich waka­cji też był obfi­cie wypeł­niony atrak­cjami. Roz­po­czę­li­śmy mszą świętą, po któ­rej uda­li­śmy się do Wado­wic gdzie po odwie­dze­niu kościoła w któ­rym ochrzczony został Jan Paweł II otrzy­ma­li­śmy czas wolny, nie zabra­kło wspól­nego wyj­ścia na kre­mówki a dla chęt­nych było zwie­dza­nie domu rodzin­nego Papieża Polaka, zakup pamią­tek a w dro­dze powrot­nej do ośrodka obo­wiąz­kowo zakupy w bie­dronce ☺. Tutaj szcze­gólne podzię­ko­wa­nia dla chło­pa­ków, któ­rzy na wszyst­kich wyjaz­dach chęt­nie noszą czę­sto bar­dzo cięż­kie torby z zaku­pami aby cała grupa mogła otrzy­mać pro­wiant na drogę. Po obie­dzie auto­ka­rem uda­li­śmy się do Zatoru odwie­dza­jąc kolejny park roz­rywki „Zator­land”, w któ­rym każdy zna­lazł coś dla sie­bie. Były karu­zele (naj­czę­ściej oble­gana przez naszą grupę część parku), park dino­zau­rów gdzie każdy z nich był inte­rak­tywny a efekty spe­cjalne na wielu wywarły pozy­tywne wra­że­nia. Park owa­dów, gdzie powięk­szone „x” razy mrówki, bie­dronki czy pająki były oka­zami do podzi­wia­nia oraz park mito­lo­gii, osoby, które go odwie­dziły mogły przy­po­mnieć sobie sze­reg mito­lo­gicz­nych legend, zna­leźć wyj­ście z Labi­ryntu Mino­taura, wejść do wnę­trza konia Tro­jań­skiego czy zro­bić sobie zdję­cie z 5 metro­wym Cyklo­pem. Dla chęt­nych był rejs mini stat­kiem czy rowe­rem wod­nym, odpo­czy­nek na roz­wie­szo­nych w cie­niu hama­kach czy sze­reg huś­ta­wek i zjeż­dżalni. Każdy z nas zajął sobie czas tak, że z parku wycho­dzi­li­śmy jako ostatni chwilę przed zamknię­ciem. Ten dzień mimo, że bar­dzo aktywny nie zmę­czył naszej grupy, która po powro­cie aktyw­nie szy­ko­wała się na uwiel­bianą przez wszyst­kich „zie­loną noc”. Tego wie­czoru jesz­cze spora część grupy sko­rzy­stała z zapro­sze­nia Kamili i wspól­nie w dużej sali mul­ti­me­dial­nej po wielu pro­ble­mach i prze­bo­jach z podłą­cze­niem sprzętu obej­rze­li­śmy ślub i wesele i w weso­łych nastro­jach uda­li­śmy się do ośrodka gdzie bitwa na pasty i bitą śmie­tanę trwała do bia­łego rana a w zabawę zaan­ga­żo­wały się nawet opie­kunki: P. Ostatni dzień wyjazdu to zawsze dzień, któ­remu towa­rzy­szy radość powrotu do domu ale tez smu­tek, że to co było takie fajne tak szybko się koń­czy my jed­nak nie zwal­niamy z zabawą i po ran­nej mszy świę­tej i posprzą­ta­niu pokoi ruszamy w drogę powrotną aby sko­rzy­stać z zapla­no­wa­nych na ten dzień atrak­cji. Kiedy wsie­dli­śmy do auto­busu w obję­cia zabrał nas Mor­fe­usz i odsy­pia­li­śmy minioną noc, obu­dził nas głos księ­dza pro­bosz­cza, który poin­for­mo­wał nas, że doje­cha­li­śmy do Ryb­nika i ruszamy na kąpie­li­sko, zabawa była super jed­nak tego dnia wszy­scy z nie­cier­pli­wo­ścią cze­ka­li­śmy na wie­czór i nie­spo­dziankę, która oka­zała się udzia­łem całej grupy w Indy­wi­du­al­nych Mistrzo­stwach Pol­ski na żużlu, na które poje­cha­li­śmy do Leszna. Do Leszna zaje­cha­li­śmy około 16, uda­li­śmy się na obiad do gale­rii i stam­tąd już pie­szo na zawody, które roz­po­częły się o 19. Mie­li­śmy oka­zję poznać pana pre­zesa Unii Leszno a nawet zamie­nić z nim kilka słów i drob­nym pre­zen­tem podzię­ko­wać za wie­lo­let­nią pomoc przy orga­ni­za­cji naszych wyjaz­dów. Zawody były bar­dzo emo­cjo­nu­jące, spora część, która ni­gdy nie była na żużlu wyszła z niego bar­dzo zado­wo­lona a mistrzem Pol­ski został Piotr Paw­licki.

    Była to już nie­stety ostat­nia atrak­cja tego­rocz­nych waka­cji nad­szedł czas poże­gna­nia, Kamila jak zwy­kle miło została poże­gnana i wyści­skana przez całą grupę, dzięki któ­rej każde waka­cje i ferie zimowe nabie­rają kolo­rów, jest czas na odpo­czy­nek i na świetną zabawę. Kilka lat temu każde roz­sta­nie z Wami było jak coś co się koń­czy, urywa, w gło­wie myśl, że się widzimy po raz ostatni, teraz po tylu latach, kiedy jeste­śmy tak zgrani, kiedy każdy z nas zupeł­nie inny two­rzy ta nasza wspólną całość myślę ina­czej, myślę że do zoba­cze­nia w ferie, do zoba­cze­nia w waka­cje, do zoba­cze­nia gdzieś po dro­dze, to Wy two­rzycie tą wspa­niałą atmos­ferę, nie zmie­niaj­cie się bo tacy jeste­ście wspa­nia­li☺.

    Dzię­ku­jemy naj­pierw naszym spon­so­rom bez, któ­rych żaden z tych wyjaz­dów nie był by moż­liwy, a dni nie byłyby tak wypeł­nione atrak­cjami.

    Dzię­ku­jemy księ­dzu za orga­ni­za­cję tego wszyst­kiego, za czu­wa­nie aby było bez­piecz­nie, za każ­do­ra­zowe oso­bi­ste spraw­dze­nie wszyst­kiego z czego będziemy korzy­stać.

    Dzię­ku­jemy opie­kunom za oczy wkoło głowy, dobre słowo jak i repry­mendę, pomoc w słab­szych chwi­lach.

    Dzię­ku­jemy rodzi­com za zaufa­nie do opie­ku­nów i wysy­ła­nie dzieci i mło­dzieży na te wspa­niałe wyjazdy.

    Wresz­cie dzię­ku­jemy sobie nawza­jem, każ­dej i każ­demu z nas bo to dzięki nam te wyjazdy mają „duszę”, każdy jest inny ale każdy tak samo wspa­niały i obfi­tu­jący w sze­reg naj­róż­niej­szych pozy­tyw­nych doświad­czeń. DZIĘKUJEMY!

    GALERIA ZDJĘĆ



    Ferie zimowe 2018

    19 luty 2018 roku, godzina 4 rano, ciemno, głu­cho, mróz -7 i wesołe głosy na kościel­nym par­kingu. Tak, to kolejny wyjazd dzie­cia­ków z Bło­ci­szew­skiej para­fii, po raz sie­dem­na­sty grupa dzieci i mło­dzieży w ilo­ści 49 osób wraz z pię­cioma opie­ku­nami i księ­dzem pro­boszczem na czele rusza pod­bi­jać pol­skie góry. Za cel w tym roku obra­li­śmy Zako­pane a nasz noc­leg to Dom Piel­grzyma przy sank­tu­arium w Kal­wa­rii Zebrzy­dow­skiej.

    Wesoła grupa poże­gnała rodzi­ców i wyru­szyła punk­tu­al­nie z Bło­ci­szewa, nie­całą godzinę póź­niej do grupy na par­kingu w Lesz­nie dołą­czyła Kamila. W tym roku nowymi opie­ku­nami grupy zostali Beata i Hubert, dosko­nale spraw­dza­jąc się w nowej roli, dziel­nie opie­ko­wali się grupą pod czuj­nym okiem pani Marty, Jagody i Kamili. Nasze wspólne wędro­wa­nie roz­po­czę­li­śmy od zwie­dza­nia Sank­tu­arium w Pie­ka­rach Ślą­skich, tam pani prze­wod­nik opro­wa­dziła nas po muzeum sank­tu­aryj­nym, w któ­rym ksiądz pro­boszcz zor­ga­ni­zo­wał dla grupy kon­kurs, dosko­nale pora­dziła sobie z zada­niem jedna z uczest­ni­czek, dalej zwie­dza­nie wio­dło przez sank­tu­arium pie­kar­skie, zakoń­czy­li­śmy je wspól­nym śpie­wem przed obra­zem Naj­święt­szej Maryi Panny, gdzie o 12 uczest­ni­czy­li­śmy we Mszy Św. Po Eucha­ry­stii ruszy­li­śmy w dal­szą drogę do Kopalni Soli w Wie­liczce po dro­dze zwie­dza­jąc Sank­tu­arium Bożego Miło­sier­dzia w Kra­ko­wie- Łagiew­ni­kach, tam usły­sze­li­śmy histo­rię jego powsta­nia i zoba­czy­li­śmy pano­ramę mia­sta z wieży sank­tu­arium, na którą znaczna część grupy weszła pie­szo poko­nu­jąc 315 scho­dów. Około godziny 15 dotar­li­śmy do Wie­liczki gdzie podzie­leni na dwie grupy i wypo­sa­żeni w spe­cjalne gło­śniki ruszy­li­śmy zwie­dzać kopal­nię, zajęło nam to około 2,5h a naj­więk­szą frajdę naj­młod­szym uczest­ni­kom spra­wiło to, że pani prze­wod­nik pozwo­liła lizać ściany: P było też roz­cza­ro­wa­nie, zwłasz­cza dla star­szych dzie­cia­ków kiedy film w kinie 5D, który obej­rze­li­śmy na koniec oka­zał się zwy­kłym fil­mem w kiep­skiej tech­no­lo­gii 3D: P. Zach­wyt wywo­łała Kaplica Świę­tej Kingi i wielka sala prze­zna­czona orga­ni­za­cję wesel, jed­nej z opie­ku­nek ten pomysł bar­dzo się spodo­bał: P. Zro­bi­li­śmy wspólne pamiąt­kowe zdję­cia i ruszy­li­śmy do auto­karu. Tego dnia był jesz­cze jeden dodat­kowy punkt pro­gramu, uda­li­śmy się bowiem na Stare Mia­sto w Kra­ko­wie. Widok rynku, sukien­nic i pięk­nych doro­żek kon­nych w bla­sku księ­życa zro­bił na gru­pie miłe wra­że­nie, był czas na zje­dze­nie kola­cji i kupie­nie pamią­tek. W dro­dze do Kal­wa­rii, miej­sca naszego noc­legu obo­wiąz­kowo zaha­czy­li­śmy o Bie­dronkę. Na miej­scu byli­śmy około 21, roz­lo­ko­wani w poko­jach zaczę­li­śmy długą noc, całe zmę­cze­nie minęło po prze­kro­cze­niu progu domu piel­grzyma. Ostat­nie osoby zasnęły około godziny 2 a budzik zadzwo­nił o 5.30.

    Drugi dzień naszej wyprawy był dużo bar­dziej aktywny bowiem za cel obra­li­śmy sobie zdo­by­cie Mor­skiego Oka. Wyruszy­li­śmy z Kal­wa­rii około 7 by nie­całe 3 godziny póź­niej roz­po­cząć wspi­na­nie z par­kingu Pale­nicy Biał­czań­skiej. Po około pół­go­dzin­nym spa­ce­rze pod­jęto decy­zję, że naj­młod­sza grupa dzieci zawróci z trasy i zaczeka na resztę w auto­ka­rze trasa ta dla nich oka­zała się za trudna. Reszta grupy ambit­nie chodź z wiel­kim tru­dem wspi­nała się w dosyć wyso­kim śniegu z każ­dym metrem będąc bli­żej celu jed­nak około godziny przed koń­cem opie­kunki pod­jęły decy­zję aby grupa osób, które opa­dły z siły zawró­ciły i z panią Martą zeszły na dół dołą­cza­jąc do grupy w auto­ka­rze. Takim spo­so­bem resztę trasy poko­nała grupa najstar­szych 25 osób na czele z opie­ku­nami Kamilą, Jagodą, Beatą i Huber­tem. Droga była bar­dzo długa a ostatni zakręt o któ­rym mówiła Kamila („za tym zakrę­tem będziemy na miej­scu”) cią­gnął się przez około pół godziny ale szczę­śli­wie z uśmie­chami na twa­rzy po 3h inten­syw­nego mar­szu dotar­li­śmy na miej­sce. Dumni z naszego osią­gnię­cia zro­bi­li­śmy pamiąt­kowe zdję­cie, część grupy prze­szła się kawa­łek po zamar­z­nię­tym „oku” i ruszy­li­śmy w drogę powrotną. Ta minęła nam szyb­ciej bowiem wra­ca­li­śmy skró­tami, zjeż­dża­jąc jedni na nogach inni na pupach po oblo­dzo­nych ścież­kach. Cali i zdrowi jed­nak bar­dzo głodni i zmar­z­nięci dotar­li­śmy do auto­karu gdzie powi­tani bra­wami przez grupę nabra­li­śmy siły na resztę dnia. W auto­ka­rze odpo­czę­li­śmy zja­da­jąc pyszne kanapki zała­twione spe­cjal­nie dla nas przez księ­dza pro­bosz­cza. Popo­łu­dniu wró­ci­li­śmy do Zako­panego gdzie spę­dzi­li­śmy czas wolny na Kru­pów­kach, był czas na odpo­czy­nek, kola­cję oraz pamiątki. Na zakoń­cze­nie aktyw­nego dnia odpra­wi­li­śmy Mszę Świętą w sank­tu­arium na Krzep­tów­kach i wró­ci­li­śmy do ośrodka. Droga prze­bie­gła nam w ciszy i spo­koju bowiem więk­szość auto­karu smacz­nie spała rege­ne­ru­jąc siły, które wró­ciły cudow­nie wraz z prze­kro­cze­niem progu naszego noc­legu. Na nowo zro­biło się wesoło i gwarno. Jakie było zdzi­wie­nie Kamili, która po 22 zwró­ciła uwagę młod­szym chłop­com, że robią hałas i w odpo­wie­dzi usły­szała, że nie zna regu­la­minu bowiem na drzwiach wyraź­nie napi­sano, że cisza nocna obo­wią­zuje od godziny 23: P, po czym wesoło wró­cili do bie­ga­nia po kory­ta­rzu i poko­jach dziew­czy­nek. Ta noc była bar­dzo długa skoń­czyła się około 4 kiedy Kamila z Beatą zde­cy­do­wały się spać na kana­pach na kory­ta­rzu cofa­jąc co chwilę wycho­dząc z pokoju duszyczki.

    Ostat­niego dnia wspólny czas roz­po­czę­li­śmy od Mszy Świę­tej o godzi­nie 6 w Sank­tu­arium Kal­wa­ryj­skim, uczest­ni­cząc w odsło­nię­ciu obrazu, po niej uda­li­śmy się na śnia­da­nie i po spa­ko­wa­niu się i posprzą­ta­niu pokoi ruszy­li­śmy do auto­karu. Droga do dom obo­wiąz­kowo wio­dła przez Zako­pane gdzie główną atrak­cja była skocz­nia, na którą wje­cha­li­śmy wycią­giem. Cała grupa była bar­dzo dzielna i z wyciągu sko­rzy­stało całe 100% grupy. Udało się ponie­waż na skoczni odby­wały się tre­ningi skocz­ków i każdy z nas na wła­sne oczy mógł zoba­czyć jak to wygląda zarówno z góry jak i z dołu skoczni. Nie obyło się oczy­wi­ście bez pamiąt­ko­wych zdjęć, dalej uda­li­śmy się do Koście­li­ska gdzie w trak­cie krót­kiego około godzin­nego spa­ceru po doli­nie podzi­wia­li­śmy piękne widoki, ską­pane w śniegu góry, rwące potoki czy malow­ni­cze mosty. Naj­więk­szą frajdę miała grupa Kamili, w któ­rej każdy musiał cho­ciaż raz leżeć z zaspie śniegu nie pomi­nięto tutaj opie­kunki, która w tym roku wśród grupy 10 nasto­let­nich „męż­czyzn” wyglą­dała bar­dziej jak ich sio­stra ale miało to też swoje plusy jak to powie­dział Jakub „możesz czuć się bez­pieczna, nikt Cię nie ruszy z taka obstawą” co prawda to prawda, gorące pozdro­wie­nia więc dla mojej grupy . Nasz pobyt w Zako­panem zakoń­czy­li­śmy zaku­pami w oko­li­cach Guba­łówki i ruszy­li­śmy na kulig, który był ostat­nim punk­tem naszego zimo­wego wyjazdu. Kulig roz­po­czę­li­śmy jak zaczęło się deli­kat­nie ściem­niać, okryci kocami ruszy­li­śmy saniami na godzinną prze­prawę po ośnie­żo­nych polach, która zakoń­czyła się w wigwa­mie kieł­ba­ską z grilla i gorącą her­batą a czas umi­lały nam góral­skie prze­boje. Stam­tąd już bez­po­śred­nio wyruszy­li­śmy do naszych domów, na miej­scu byli­śmy około godziny 24.

    Podróż powrotna była bar­dzo długa, nie zabra­kło łez wzru­sze­nia bowiem w poło­wie drogi Kamila puściła przy­go­to­wany przez sie­bie film pamiąt­kowy obra­zu­jący minione 16 wspól­nych wyjaz­dów. Był on formą podzię­ko­wa­nia za wszyst­kie minione lata i pamiątką dla grupy. W fil­mie każdy zna­lazł coś dla sie­bie były łzy wzru­sze­nia i chwile reflek­sji a także śmieszne wspo­mnie­nia. Piękne podzię­ko­wa­nia otrzy­ma­łam od grupy, Wasz Papież będzie wisiał w moim domu na hono­ro­wym miej­scu i mi o Was przy­po­mi­nał. WIELKIE DZIĘKI ZA TO, ŻE JESTEŚCIE!!!

    Kolejny wyjazd za nami, jak poprzed­nie obfi­to­wał w wiele pięk­nych chwil, były chwile łatwe i cięż­kie prze­prawy, ale wszę­dzie byli­śmy razem i to jest mocną stroną naszej grupy. Dzię­ku­jemy opie­ku­nom za wytrwa­łość, księ­dzu za kolejny super wyjazd i sobie nawza­jem za to, że jeste­śmy wszy­scy razem! Bo to my budu­jemy atmos­ferę i to my two­rzymy piękną histo­rię tych wyjaz­dów.

    Galeria zdjęć z wyjazdu.



    Wakacje letnie 2017

    „Przyjaciele, z którymi zabijamy czas, to właśnie prawdziwi przyjaciele.”- Haruki Murakami

    Chłodny poniedziałek 24 lipca godzina 3.45 na probostwo docierają pierwsze głosy śmiechów i rozmów dzieci i młodzieży niecierpliwie czekających pod kościołem na autokar. Tak, to początek kolejnego wspólnego, pięknego tygodnia spędzonego w tym roku na Mazurach wśród pięknych malowniczych jezior.

    Około godziny 4.00 wyruszyliśmy po przygodę, w skład naszej niepokonanej grupy wchodziło 40 nieposkromionych dzieciaków, 3 opiekunki, ksiądz Sławek i pan kierowca. Tradycyjnie swoją obecnością zaszczyciły nas pani Marta i Kamila dodatkowo w roli opiekunki zadebiutowała Jagoda . Droga do Jeleniewa, małej wioski niedaleko Suwałk, bazy naszego wypadu była bardzo długa, po drodze odbyliśmy kilka przystanków i posililiśmy się w lubianej przez wszystkich restauracji Mc Donalds, w Suwałkach zrobiliśmy zakupy w Biedronce i około 18 dotarliśmy na miejsce do Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdzie mieliśmy naszą bazę noclegową. Po zaaklimatyzowaniu się w pokojach wybraliśmy się na plażę zobaczyć jezioro, już tutaj pierwszego dnia nie obyło się bez przygód bowiem droga nad jezioro liczyła ponad 5km w jedną stronę a spora część grupy wybrała się w japonkach co spowodowało, że na stopach pojawiły się pęcherze i otarcia, skutki tego wypadu do późnej nocy usuwała Kamila. Z pomocą w połowie drogi przyszedł na pan, który przejeżdżał obok nas bryczką, zabrał nad jezioro młodszą część ekipy a następnie wrócił po starszych. Nad jeziorem skorzystaliśmy z kąpieli i podziwialiśmy zachód słońca, nie zabrakło też chętnych do gry w siatkówkę. Zmęczeni podróżą i wieczornym spacerem spaliśmy smacznie całą noc. Drugi dzień korzystając z pogody w całości spędziliśmy na plaży z przerwą a na obiad. Do południa główną atrakcją były narty wodne, które na początku zachęciły tylko Kacpra jednak Kacper tak zachwalał atrakcję, że chętnych znalazło się wielu, jednym szło lepiej drugim trochę gorzej jednak dla wszystkich była to super zabawa. Popołudniu odprawiliśmy mszę świętą i ponownie wróciliśmy na plażę, jedni korzystali z kąpieli, inni grali w karty, znaleźli się też chętni aby popłynąć rowerkiem wodnym ze zjeżdżalną. Jakie było zdziwienie chłopaków kiedy usłyszeli od Kamili, że mają bezwzględny zakaz zjeżdżania do jeziora, otrzymali nagrodę za to, że się podporządkowali, mogli z niej skorzystać bliżej brzegu pod koniec czasu przeznaczonego na jazdę. Wieczorem po powrocie do ośrodka udaliśmy się zmówić pacierz i przed snem jeszcze złożyliśmy życzenia solenizantom bowiem tego dnia imieniny obchodzili Jakub, Bartek i Krzysiek.

    Rano pobudka była bardzo wcześnie już o godzinie 5 grupa najstarszych chłopaków dzielnie walczyła w kuchni szykując kanapki na cały dzień, koło 6 wyjechaliśmy do Wilna, miasta na Litwie, które zwiedzaliśmy z przewodnikiem. Na miejscu byliśmy około 11 zwiedzanie rozpoczęliśmy od cmentarza na Rossie z grobem matki Józefa Piłsudzkiego i jego sercem. Dalej udaliśmy się zwiedzać stare miasto i najważniejsze w nim obiekty, popołudniu grupa miała czas wolny, większość skorzystała z okazji, kupili pamiątki i zjedli wileńskie lody. Zobaczyliśmy też dom w którym mieszkał Juliusz Słowacki i odprawiliśmy mszę świętą w Ostrej Bramie po opieką Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia. Ostatnim punktem pobytu na Litwie był wjazd na wieżę telewizyjną i lody w obrotowej restauracji. Pech chciał, że w trakcie jazdy pod wieżę rozpętała się burza, kiedy wjechaliśmy na taras widokowy cala panorama Wilna była zasnuta chmurami jednak cierpliwość wygrała i po kilku minutach mogliśmy już zobaczyć pierwsze przerwy między chmurami ukazujące nam piękno Litwy. Tego dnia życzenia imieninowe składaliśmy Ani, noc przebiegła spokojnie. W środę rano po śniadaniu zebraliśmy się do autobusu i pojechaliśmy zwiedzić Pokamedulski Zespół Klasztorny w Wigrach w jego skład wchodzi piękny kościół, krypty pod ziemią, wieża widokowa i apartamenty, w których spał Papież Jan Paweł II, po zwiedzaniu zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i udaliśmy się do Czarnej Hańczy na spływ kajakami. Z tej atrakcji skorzystała większa część grupy, która od opieką księdza i Jagody ruszyła rzeką po przygodę. Zabawa była przednia, dla wielu z nich było to pierwszy raz, nie obyło się beż wjeżdżania w trzcinę lub kraksy z innymi uczestnikami spływu, jednak po około 3h wszyscy szczęśliwie dopłynęli do mety gdzie czekała na nich pani Marta, Kamila i 10 uczestników, którzy nie popłynęli, w tym czasie korzystając z pogody opalaliśmy się, kąpaliśmy w rzece i wspominaliśmy minione wyjazdy. Obiad zjedliśmy na świeżym powietrzu delektując się naleśnikami, pod koniec wycieczki udaliśmy się na plaże w Wigrach, tutaj ochotników do kąpieli było mniej niż zwykle ale mimo to każdy znalazł coś dla siebie. Wieczorem tego dnia ponownie składaliśmy życzenia imieninowe tym razem świętowały trzy Natalie. Na kolację był grill a po nim pogodny wieczór, który dostarczył uczestnikom wiele śmiechu.

    Piątek, przedostatni dzień naszej wspólnej przygody rozpoczęliśmy go od rejsu statkiem w Augustowie do doliny Rospudy, statek zbudowany jest na wzór średniowiecznego Plemienia Jaćwingów, rejs trwał 1,5 godziny wszystkim bardzo się podobało, dodatkową atrakcją była możliwość zrobienia sobie zdjęcia w strojach ludowych. Południe i popołudnie spędziliśmy na plaży w Augustowie oprócz tradycyjnych kąpieli, były też rejsy łódką elektryczną i obiad na molo, tym razem wcinaliśmy ulubioną przez wszystkich pizze. Ostatnim punktem programu tego dnia było sanktuarium w Studzienniczej gdzie odprawiliśmy mszę świętą. Na koniec dnia udaliśmy się do Biedronki a potem wróciliśmy do Jeleniewa na kolację. Wieczorem chłopacy zaserwowali sałatkę pomidorową, która bardzo wszystkim zasmakowała do tego stopnia, ze rano robiliśmy ponownie. Po kolacji tradycyjnie rozpoczęła się wyczekiwana cały tydzień „zielona noc” bitwom na pasty i bitą śmietanę nie było końca. Dziewczęta bały się pasty do zębów i często wychodziły z pokoi sprawdzając czy oby na pewno nie biegną chłopcy z pastą, w pewnym momencie jednak robiły dużo hałasu i złapane przez panią Martę dostały kare i rano wraz z chłopcami szykowały śniadanie. Kiedy zmęczonych uczestników zaskoczyła głęboka noc Kamila z grupą najstarszych chłopków wybrali się na wschód słońca nad jezioro (tak, szliśmy pieszo 5km w jedną stronę :P) przeprawa był ciężka, bowiem snu było bardzo mało a i widok, który zastaliśmy na miejscu nas nie zachwycił bowiem naszły chmury i zaczął padać deszcz. Droga powrotna była jeszcze cięższa, droga bardzo nam się dłużyła ale to też miało swoje plusy, bowiem po drodze wyszło piękne słońce :P i dzień już do końca był słoneczny (w tym miejscu należą się podziękowania dla chłopaków za cierpliwość do opiekunki).

    Ostatni dzień czyli sobota i powrót do domu były ciężkie, spora część grupy była bardzo zmęczona po nocnych przygodach ale wykorzystaliśmy go najlepiej jak mogliśmy, posprzątaliśmy pokoje, odprawiliśmy ostatnią wspólną mszę świętą i ruszyliśmy w drogę powrotną. Aby podtrzymać tegoroczną tradycję obchodzenia codziennie imienin dziś najlepsze życzenia składaliśmy pani Marcie, jeszcze nigdy w historii naszych wyjazdów nie zjedliśmy tulu kg cukierków :P. Pierwszy jej etap był wyjątkowo spokojny, cały autokar smacznie spał, druga część minęła nam podobnie dodatkowo nie obyło się bez wspomnień, kolację zjedliśmy w Mc Donaldzie i okol 21 powitaliśmy w Błociszewie stęsknionych rodziców.

    Kolejny wyjazd za nami, kolejna piękna przygoda na długo pozostanie nam w pamięci ale nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie ksiądz proboszcz, któremu bardzo gorąco dziękujemy za sprawienie nam tylu super atrakcji, za dobre słowo, rozmowy. Dziękujemy opiekunkom za cierpliwość, pomoc i dobrą radę ale ten wyjazd nie odbył by się bez Was, 40 cudownych nieposkromionych osób, każdy z Was jest inny, razem tworzycie mieszankę, której nie pobije nikt. To Wy budujecie super klimat i nakręcacie swoim optymizmem każdy wyjazd.

    Do zobaczenia wkrótce!

    GALERIA ZDJĘĆ CZ I
    GALERIA ZDJĘĆ CZ II



    Ferie zimowe 2017

    „Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.” Albert Einstein

    Ponie­dzia­łek, godzina 6 rano, na dwo­rze ponuro, tem­pe­ra­tura powie­trza się­ga­jąca -10 stopni, na dro­gach świeży śnieg. W oddali na par­kingu, przy kościele stoi spo­wity we mgle auto­kar i czeka na swo­ich pasa­że­rów. Brzmi jak zapo­wiedź dresz­czowca? Sce­ne­ria rodem z taniego hor­roru? Nic bar­dziej myl­nego, dla 40 oso­bo­wej grupy dzieci i mło­dzieży to dzień roz­po­czę­cia kolej­nej wspól­nej przy­gody, zaczyna się bowiem zimowy wyjazd. W tym roku celem wycieczki są Kar­ko­no­sze, mia­sto Kar­pacz i schro­ni­sko mło­dzie­żowe „Liczy­rzepa” gdzie będziemy noco­wać.

    Grupa wraz z księ­dzem, panią Martą i Jagodą (pierw­szy raz w roli opie­kuna) ruszyła w stronę Leszna, by tam po dro­dze zabrać jesz­cze Kamilę, która z nie­cier­pli­wo­ścią ocze­ki­wała na „swoje” ulu­bione dzie­ciaki. Kiedy wszy­scy byli­śmy już w kom­ple­cie, dłu­gimi, krę­tymi szo­sami ruszy­li­śmy do Szklar­skiej Poręby, by tam roz­po­cząć zwie­dza­nie. Na miej­scu byli­śmy około 11 ode­bra­li­śmy pana prze­wod­nika i ruszy­li­śmy zoba­czyć Wodo­spad Kamień­czyka. Ruszy­li­śmy lasem pod stromą górkę podzi­wia­jąc piękną zimową sce­ne­rię, nie obyło się bez upad­ków na śli­skim śniegu ale humor dopi­sy­wał i po około 30 minu­tach spa­ceru dotar­li­śmy pod kasę gdzie otrzy­ma­li­śmy kaski aby zabez­pie­czyć głowy i stro­mymi, żela­znymi scho­dami zeszli­śmy w dół, gdzie naszym oczom uka­zał się piękny, spo­wity w lodową taflę wodo­spad. Widok na wszyst­kich wywarł ogromne zna­cze­nie, posłu­cha­li­śmy jego histo­rii, zro­bi­li­śmy pamiąt­kowe zdję­cie i ruszy­li­śmy w drogę powrotną do auto­karu. Kolej­nym punk­tem pro­gramu było mia­steczko w Cze­chach- Har­ra­chov gdzie zoba­czy­li­śmy kom­pleks skoczni nar­ciar­skich, 5 malow­ni­czych, dużych obiek­tów zro­dziło w wielu z nas spor­towe emo­cje, prze­wod­nik opo­wia­dał bar­dzo cie­ka­wie co jesz­cze spo­tę­go­wało nasze prze­ży­cia. Dowie­dzie­li­śmy się, mię­dzy innymi że dziś bur­mi­strzem mia­sta jest były sko­czek Tomas Ploc, który jesz­cze nie­dawno ska­kał na tych skocz­niach. Po wspól­nym zdję­ciu uda­li­śmy się ośnie­żo­nym sto­kiem do cen­trum mia­steczka by podzi­wiać tam­tej­szą kul­turę, po dro­dze opie­kunki zali­czyły spek­ta­ku­larny upa­dek w głę­boki śnieg co wywo­łało salwę śmie­chu. Poże­gna­li­śmy się z panem prze­wod­ni­kiem i ruszy­li­śmy do Kar­pa­cza. Po dro­dze zatrzy­ma­li­śmy się na obie­dzie w lubia­nej przez wszyst­kich restau­ra­cji Mc Donal­d’s i zro­bi­li­śmy tra­dy­cyj­nie zakupy w Bie­dronce. Na miej­sce naszego noc­legu dotar­li­śmy około 18.30, roz­lo­ko­wa­li­śmy się w poko­jach a o 21 odpra­wi­li­śmy wspól­nie Mszę Święta, która zakoń­czyła nasz dzień. Noc jak to zwy­kle bywa na naszych wyjaz­dach dla jed­nych trwała długo, innym minęła zanim się odwró­cili ☺.

    Pobudka dru­giego dnia była po godzi­nie 7, męska część grupy przy­go­to­wała kanapki na śnia­da­nie a dam­ska część grupy przy­go­to­wy­wała kanapki na drogę. Zasz­czyt szy­ko­wa­nia tych kana­pek miały dziew­czyny, które miały „karę”. Około 9 ruszy­li­śmy ponow­nie do Czech tym razem główną atrak­cją był prze­jazd gon­dolą ze strony Cze­skiej na górę Śnieżkę i z powro­tem. Już sam widok wiszą­cych w powie­trzu wago­ni­ków w wielu z nas wywo­łał strach ale dziel­nie ruszy­li­śmy przed sie­bie, wsie­dli­śmy do 6 oso­bo­wych wago­ni­ków i poje­cha­li­śmy w górę. Po około 15 minu­tach byli­śmy na górze, nie­stety widoki nie powa­lały, niebo zasnute było mgłą ale to nas nie znie­chę­ciło. Uda­li­śmy się do schro­ni­ska, tam zaku­pi­li­śmy pamiątki, zro­bi­li­śmy pamiąt­kowe zdję­cie i zje­cha­li­śmy wago­ni­kami z powro­tem do Czech, prze­szli­śmy mia­steczko i auto­ka­rem wró­ci­li­śmy do Kar­pa­cza po dro­dze robiąc jesz­cze zakupy w Bie­dronce. Prze­bra­li­śmy się w ubra­nia spor­towe, zało­ży­li­śmy inne buty, nar­ciar­skie spodnie i ruszy­li­śmy na „Górę sanecz­kową”. Tam naszym oczom uka­zała się nie małych roz­mia­rów biała górka i sze­reg sanek, jabłu­szek, sku­ter­ków dzie­cię­cych i pon­to­nów. Star­sza część na początku poszła na tor pon­to­nowy, wcią­gani wycią­giem orczy­ko­wym na opo­nach zjeż­dża­li­śmy spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nym torem. A młod­sza grupa poszła na wcze­śniej wspo­mnianą górkę. Po pię­ciu zjaz­dach na pon­to­nach grupy wymie­niły się. Star­szym dużo bar­dziej spodo­bało się na górce gdzie mogli przy­po­mnieć sobie dzie­ciń­stwo i pozjeż­dżać na san­kach, wypad­ków było dużo, co po nie­któ­rzy lądo­wali nawet za ogro­dze­niem lub bar­dzo mocno zostali przez kogoś ude­rzeni kiedy spa­dali na dół. Nie obyło się też bez upad­ków opie­ku­nek, które czer­pały z tej zabawy taką samą przy­jem­ność jak ich pod­opieczni. Na szczę­ście wszystko dobrze się skoń­czyło i wszy­scy byli bar­dzo zado­wo­leni z tej atrak­cji. Mokrzy od śniegu, z rumień­cami od mrozu ale z uśmie­chem na twa­rzy wró­ci­li­śmy do ośrodka. Tam godzinę póź­niej piz­ze­ria przy­wio­zła nam Pizze na kola­cję, szybko oka­zało się jed­nak, że powie­trze wyciąga i wszy­scy są dużo bar­dziej głodni niż na to wyglą­dali i kolejne Pizze trzeba było domó­wić. Po dru­giej dosta­wie wszy­scy byli już naje­dzeni. Jak dnia poprzed­niego odpra­wi­li­śmy o 21 Mszę Świętą a potem roz­po­czę­li­śmy tra­dy­cyjną zie­lona noc. Star­sza grupa do póź­nych godzin noc­nych sie­działa w świe­tlicy z opie­kun­kami gdzie wspo­mi­na­li­śmy minione wyjazdy. Młod­sze dzieci tra­dy­cyj­nie sza­lały z pastą do zębów. Ostat­nie osoby poło­żyły się spać około 4 nad ranem kiedy jedna z opie­ku­nek stra­ciła do nich cier­pli­wość. Osta­tecz­nie rano grupa, która źle się zacho­wała przy­szła i prze­pro­siła za swoje zacho­wa­nie i tym samym przy­wró­ciła uśmiech na twa­rzy. Roz­po­czę­li­śmy wspól­nie nowy ostatni dzień naszej przy­gody.

    Środę roz­po­czę­li­śmy od Mszy Świę­tej o godzi­nie 8, po niej zje­dli­śmy śnia­da­nie i był czas aby posprzą­tać w poko­jach, spa­ko­wać torby i być goto­wym do powrot­nej drogi. Kiedy już opie­ku­no­wie spraw­dzili pokoje, pozbie­rali resztę zosta­wio­nych rze­czy, podzię­ko­wa­li­śmy śpie­wem kie­row­niczce ośrodka i ruszy­li­śmy w drogę powrotną. Wra­ca­jąc, przy­sta­nę­li­śmy na chwilę w mie­ście, ostatni raz prze­szli­śmy się dep­ta­kiem Kar­pa­cza by zro­bić ostat­nie zakupy, kupić oscypki i pamiątki dla naszych rodzin. Dalej poje­cha­li­śmy bez­po­śred­nio do Wro­cła­wia, w dro­dze podróż umi­lały nam osoby z tyłu auto­karu śpie­wa­jąc wszyst­kim znane i przez wszyst­kich lubiane hity Disco Polo. Około 13 zaje­cha­li­śmy pod duży kom­pleks Hydro­po­lis- muzeum wody. Uda­li­śmy się do tego cen­trum, zosta­wi­li­śmy kurtki w szatni, spo­tka­li­śmy się z prze­wod­ni­kiem i ruszy­li­śmy pozna­wać taj­niki wody. Kiedy grupa naszych pod­opiecz­nych usły­szała, że idziemy zwie­dzać muzeum, nie dało się nie zauwa­żyć ponu­rych min. Wiel­kie było ich zdzi­wie­nie kiedy oka­zało się, że to muzeum jest „inne”, że jest jed­nym z nie­wielu muzeów gdzie wszyst­kiego można dotknąć, gdzie ściany są inte­rak­tywne, obiekty ruchome a wszę­dzie dookoła jest pełno mul­ti­me­dial­nych pre­zen­ta­cji. Zwie­dza­nie z prze­wod­ni­kiem trwało około 1,5 godziny, czas na wysta­wie prze­le­ciał nam bar­dzo szybko, każdy zna­lazł tam coś dla sie­bie. Naj­bar­dziej podo­bała nam się strefa relaksu gdzie ściany obro­śnięte były żywym mchem a jego zapach uno­sił się w powie­trzu, kiedy my odpo­czy­wa­li­śmy na leża­kach. Cała grupa była pod ogrom­nym wra­że­niem tego co zaofe­ro­wało nam Hydro­po­lis, pozna­li­śmy wiele fak­tów doty­czą­cych cze­goś tak dla wielu oczy­wi­stego jak „woda”. Wiele dzie­cia­ków zapo­wie­działo, że chce wró­cić tam raz jesz­cze z rodzi­cami (dro­dzy rodzice UWAGA to nie jest tania atrak­cja ale naprawdę warto). Po pogłę­bie­niu wie­dzy auto­ka­rem prze­je­cha­li­śmy bli­żej cen­trum i uda­li­śmy się na stary rynek gdzie cała grupa dostała czas wolny prze­zna­czony na zje­dze­nie obiadu i zwie­dze­nie rynku. Więk­szość grupy tra­dy­cyj­nie sko­rzy­stała z oferty restau­ra­cji Mc Donal­d’s, byli tez tacy, któ­rzy się wyła­mali i poszli do KFC: P. Kolej­nym ostat­nim już punk­tem naszego zimo­wi­ska była zabawa we wro­cław­skim Aqu­aparku. Na basen mie­li­śmy po posiłku iść pie­szo jed­nak ksiądz przy­go­to­wał dla nas jesz­cze jedną atrak­cję i na pły­wal­nie poje­cha­li­śmy tram­wa­jem. Dla wielu z nas była to nie lada przy­goda, wiele dzieci bowiem jechało tram­wa­jem po raz pierw­szy. O 18 weszli­śmy na basen i roz­po­czę­li­śmy 3h wod­nego sza­leń­stwa. Aqu­apark we Wro­cła­wiu jest jed­nym z naj­więk­szych base­nów w kraju, ma do zaofe­ro­wa­nia wiele atrak­cji gdzie każdy zna­lazł coś dla sie­bie. Odważni, czas spę­dzali na zjeż­dżal­niach, zdrowi, korzy­stali z kąpieli na dwo­rze a cie­pło­lubni, wygrze­wali się w Jacuzzi. Czas na base­nie minął nam szybko i trzeba było wra­cać do domu.

    Droga powrotna prze­le­ciała nam bar­dzo szybko, Kamila z łzami w oczach poże­gnała się ze swoją ulu­bioną grupą, licząc na kolejne szyb­kie spo­tka­nie. Grupa po 22 w peł­nym skła­dzie szczę­śli­wie dotarła do Bło­ci­szewa, zado­wo­leni, wypo­częci, z głową pełną wspo­mnień powi­tali rodzi­ców. Kolejny wspólny wyjazd za Nami, w tym miej­scu chcie­li­by­śmy szcze­gól­nie podzię­ko­wać księ­dzu Sław­kowi bo gdyby nie On ni­gdy byśmy się w takim gro­nie nie spo­tkali i tyle byśmy nie zoba­czyli, nie poznali byśmy takiego świata. Ser­decz­nie dzię­ku­jemy też spon­so­rom, ofia­ro­daw­com, oso­bom dzięki, któ­rym te wyjazdy są moż­liwe od strony finan­so­wej. Dzię­ku­jemy rów­nież rodzi­com za umoż­li­wie­nie wyjazdu dzie­cia­kom, spa­ko­wa­nie toreb, napeł­nie­nie ich port­feli i zaufa­nie, któ­rym ota­czają opie­ku­nów.

    Do zobaczenia już wkrótce!


    GALERIA ZDJĘĆ Z WYJAZDU



    Wakacje letnie 2016

    26 lipca: dla wielu osób nic nieznacząca data a dla nas: opiekunów, dzieci i młodzieży z parafii w Błociszewie jest to dzień szczególny, kolejny z tych, na które długo się czeka a kiedy nadchodzi uśmiech nie schodzi z twarzy. Dzień wyjazdu na kolejną wycieczkę, początek kolejnej wspólnej przygody. Wyjechaliśmy we wtorek około 8 z parkingu przy kościele, po ponad godzinie jazdy dojechaliśmy do Krotoszyna gdzie z PKP odebrana przez grupę została Kamila, była chwila na toaletę i dalej ruszyliśmy w drogę. W trakcie podróży posililiśmy się w restauracji Mc Donalds i tradycyjnie zrobiliśmy zakupy w Biedronce, na miejsce dojechaliśmy około godziny 13.

    Celem naszej czternastej wspólnej podróży była wieś Mikorzyn leżąca niedaleko Kępna gdzie w gościnę przyjął nas ksiądz proboszcz parafii Św. Idziego. Na miejscu powitała nas burza dzięki czemu mieliśmy czas na spokojne rozgoszczenie się w pokojach i zapoznanie z miejscem, w którym się znaleźliśmy. Szczególnie ujęła nas kaplica urządzona w dawnej stodole. Kiedy pogoda się poprawiła przebraliśmy się w stroje kąpielowe, zabraliśmy ręczniki i ruszyliśmy na kąpielisko , tam wszyscy super się bawili, woda wyciągnęła z nas energię i o 18 udaliśmy się na obiadokolacje do restauracji OAZA. Po powrocie odprawiliśmy Mszę Świętą a potem udaliśmy się do łazienek i na noc do swoich pokoi . Rano wszyscy obudzili się pełni energii zwłaszcza starsza grupa chłopców, którzy sprawnie uszykowali kanapki na śniadanie. W trakcie posiłku zaśpiewaliśmy Sto Lat i złożyliśmy życzenia Natalii która tego dnia obchodziła imieniny. Po posiłku starsi chłopcy zostali poproszeni przez księdza proboszcza do pomocy w ogrodzie a młodsza grupa miała dyżur sprzątający po śniadaniu, kiedy każdy wykonał swoje zadanie udaliśmy się na plażę, na której wypoczy­waliśmy do 17 z przerwą na obiad. Wieczorem przed Mszą Świętą grupa dziewcząt uszykowała kanapki na następny dzień, tego wieczoru szybciej położyliśmy się spać bo następnego dnia rano pobudka była o godzinie 5.15.

    Czwartek był dla nas dniem szczególnym bowiem całą grupą wyruszyliśmy na spotkanie z Ojcem Świętym Franciszkiem, który przewodniczył mszy na 1050 lecie Chrztu Polski w Częstochowie. Papież przyleciał do Polski na Światowe Dni Młodzieży, była to dla nas ogromna przyjemność móc uczestniczyć w tym spotkaniu, punktualnie o 6 wyjechaliśmy z Mikorzyna by około godziny 9.15 dojechać na parking w Częstochowie, spacerkiem przeszliśmy na Jasną Górę i ustawiliśmy się w kolejce do sektorów. Kiedy nadeszła nasza kolej, każdy z nas został dokładnie sprawdzony przez policjantów, na szczęście wszyscy weszliśmy na plac bez żadnych problemów. Na placu staliśmy dokładnie naprzeciw telebimu mając tym samym piękny widok na wszystko co dzieję się w trakcie nabożeństwa a dzięki znakom szczególnym czyli żółtym czapeczkom na naszych głowach kamera ujęła naszą grupę i nasze rodziny mogły zobaczyć nas w telewizji . Na miejscu byliśmy wcześniej dzięki temu widzieliśmy od początku przyjazd Papieża oraz moment ofiarowania przez niego złotej róży w Jasnogórskiej kaplicy. Po Mszy napełnieni Duchem Świętym ruszyliśmy dalej by zrealizować kolejne punkty naszego programu. W zwiedzaniu towarzyszył nam pan przewodnik, pierwszym punktem była Pustynia Błędowska tam posłuchaliśmy historii jej powstania i opowieści o tym jak jest teraz wykorzy­stywana. Dalej udaliśmy się do zamku w Pieskowej Skale tam mieliśmy możliwość zobaczenia pięknej budowli w kremowym kolorze, która wraz z otaczającym ja zielonym teren tworzyła piękną scenerię, damską część grupy szczególnie urzekły piękne tworzące labirynt ogrody. Posłuchaliśmy opowieści pana przewodnika, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i ruszyliśmy zobaczyć powstałą z wapieni skalnych Maczugę Herkulesa tam również zrobiliśmy wspólne pamiątkowe zdjęcie. Ostatnim punktem zwiedzania z przewodnikiem była miejscowość Ojców, gdzie obejrzeliśmy stare zabudowania, usłyszeliśmy wiele ciekawych historii, był też czas na pamiątki i lody. Pożegnaliśmy pana przewodnika i ruszyliśmy w drogę powrotną do Mikorzyna. Ponieważ tegoroczny wyjazd jest głęboko związany z obchodzonymi w Polsce Światowymi Dniami Młodzieży nie chcieliśmy by cokolwiek nas ominęło. Wracając autokarem do Mikorzyna włączyliśmy transmisję na telefonie i ciasno siedząc w fotelach po kilka osób oglądaliśmy jak Papież jedzie do młodzieży tramwajem a potem wita ich na Błoniach. Dzięki transmisji podróż minęła nam szybko i spokojnie, w Kępnie wzięliśmy na wynos posiłek w lubianej przez wszystkich restauracji :P. Z powrotem byliśmy około godziny 21, zmęczeni ale szczęśliwi z przeżytego dnia udaliśmy się na spoczynek.

    Rano w piątek nie było wczesnej pobudki, ze spokojem zjedliśmy śniadanie a po nim zrobiliśmy porządki w pokojach i poszliśmy na kąpielisko jednak po około godzinie musieliśmy wracać bo niestety przyszła burza. Czas do obiadu spędziliśmy w ośrodku, każdy znalazł sobie jakieś zajęcie: było kolorowanie kolorowanek, które zajęło nawet szesnastoletnią młodzież, granie w karty czy po prostu przebywanie w towarzystwie i czas spędzony na rozmowach. Przed wyjściem na obiad niespodzianka czekała na panią Martę, która tego dnia obchodziła imieniny, delegacja z kwiatami w imieniu całej grupy złożyła życzenia po czym wszyscy wspólnie zaśpiewaliśmy Sto Lat. Na obiedzie grupa otrzymała od pani Marty słodkie niespodzianki w podziękowaniu za pamięć i życzenia. Pogada poprawiła się i wyszło piękne słońce tak więc po posiłku wybraliśmy się na kąpielisko gdzie oprócz kąpieli, gry w piłkę były też konkurencje sprawnościowe na drabinkach czy zabawy na placu zabaw. Po kolacji był czas wolny a około godziny 21 do grupy dołączyli ciepło powitani goście z Leszna, osoby które razem z Nami w sobotę jadą na ŚDM do Krakowa. Po 21 wspólnie uczestni­czyliśmy we Mszy Św., po niej naszych gości zaprosiliśmy do ich pokoi a potem na ciepłą herbatę. Ta noc była wyjątkowo krótka bo późno poszliśmy spać ale to nas nie zniechęciło, wstaliśmy rano ze świadomością, że część z nas za kilka godzin weźmie udział w czuwaniu z Papieżem. Około 6.30 z Błociszewa dojechali do grupy opiekunowie zastępczy: Martyna, Julia i pan Błażej, którzy mieli za zadanie zaopiekować się młodszą grupą na czas kiedy starsza pojedzie do Krakowa. Uszykowaliśmy z chłopakami śniadanie i kanapki na drogę a po posiłku odprawiliśmy Mszę Świętą. Około 9. 30 grupą 16 osób wyruszyliśmy do Krakowa. Na miejscu byliśmy około 14.30, zostawiliśmy autokar na parkingu i wraz z tysiącami pielgrzymów ruszyliśmy na Campus Misericordiae. Mieliśmy do przejścia około 8km, mimo upału, który był tego dnia, ciężkich plecaków spakowanych na dwa dni, karimat i śpiworów niesionych w rękach szliśmy całą drogę z uśmiechem i piosenką na ustach. Kiedy udało nam się dojść na miejscu nasza radość była jeszcze większa rozbiliśmy nasz „obóz” i czekaliśmy na przyjazd Papieża Franciszka. Punktualnie o 19 zobaczyliśmy Go na telebimach, usłyszeliśmy jak się z Nami wita, wielu z nas dopiero teraz uwierzyło, że rzeczywiście tu jesteśmy. Całe czuwanie było bardzo piękne a adoracja z zapalonymi świecami w ilości ponad miliona wprowadziła wszystkich w wyjątkowy nastrój. Spotkanie to szybko minęło, Papież udał się aby odpocząć to i my stwierdziliśmy, że chwilę odpoczniemy aby w niedzielę mieć siłę na resztę wrażeń. Prawie wszyscy rozłożyli się na karimatach zawinęli w śpiwory i zasnęli ale byli też tacy, którzy udali się do innych grup by dalej czuwać tańczyć i śpiewać do białego rana. Około 6 po obudzeniu grupy przez księdza proboszcza szybko zebraliśmy nasz „obóz” aby przenieść go bliżej ołtarza. Jakie było nasze zdziwienie kiedy usiedliśmy dokładnie naprzeciwko papieskiego tronu. Czas do mszy minął nam na rozmowach i śpiewach, około godziny 9 na placu pojawił się Papież nie patrząc na nic spora część grupy pobiegła przez plac do barierek by choć z daleka zobaczyć Ojca Świętego, udało nam się . O 10 rozpoczęła się Msza Święta, po której musieliśmy wracać w drogę powrotną, jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jak będzie ona dla nas ciężka. Zebraliśmy się z placu i poszliśmy do wyjścia gdzie w ogromnym tłumie ludzi gnietliśmy się nawzajem przesuwając się do przodu, niestety nie ominęło nas pogubienie osób z grupy. Większa część dotarła do miejsca gdzie zrobiło się luźniej ale zgubił się ksiądz Sławek, pani Marta, Julia, Ola i Jagoda, którzy na szczęście dogonili nas po około 30 minutach, mimo małych problemów w dalszą drogę ruszyliśmy już całą grupą. Pokonując kolejne kilometry dotarliśmy do autostrady, z której miał nas odebrać pan kierowca, niestety okazało się, że będzie ona zamknięta do odwołania i najbliższy możliwy parking znajduje się w Łagiewnikach 11 km od miejsca gdzie staliśmy. Więc jak poprzedniego dnia z tysiącami pielgrzymów ruszyliśmy przed siebie jednak tego dnia było nam o wiele ciężej bowiem co po chwile była burza a torby i śpiwory, które napiły się wody bardzo nam ciążyły. Byliśmy już bardzo zmęczeni więc często robiliśmy przerwy i bardzo powoli uciekały nam kilometry ale ostatni odcinek udało nam się pokonać tramwajem, mimo tego wszystkiego do autokaru dotarliśmy szczęśliwie całą grupą. Mokrzy, w autokarze założyliśmy suche ubrania, które tam na nas czekały w razie właśnie takiej pogody i ruszyliśmy do Mikorzyna po drodze zjadając kolację w Mc Donalds. Szczęśliwie dojechaliśmy do ośrodka około 1 w nocy. Bardziej wytrwałe dzieciaki z uśmiechami na twarzach czekały żeby nas przywitać co po naszym zmęczeniu było dla nas bardzo miłe i wywołało uśmiech na naszych buziach. Pożegnaliśmy naszych gości i szykowaliśmy się do spania, tutaj potrzebna była jeszcze pomoc Kamili, która ratowała jak mogła stopy niektórych uczestników, które nie wytrzymały tak dalekiej drogi po krakowskiej autostradzie. Rano okazało się, że większość osób może już na nie stanąć .

    Rano nie zrywaliśmy się wstaliśmy spokojnie około 8 uszykowaliśmy śniadanie a po nim rozpoczęliśmy wielkie sprzątanie ośrodka i pakowanie się. Szybko nam poszło i już o 11 braliśmy udział w ostatniej wspólnej Mszy Świętej, po której wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w podróż powrotną do naszych domów, jednak nie było to koniec naszego wyjazdu. Po dwóch godzinach jazdy, w trakcie której starsza grupa mogła trochę dospać dojechaliśmy do Lichenia gdzie o 14 rozpoczęliśmy zwiedzanie sanktuarium z panią przewodnik. Cała grupa była bardzo zainteresowana i zasłuchana w opowieści, po godzinie wspólnego spaceru podzięko­waliśmy za oprowadzenie otrzymaliśmy pamiątki i poszliśmy na wspólną modlitwę do sanktuarium. Po niej mieliśmy czas wolny starsza grupa chłopaków i Karolina nie mieli dość wrażeń i postanowili z Kamilą wejść na wieżę widokową pokonując ponad 700 schodów. Widoki z góry utwierdziły nas w przekonaniu, że było warto włożyć w to taki wysiłek. Następnym punktem był ostatni nasz wspólny posiłek, tradycyjnie w Mc Donaldzie a po nim szybkie zakupy w Biedronce, żeby było co zjeść na kolację. Na 19 pojechaliśmy do Uniejowskich Term, był to ostatni punkt naszego wspólnego letniego pobytu. Na basenie jak to zawsze bywa, każdy znalazł sobie coś dla siebie, najmłodsi bawili się w brodziku, trochę starsi szaleli na zjeżdżalniach a najstarsza grupa, która była dzień prędzej w Krakowie wypoczywała w jacuzzi wspominając minione wyjazdy.

    Około godziny 24 dojechaliśmy bezpiecznie do Błociszewa, rozstaliśmy się ze smutkiem ale też z nadzieją na to, że widzimy się ponownie na wyjeździe zimowym. Ten wyjazd był wyjątkowy ponieważ wielu z nas nie miałoby możliwości samemu pojechania do Krakowa i spotkania z Ojcem Świętym gdyby nie ksiądz Sławek, który nam to umożliwił bardzo dziękujemy za KAŻDY wspólny wyjazd i prosimy o więcej.


    GALERIA ZDJĘĆ Z WYJAZDU



    Ferie zimowe 2016

    „Radość jest większa gdy masz ją z kim dzielić”.

    „Dobre wspomnienia to takie, które na samą myśl o nich wywołują uśmiech na twarzy”.

    25 stycznia w deszczowy, zimny ponie­działek punktu­alnie o 4.30 wybra­liśmy się w kolejną wspólną podróż. Po raz 13 na czele z księdzem proboszczem ruszy­liśmy zwiedzać najpięk­niejsze zakątki. Tym razem nasza 3 dniowa przygoda wiodła przez Tarnowskie Góry, Katowice, Cieszyn, Budapeszt i Wisłę. W Lesznie do ekipy 25 dzieci, dwóch panów kierowców, księdza Sławka i Pani Marty dołączyła stęsk­niona za swoją ulubiona grupą podopiecznych Kamila. Nie wyobra­żająca sobie dzisiaj nie spędzenia kilku dni do roku w ich towarzy­stwie. Podróż chodź w ciężkich warunkach bo niestety w deszczu minęła nam spokojnie i bez przygód.

    Około godziny 10 wspólnie dotar­liśmy do Tarnow­skich Gór pierw­szego punktu naszego zimowego wyjazdu. Tam udaliśmy się do Zabyt­kowej Kopalni w Tarnow­skich Górach gdzie punktu­alnie o 10.30 rozpo­czę­liśmy zwiedzanie podzielane na dwie części. Pierwsza część była częścią teore­tyczną, pani przewodnik oprowa­dziła nas po muzeum znajdu­jącym się jeszcze nad poziomem morza, jej wykład był bardzo ciekawy i zainte­re­sował sporą część grupy. Dowie­dzie­liśmy się między innymi jak długa jest kopalnia, ile ma korytarzy, jak wyglądała kiedyś i jak wygląda dziś praca w niej oraz jak pozyskiwane jest srebro. Zobaczy­liśmy też kilka filmów i obejrze­liśmy używane kiedyś w kopalni narzędzia i stroje gwarków (pracow­ników wydoby­wa­jących srebro). Na koniec obejrze­liśmy film promujący Tarnowskie Góry i okolice i ruszy­liśmy do kopalni. Podzieleni na dwie grupy (starszą i młodszą) założy­liśmy kaski i zjecha­liśmy windą w dół, nie obyło się bez strachu jednak i to szybko wspólnie pokona­liśmy. Winda zwiozła nas szybem „Anioł”, chodnikiem Staszica rozpo­czę­liśmy prawie dwu kilome­trowe zwiedzanie. Mniej więcej w połowie trasy czekała na nas atrakcja bowiem 270 m płynę­liśmy łódkami, ta przeprawa bardzo nam się podobała, byliśmy pod wrażeniem tego mecha­nizmu i krysta­licznie czystej wody, po której płynę­liśmy. Po przeprawie udaliśmy się na ścieżkę zdrowia gdzie schyleni (korytarz bardzo niski) dalej podzi­wia­liśmy uroki kopalni. Po drodze udało nam się kilka razy zauważyć srebro na ścianach kopalni. Zwiedzanie kopalni bardzo nam się podobało a 90 minut na nim spędzone minęło nam bardzo szybko, podzię­ko­wa­liśmy naszym przewod­nikom i wróci­liśmy do autokaru by udać się w dalszą drogę do Katowic. Tam naszym celem był Klasztor Francisz­kanów i odwiedzin ojca Miłosza, który głosił rekolekcje w parafii w Błoci­szewie. Akurat złożyło się tak, ze tego dnia ojciec miał imieniny, grupa złożyła pięknie życzenie przez usta pani Marty a potem wspólnie zaśpie­wa­liśmy „Życzymy, życzymy. ” i udaliśmy się na mszę świętą odpra­wianą w klasz­torze, uboga­ci­liśmy ją pięknym śpiewem Micha­linek. Po nabożeń­stwie poszliśmy zwiedzać klasztor i jego obejście. Najpierw w kościele naszym oczom ukazała się piękna, duża francisz­kańska szopka, w której nie zabrakło elementów związanych ze Światowymi Dniami Młodzieży. Jednak klasztor ten słynie dodatkowo z szopki interak­tywnej oraz szopki żywej, w której oprócz sztucznych figur dzieciątka z rodzicami podziwiać mogliśmy żywe zwierzęta. Był osioł, źrebak, kozy a w szopce obok cieszące się dużym zainte­re­so­waniem odwie­dza­jących króliki: D. Jednak wśród dzieci znalazło się też kilku amatorów koni, którzy nie chcieli odejść od zmęczonego już źrebaka. Zmarz­nięci udaliśmy się na poczę­stunek i ciepłą herbatę do refek­tarza. Po odpoczynku autobusem pojecha­liśmy do restau­racji Mc Donalds na obiad by po nim udać się do miejsca naszego noclegu w Cieszynie. Po dotarciu na miejsce i rozlo­ko­waniu się w pokojach udaliśmy się by zwiedzić jeszcze jedną atrakcję bez, której nasz wyjazd nie byłby taki sam, odwie­dzi­liśmy Biedronkę. Zmęczeni po całym dniu wrażeń zjedliśmy kolację i grupa chłopaków uszykowała smaczne bułki na kolejny dzień, nawet szyko­wanie bułek było dla nas przyjem­nością i powodem do radości. Noc jak zwykle na naszych wyjazdach była bardzo krótka, niektórzy z nas niestety nawet nie zdążyli się położyć.

    Godzina 3.00 we wtorek wybiła bardzo szybko i trzeba było organi­zować grupę na śniadanie. Zaspani ale chętni by wspólnie spędzić kolejny dzień zjedliśmy posiłek, zabra­liśmy prowiant i ruszy­liśmy w drogę na Węgry. Przed nami była 6 godzinna jazda, która przebiegła nam spokojnie i bardzo szybko bowiem cała grupa smacznie spała odsypiając minioną noc. Około 10.00 dotar­liśmy na miejsce gdzie w Budapeszcie czekała na nas polska pani przewodnik. Zwiedzanie rozpo­czę­liśmy od Placu Bohaterów, wysłu­cha­liśmy jego historię i zobaczy­liśmy stojące nieopodal muzea, Dalej udaliśmy się w stronę parku miejskiego gdzie naszym oczom ukazało się ogromne lodowisko. Wielkie było nasze zdziwienie kiedy usłysze­liśmy, ze w Węgrzech nie ma ferii zimowych a dzieci z lodowiska korzy­stają w ramach zajęć szkolnych. Idąc parkiem dotar­liśmy do zamku Vajda­hunyad, w którym znajduje się teraz muzeum rolnictwa. Na jego dziedzińcu stoi pomnik Anonymusa, który w ręce trzyma pióro a jego dotknięcie skutkuje sukcesami w nauce i życiu zawodowym. Z okazji chwycenia pióra skorzy­stała prawie cała grupa, był też czas na zrobienie sobie „selfie” i kupienie pamiątki. Space­rując dalej po Budapeszcie dotar­liśmy pod Łaźnie Széchenyi, baseny uzdro­wi­skowe dla miesz­kańców i odwie­dza­jących. Kompleks składa się z 21 basenów i robi ogromne wrażenie a usytu­owane jest naprze­ciwko ogrodu zoolo­gicznego i cyrku, który o dziwo nie jeździ na kółkach a jest cyrkiem stacjo­narnym posia­da­jącym bardzo dobrą opinię. Udając się dalej po drodze przechodząc przez stację metra dotar­liśmy na wzgórze skąd mieliśmy podziwiać piękna panoramę Budapesztu, jednak nie mieliśmy takiej możli­wości ponieważ całe piękno przesła­niała nam gęsta mgła. To nas nie zniechęciło i space­ro­wa­liśmy dalej przechodząc koło kościoła świętego Macieja, przyspie­szając lekko tempo dotar­liśmy pod pałac prezy­denta aby zobaczyć zmianę warty, była ona wyjątkowo widowi­skowa i bardzo nam się podobała. Zrobi­liśmy sobie tam wspólne pamiątkowe zdjęcie i wróci­liśmy do centrum miasta by zobaczyć bazylikę św. Stefana, piękny bardzo duży kościół zachwycił nas z zewnątrz swoją prostotą by w środku zachwycić nas ponownie swoim pięknem. Niestety w jej wnętrzu nie udało nam się odprawić mszy świętej. Jednak pomodli­liśmy się do św. Rity i zaśpie­wa­liśmy Apel Jasno­górski przed Często­chowskim obrazem. Na nabożeństwo udaliśmy się do kościoła w skale jednak co dla niektórych przeprawa była nie lada wyzwaniem bowiem na drugi brzeg Dunaju przecho­dzi­liśmy długim mostem spowitym we mgle. Wspólnie jednak się wspie­rając dotar­liśmy na miejsce i odpra­wi­liśmy mszę św. po niej zobaczy­liśmy polskie akcenty w tej kaplicy i odśpie­wa­liśmy pieśń „Czarna Madonna”. Za wspaniały dzień i wiele pięknych miejsc podzię­ko­wa­liśmy naszej pani przewodnik oklaskami i piosenką „Sto lat…”. Ostatnią atrakcją był czas wolny w Hali Targowej po obiedzie, trady­cyjnie w Mc Donalds gdzie zaopa­trzy­liśmy się w pamiątki dla naszych bliskich. Po zakupach ruszy­liśmy w powrotną podróż do Cieszyna, która minęła nam na wspominkach poprzednich wyjazdów, robieniu wspólnych zdjęć i krótkich drzemkach. Do polski dotar­liśmy późnym wieczorem, końcówka dnia dla większości grupy skończyła się pakowaniem walizek, tej nocy zmęczeni pospa­liśmy troszkę dłużej.

    Trzeciego ostat­niego dnia naszego zimowego wypoczynku wstaliśmy o godzinie 6 by o 6.30 odprawić mszę świętą, zjeść śniadanie i ruszyć w drogę powrotną do naszych domów. Jednak w drodze czekało nas jeszcze wiele atrakcji. Po śniadaniu, posprzą­taniu pokoi i oddaniu kluczy podzię­ko­wa­liśmy za przyjęcie nas i pojecha­liśmy do Wisły- rodzinnego miasta Adama Małysza, gdzie spędzi­liśmy resztę dnia. Zaczę­liśmy od zwiedzania rezydencji prezy­denta. Nowością dla dzieci było przepro­wa­dzenie kontroli przez panów z Biura Ochrony Rządu, każdy z nas po kolei przeszedł przez bramkę, wszystko się dobrze potoczyło i całą grupą z panią przewodnik poszliśmy oglądać salony, w których czas wolny spędza prezydent. Opowia­dania o tym miejscu były bardzo ciekawe a sam wystrój delikatny aczkolwiek bardzo wyszukany i orygi­nalny. Całe zwiedzanie towarzyszył nam pan z BORu co dodatkowo pokazywało jak ważne jest to miejsce. Pani przewodni od razu złapała dobry kontakt z grupą zadawała wiele pytań i rozwiewała wątpli­wości. Cieka­wostką jest to, że w rezydencji w każdym z pomieszczeń jest inny, orygi­nalny żyrandol i do niego specjalnie robiony orygi­nalny kinkiet. Na koniec, na krótką modlitwę udaliśmy się do kościoła przy rezydencji. Zimowa sceneria pasowała idealnie do miejsca, w którym byliśmy, tak więc na pamiątkę wykona­liśmy wspólne zdjęcie i wróci­liśmy do centrum Wisły udając się na skocznię Malinka. Aby dostać się na góry i podziwiać widoki trzeba było wjechać wyciągiem, nieliczne osoby bały się, jednak opieku­nowie zrobili wszystko by lęku nie odczuły i ani się nie obejrze­liśmy a już byliśmy na górze i podzi­wia­liśmy panoramę Wisły, w trakcie przejażdżki zrobi­liśmy pamiątkowe zdjęcia a na górze udaliśmy się do kawiarni, w której królował wystrój związany z mistrzem- Adamem Małyszem. Tutaj mieliśmy mały wypadek bowiem przez nieuwagę kilka osób zostało oblanych gorącą czekoladą, na szczęście ucier­piały tylko ubrania a uśmiech na twarzy uczest­ników nie zniknął. Kolejnym punktem wspólnego wędro­wania po wiśle było Muzeum im. Adama Małysza gdzie dostępne dla zwiedza­jących były wszystkie atrybuty z nim związane, narty, ubrania, flagi, podzię­ko­wania i co najważ­niejsze nagrody, które otrzy­mywał za swoje wielo­krotne zwycięstwa. Po tak wielu atrak­cjach zgłod­nie­liśmy i udaliśmy się na obiad do „Naleśni­karni” tam każdy z uczest­ników mógł wybrać dla siebie naleśniki, były pyszne, każdy z nas w całości zjadł swoją porcję. Posileni poszliśmy zobaczyć jeszcze figurę Małysza z białej czekolady i udaliśmy się do autokaru, którym podje­cha­liśmy do Biedronki na ostatnie zakupy na podróż powrotną a po nich do hotelu Gołębiew­skiego gdzie ostatnią atrakcją, na którą wszyscy czekali były pobyt na basenie. 1.5 godziny zleciało nam bardzo szybko, mnogość atrakcji nie pozwalała nam się nudzić. Zjeżdżalnie podnosiły ciśnienie, pobyt w jacuzzi na dworze studził emocje a sauny wytapiały zmęczenie, każdy z nas znalazł więc coś dla siebie. Czas ten jednak przeleciał szybko i trzeba było wracać. Po basenie odpoczę­liśmy chwilę w kawiarni napawając się widokiem pięknego hotelu i autokarem ruszy­liśmy do naszych rodzin. Jecha­liśmy długo ale czas ten wspólnie spędzony nie dłużył nam się. Po 2h jazdy wjecha­liśmy na ostatni wspólny posiłek do Mc Donalds stamtąd z jednym postojem w Lesznie, by pożegnać Kamilę dojecha­liśmy szczę­śliwie do Błoci­szewa, wypoczęci z głową pełną wspomnień.

    Z wyjazdu na wyjazdu wiele osób jest coraz starszych, spora część grupy wchodzi w etap „osiem­nastek” jednak to nie zniechęca ich, jeżdżą dalej, wspólnie tworząc niesa­mo­wicie zgraną grupę. Osoby, które jadąc na pierwszy wyjazd miały 10 lat dzisiaj mają 17 i czekają ferie czy wakacje. Te wspólne wyjazdy stały się dla nas tradycją i kiedy jeden się kończy z utęsk­nieniem czekamy na kolejny by spotkać się ponownie i przeżyć niesa­mowitą przygodę. Tak więc nie pozostaje nic innego jak powie­dzieć: „Do zobaczenia niebawem!”


    GALERIA ZDJĘĆ Z WYJAZDU



    Wakacje letnie 2015

    "Chwila z nimi sprawia, że wszystkie troski uciekają w kąt. Naprawdę chce się żyć."

    W lekko pochmurny poniedziałkowy poranek rozpoczęliśmy kolejną, wspólną przygodę. Po raz 12 dzieci i młodzież pod opieką księdza proboszcza i opiekunek ruszyły nad morze. Tym razem metą naszego wyjazdu był ośrodek Caritas w Podczelu (dzielnicy Kołobrzegu).

    Wspólne wędrowanie rozpoczęliśmy o 7.45 Mszą Św. by potem otoczeni Bożą Opatrznością wyruszyć w drogę. Około 15 dotarliśmy do Kołobrzegu i udaliśmy się do McDonalda na obiad, chętne osoby odwiedziły też główną atrakcję każdego wyjazdu jaką jest Biedronka. Po posiłku pojechaliśmy do miejsca naszego wypoczynku, tam około 17 podzieleni zostaliśmy na dwie grupy (osobno chłopcy i osobno dziewczęta) i zobaczyliśmy miejsca naszego noclegu, sale w których spaliśmy byłe jedyne i oryginalne, pobyt tam na pewno na długo pozostanie nam w pamięci . Po krótkim rozgoszczeniu się zjedliśmy kolację i wróciliśmy do sal aby wskoczyć w stroje kąpielowe po czym ruszyliśmy na plażę by przywitać się z morzem. Pierwszą kąpiel zaliczyli nieliczni ale jak to mówią „do odważnych świat należy”. Po powrocie udaliśmy się na spoczynek dla niektórych noc była bardzo krótka i już po chwili Kamila budziła na śniadanie. Dzień drugi był dniem bardzo aktywnym, pomimo niesprzyjającej od rana pogody, po śniadaniu ciepło ubrani ruszyliśmy do Kołobrzegu zwiedzić molo, droga do pięknej nadmorskiej miejscowości wiodła nas zarówno przez lasy, plażę jak i tereny bagniste by po około 3km wyjść na drogę otoczoną z jednej strony plażą z widokiem na morze a z drugiej pięknymi wielogwiazdkowymi Kołobrzeskimi hotelami. Wielkie było nasze zdziwienie kiedy okazał się, ze została nam do przebycia jeszcze raz taka droga, ale dzielnie ruszyliśmy dalej i stopniowo coraz bliżej pojawiało się molo. Kiedy dotarliśmy zrobiliśmy wspólne pamiątkowe zdjęcia a potem był czas wolny do wykorzystania wg uznania: jedni spędzili go na molo, inni na zakupach pamiątek a jeszcze inni skorzystali z okazji by pójść na lody, gofry i inne smakołyki. Z racji tego, że pogoda się pogarszała opiekunowie doszli do wniosku, że po obiedzie zamiast na plażę udamy się na basen do Ustronia Morskiego , jednak po przyjeździe okazało się, ze na basenie jest za dużo ludzi i mamy wrócić wieczorem. Żeby „wilk był syty i owca cała” skorzystaliśmy z tego, że nie pada i poszliśmy wykąpać się w morzu w Ustroniu, dzieciaki były w swoim żywiole. Atrakcji tego dnia było wiele, na koniec po Mszy Świętej i kolacji zaliczyliśmy jeszcze wspomniany prędzej basen. Po powrocie wszyscy zmęczeni szybko zasnęli by od rana z uśmiechem wkroczyć w kolejny dzień.

    Środa minęła nam równie szybko jak pierwsze dwa dni z tym, że różniła się od poprzednich, miała wymiar bardziej odświętny, bowiem imieniny obchodziła pani Marta, grupa zrobiła niespodziankę i w trakcie śniadania grupowo odśpiewano Sto lat a delegacja złożyła pani Marcie życzenia i wręczyła kwiaty. Dzieciaki w podziękowaniu otrzymały słodka niespodziankę. W świątecznym nastroju po śniadaniu wyruszyliśmy na plażę a tam wg uznania jedni łapali przechodzące przez chmury słońce, inni udając morsów zażywali kąpieli, a jeszcze inni poddawali się zabranej ze sobą lekturze lub zajadali się goframi. Po powrocie z plaży spożyliśmy smaczny obiad i udaliśmy się na dwór by obejrzeć pokaz sztuk walki przygotowany przez Radka, grupa aktywnie brała udział w ćwiczeniach i powtarzała waleczne sztuczki. Po prawie godzinnym pokazie na odpoczynek wróciliśmy na plażę, gdzie po około godzinie plażowania zaczęły gromadzić się nad nami czarne chmury, zdecydowaliśmy się na powrót do ośrodka jednak było już za późno, ulewa złapała nas po drodze i przemoczyła nas do suchej nitki, jednak humory na twarzach pozostały. Po rozwieszeniu ubrań do suszenia wszędzie gdzie była ku temu możliwość, grupa udała się do kaplicy na Mszę Św., która pięknie ukoronowała nam ten pełen wrażeń dzień. W czwartek niestety pogoda nie była już dla nas łaskawa od rana padało, tak więc celem naszej wycieczki tego dnia był Kołobrzeg, zobaczyliśmy tam Konkatedrę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny gdzie naszą uwagę przykuł bardzo duży siedmioramienny gotycki świecznik. Pod katedrą zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie przy pomniku Tysiąclecia i rozeszliśmy się aby zorganizować sobie czas wolny. Po powrocie do ośrodka zjedliśmy pyszny obiad i odprawiliśmy Mszę Św.. Wieczorem z powrotem pojechaliśmy do Kołobrzegu tym razem zatrzymując się w Clubie Rio aby tam rozegrać turniej w Bowling, gra była bardzo emocjonująca, jednak dla uczestników nie liczyła się wygrana a to, że mogliśmy się wspólnie bawić. Po powrocie udaliśmy się na spoczynek, noc ta jednak była długa bowiem jedna z uczestniczek chorowała, jednak szybka reakcja opiekunów zażegnała kryzys i wszystko dobrze się skończyło.

    Piątek był kolejnym zachmurzonym dniem zdecydowaliśmy się więc na wyjazd do Międzyzdroi, chodź km do przejechania było dużo podróż minęła nam bez niespodzianek. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od punktu widokowego na Górze Gosań skąd rozciągał się piękny widok na morze, wg pierwszych planów z wzgórza zejść mieliśmy na plaże i nią dotrzeć na molo jednak przejście okazało się zamknięte i do centrum miasta dojechaliśmy autokarem, skąd poszliśmy oglądać piękne molo na które wiodła ulica zwana „Promenadą Gwiazd”. W Międzyzdrojach grupa tradycyjnie została powiadomiona o czasie wolnym na kupienie pamiątek, indywidualne zobaczenie Alei Gwiazd, Muzeum Figur Woskowych czy Oceanarium, każdy z uczestników mógł wybrać jaką atrakcje chce odwiedzić. W większości przypadków była to jednak słynna Aleja a potem tradycyjnie słodkie gofry. Pogoda się poprawiła i wyszło piękne słońce i aby wykorzystać tę piękną pogodę wieczorem pojechaliśmy do Kołobrzegu na zachód słońca. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć pod kołobrzeską latarnią morską ksiądz zaprosił nas na statek , z którego mieliśmy „tylko” oglądać zachód. Jak wielkie było nasze zdziwienie kiedy nagle „Santa Maria” zaczęła odpływać od brzegu z Nami na pokładzie, nie było już czasu na ucieczkę, część grupy musiała wykazać się nie lada odwagą aby przebyć rejs, jednak piękne widoki zachodzącego słońca zrekompensowały nam cały strach. Z wyprawy powstały piękne zdjęcia i niezapomniane wrażenia. Po powrocie z wieczornej przygody nieuchronnie zbliżała się zielona noc, wyjątkowo minęła ona bardzo spokojnie, niektórzy noc przespali a dla części starszej grupy była ona bardzo długa jednak uwieńczona widokami wstającego dnia. Bowiem o godzinie 4 osiem osób z opiekunką Kamilą wybrało się na wschód słońca, słońce niestety nam się nie pokazało ale bardzo wesoło spędziliśmy wspólnie czas. Dzień wstał co oznaczało, że nieuchronnie zbliża się koniec naszego 12 wyjazdu, po śniadaniu i Mszy Św. udaliśmy się po raz ostatni na plażę, ostatni raz wykąpaliśmy się w morzu i wróciliśmy na obiad po nim był czas na posprzątanie naszych sal i spakowanie walizek. Około godziny 15 wsiedliśmy do autokaru i rozpoczęliśmy podróż powrotną do naszych domów, około 18 zatrzymaliśmy się na kolację w Mc Donalds.

    W Błociszewie byliśmy około godziny 21.30, chodź bardzo zmęczeni to i bardzo zadowoleni z uśmiechami na twarzach powitaliśmy rodziców. Nasza kolejna wspólna przygoda dobiegła końca, pożegnaliśmy się i każdy z nas wrócił do swoich obowiązków. Ten wyjazd jak i wszystkie poprzednie na długo pozostanie w naszej pamięci bo na wspomnienia pracują wspaniali ludzie.

    GALERIA ZDJĘĆ Z WYJAZDU


    Ferie zimowe 2015

    Dzień jak co dzień, rozpoczyna się właśnie drugi tydzień ferii zimowych, niby nic niezwykłego a jednak. Wcześnie rano, bo już o godzinie 4 na kolejny wspólny wyjazd wyjeżdża wraz z księdzem proboszczem i opiekunkami 40 osobowa grupa dzieci i młodzieży. Z Błociszewa grupa wyjechała punktualnie, jednak w nie pełnym składzie. Pierwszy krótki postój odbył się w Lesznie gdzie została powitana Kamila i dalej już wszyscy razem ruszyliśmy w stronę Gór Stołowych.

    Co to byłby za wyjazd bez przygód, już na samym początku zbuntował się nasz autokar, jednak dzięki sprawności pana kierowcy szybko dojechaliśmy do Stacji Kontroli Pojazdów aby podmienić niesprawne części i ruszyć dalej. Grupa chodź namawiana nie miała zamiaru zamienić autokaru na żaden inny. :P Pierwszym dłuższym przystankiem był spacer przez zespół bloków skalnych na wysokości 853 m n.p.m., tworzący malowniczy labirynt, położony w południowo-zachodniej Polsce w Sudetach Środkowych. Po skałkach oprowadzał nas znany już nam prędzej pan przewodnik, tym razem umilił nam czas razem ze swoim psem. Normalne zwiedzanie labiryntu zajmuje około godziny to stosunkowo nie wiele, latem owszem, my jednak zimą pokonaliśmy podwójną drogę dostając się do skał z dolnego parkingu pod górę po śliskiej pokrytej warstwą śniegu i lodu drodze. Jak na najlepsza grupę przystało wszyscy dostaliśmy się na górę i wszyscy (chodź nie zawsze było to łatwe) pokonaliśmy ciasne szczeliny pomiędzy kamieniami.

    Zmęczeni marszem, mokrzy po bitwach na śnieżki szczęśliwie dotarliśmy do autokaru skąd wraz z przewodnikiem podjechaliśmy pod Strzeliniec, wzgórze, na które żeby nacieszyć oczy pięknymi widokami dostać trzeba się pokonując 665 schodów ponieważ nie prowadzi tam żadna inna droga. Grupa zmęczona marszem w śniegu tylko czekała na słowa przewodnika, że może my jednak tam nie będziemy wchodzić i ku zdziwieniu wszystkim w ramach niespodzianki na wzgórze nie wchodziliśmy. Jednak może jeszcze kiedyś tam wrócimy. Pożegnaliśmy brawami pana przewodnika i ruszyliśmy do miejscowości Duszniki Zdrój, gdzie kolejnym punktem pierwszego dnia naszego wyjazdu było Muzeum Papiernictwa. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od bardzo interesującej wystawy dziennej, gdzie oglądaliśmy obrazy przedstawiające różne koguty, jakże ogromne było nasze zainteresowanie… były też osoby chętne do pamiątkowego zdjęcia. Kiedy obejrzeliśmy wystawę czekała na nas pani, która oprowadziła nas po muzeum i opowiedziała historię czerpania papieru. Najlepszą atrakcję pozostawiono nam na koniec, każdy z nas sam czerpał papier metoda ręczną. Jest to jedyne muzeum w Polsce gdzie papier czerpany jest w ten sposób a czerpalnia dostępna jest dla odwiedzających. Po pamiątkowym zdjęciu i odebraniu naszych wysuszonych własnoręcznie wyczerpanych papierów wróciliśmy do autokaru i udaliśmy się w stronę Kudowy po drodze odwiedzając Biedronkę, cóż to byłby za wyjazd bez tej atrakcji. Zmęczeni po intensywnie spędzonym dniu udaliśmy się do domu sióstr Elżbietanek, gdzie spaliśmy. Grupa dowiedziała się, że rano do Wiednia wyruszamy o godzinie 4, początkowo nikt nie uwierzył lecz poważna mina księdza rozmyła wątpliwości. Wieczorem odprawiliśmy mszę św. a po niej udaliśmy się pokojami do kuchni robić kanapki na kolejny dzień. Pierwszy dzień był długi a noc jakby krótsza, najwytrwalsi zasnęli po 2 a pobudka była o 3.

    We wtorek dzień rozpoczęliśmy po 3 od herbaty przed wyjazdem, około 4 policzeni, w 100% składzie ruszyliśmy autokarem do Austrii. Wyspany pan przewodnik początkowo ochoczo chciał z nami rozmawiać jednak gdy zasnęliśmy stwierdził, ze poczeka aż będzie rano. Około 9 dojechaliśmy szczęśliwie do Austrii, gdzie w Polskim kościele odprawiliśmy mszę św. Po niej udaliśmy się na zwiedzanie Wiednia, pogoda nas nie rozpieszczała bowiem od początku naszego wjazdu do Austrii padało, jednak to nas nie zniechęciło, przeszliśmy całą zaplanowaną trasę oglądając po drodze najważniejsze atrakcje tego miasta m.in. zobaczyliśmy Belweder, katedrę św. Szczepana, Hofburg. Zmęczeni i przemoczeni zostaliśmy zaprowadzeni do restauracji gdzie oprócz pysznego jedzenia mogliśmy zaopatrzyć się w pamiątki. Około 17 nadszedł kres naszego zwiedzania Austrii, udaliśmy się w drogę powrotną do Kudowy. W autobusie zagościła cisza, jak się później okazało była to cisza przed burzą. Po powrocie do miejsca naszego wypoczynku Kamilę zaczęli odwiedzać uczestnicy zgłaszając rożnego rodzaju dolegliwości. Jedni przychodzili z przeziębieniem, innych bolały głowy jednak najwięcej było odparzonych stóp. Całodzienny deszcz i wysoka temperatura jak na tę porę roku spowodowały, że po całodziennym spacerze, niektóre nogi odmówiły posłuszeństwa. Jednak po kilku zabiegach wszystko wróciło do normy, grupa nad ranem zasnęła o to by rano rozpocząć ostatni wspólny dzień zimowej przygody.

    W środę spaliśmy do 7 30, zjedliśmy przygotowane przez nas śniadanie, spakowaliśmy się i udaliśmy na 9 na mszę św. Po mszy śpiewem za gościnę podziękowaliśmy siostrze przełożonej i udaliśmy się w drogę powrotną do naszych domów, jednak to nie koniec atrakcji. W planie naszego wyjazdu pozostało ich jeszcze kilka. Przejechaliśmy około 60km dojeżdżając do Zieleńca gdzie główną atrakcją był wyciąg, którym dostaliśmy się do Czech, gondole zabierały co 4 minuty po 8 osób, kiedy cała grupa wjechała do góry stoczyliśmy bitwę na śnieżki, nie obyło się bez pomocy medycznej, Kamila w swoim żywiole pomagała panu, który nieszczęśliwie upadł schodząc z wyciągu, na szczęście wszystko dobrze się skończyło, potem przeszliśmy kawałek do schroniska. Tam zjedliśmy zupę, odpoczęliśmy i wróciliśmy z powrotem, oczywiście na dół zjeżdżając tym samym wyciągiem. Kiedy wszyscy zjechali udaliśmy się do autokaru aby podjechać do Kletna, bowiem jaskinia Niedźwiedzia, którą tam odwiedziliśmy była ostatnim punktem naszego wyjazdu. Jaskinię zobaczyliśmy podzieleni na 3 grupy, każda z grup wchodziła ze swoim opiekunem i przewodnikiem, czas zwiedzania wynosił około 40 minut, jaskinia to prawdziwy cud natury, piękne wyrzeźbione przez nią ściany, naturalnie powstałe koryta wodne i długie, głębokie korytarze zrobiły na nas duże wrażenie.

    Po wszystkich tych atrakcjach nadszedł czas na powrót do domów. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze restaurację McDonald żeby się posilić i rozstaliśmy się po to żeby spotkać się latem kolejny raz. Około godziny 21 w Lesznie ulubioną grupę ze łzami w oczach pożegnała Kamila, reszta grupy szczęśliwie dotarła do Błociszewa około 22.

    Wyjazd jak każdy poprzedni obfitował w wiele fajnych doświadczeń, były chwile słabości ale tych, które dawały radość było dużo więcej, umocnieni wspólnym byciem razem czekamy na kolejny wspólny wyjazd.

    GALERIA ZDJĘĆ Z WYJAZDU


    Wakacje letnie 2014

    Kolejna długo wyczekana wakacyjna przygoda grupy dzieci i młodzieży z parafii w Błociszewie rozpoczęła się w poniedziałek 28 lipca. Wspólne wakacje w Kaszczorze rozpoczęto Mszą Św. i nowenna do św. Rity o godzinie 9.00 po niej grupa 28 osób wsiadła do autobusu i wyruszyła do Kościana.

    W Kościanie, niedaleko stacji kolejowej na grupę czekała zniecierpliwiona już i tęskniąca Kamila . Około 10.30 została szczęśliwie odebrana i pełna radości dołączyła do grupy. Drugi przystanek zaliczyliśmy kawałek dalej na stacji benzynowej gdzie w trakcie krótkiej przerwy czekaliśmy na drugą z opiekunek panią Wiesię, która równie stęskniona dołączyła do nas i już w pełnym składzie ruszyliśmy do miejsca naszego zakwaterowania, w tym roku był to Zespół Szkół w Kaszczorze. W trakcie podróży grupę podzielono na 3 mniejsze i przydzielono opiekunów, w tym roku były małe zmiany bowiem opiekunką najmłodszej grupy dziewczynek została pani Wiesia, grupę sześciu najstarszych dziewcząt miał zaszczyt otrzymać ksiądz Sławek :D a dziewiątką chłopców tradycyjnie opiekowała się pani Kamila. Na miejsce dotarliśmy około 12 po zakwaterowaniu się w trzech salach lekcyjnych, po zarezerwowaniu miejsc na materacach i karimatach udaliśmy się na obiad. Po obiedzie poszliśmy pierwszy raz przywitać się z jeziorem. Droga nad nie wiodła przez zamieszkiwaną przez nas miejscowość, dalej przez długą leśną drogę żeby w końcu docierając do Wielenia iść wzdłuż domków i ośrodków letniskowych, barów i restauracji cały czas widząc jezioro, czego nie można powiedzieć o plaży :P. Przejście całej trasy to około 3km ale kto dałby rade jak nie my? Dotarliśmy nad jezioro i rozpoczęliśmy kąpiel. Po 3km powrotnym spacerze zjedliśmy kolację i chętni pograli jeszcze na sali gimnastycznej w piłkę, był też trening Karate. Pierwsza noc nie należała do łatwych bowiem chrapanie, uderzanie różnymi częściami ciała o podłogę rozchodziło się echem po szkole ale zleciała szybko i rano dzień drugi rozpoczęliśmy Mszą Św.. Dzień przeleciał nam na plaży na jedzeniu lodów, kąpieli w jeziorze, wspólnych rozmowach oraz zawodach sportowych prowadzonych przez panią Wiesię, odbyły się one pomiędzy południowym a wieczornym spacerem na plażę. Zawody sportowe w eleganckim stylu wygrała grupa druga, której kapitanem była Joanna Potocka. Rywalizacja, rywalizacją ale tworzymy grupę i nagrody za zajęcie wszystkich trzech miejsc były takie same.

    W środę podobnie jak we wtorek korzystając z pięknej pogody zażywaliśmy kąpieli w wieleńskim jeziorze. Część grupy w trakcie plażowania została zaproszona na kręgle do wesołego pana Jurka, nagrodą w turnieju była wata cukrowa. W grupie chłopców nagrodę otrzymał Mikołaj Gronek natomiast w grupie dziewczynek najlepsza była Aleksandra Lichota, trzecią watę cukrową otrzymał Krzysztof Nowak za sędziowanie zawodów. Zabawa była super!. Po powrocie do ośrodka odbyła się nasza kolacja na świeżym powietrzu, tego dnia było ognisko. Oprócz kiełbasek dużym zainteresowaniem zwłaszcza przez opiekunki cieszyła się sałatka z fetą i bagietka z masłem czosnkowym. W trakcie naszego ogniska nie zabrakło tańców, śpiewów zdjęć „każdy z każdym”, nie obyło się niestety bez poparzenia, walczyliśmy również z komarami jednak mimo wszystko nasze towarzystwo wynagrodziło nam te gorsze momenty. Po zakończonym ognisku grupa „dziewięciu wspaniałych” wynosiła ławki, byli do tego stopnia zaoferowani ich wynoszeniem, że jedną z nich wynieśli razem z siedząca na niej opiekunką Kamilą, niestety nie donieśli, koniec końców obyło się bez większych ofiar i wszystko dobrze się skończyło. Ponieważ minione dni były bardzo gorące część grupy uszkodziła sobie stopy i nabawiła się odparzeń w formie bąbli, aby ulżyć w cierpieniu wieczorem odbyła się medyczna akcja przebijania bąbelków, Kamila zrobiła wszystko by na drugi dzień Ci, którym przytrafiła się tak przygoda mogli stanąć na nogi i chodzić bez bólu. Strach w oczach pacjentów był duży ale udało się!  W czwartek niestety obudził nas deszcz, wtedy już było wiadomo, że plaży tego dnia nie odwiedzimy. Jednak nasz niezastąpiony ksiądz Sławek nad wszystkim czuwa i ma doskonałe pomysły na taką pogodę. Do południa odbyły się mecze na sali gimnastycznej a resztę czasu wolnego przed obiadem spędziliśmy w sali komputerowej. Po pysznym posiłku zaopatrzeni w ręczniki, stroje kąpielowe i pieniądze ruszyliśmy autobusem do Wolsztyna. Pierwszym punktem naszej popołudniowej wycieczki było zwiedzanie Parowozowni, które zakończyliśmy wspólnym pamiątkowym zdjęciem. Kolejnym GŁÓWNYM punktem wyjazdu było odwiedzenie wyczekanej przez wszystkich Biedronki, zakupy były ogromne, a głównym towarem zwłaszcza w męskiej grupie wyjazdu był sok pomarańczowy z cząsteczkami miąższu. Po zakupach pojechaliśmy na basen, czas na nim zleciał nam bardzo szybko i trzeba było wracać. W drodze powrotnej odwiedziliśmy platformę widokową w Olejnicy, z której podziwialiśmy piękno natury. Punktem do, którego zmierzaliśmy stał się Wieleń, w którym o godzinie 19.00 uczestniczyliśmy we Mszy Świętej. Około godziny 20.00 udaliśmy się do Santana Club na bowling, rywalizacja odbywała się na trzech torach, w grupach, czas tutaj szybko minął i ciemną nocą wróciliśmy do Kaszczoru.

    Przedostatniego dnia naszego wspólnego pobytu w gminie Przemęt od rana pożegnaliśmy śpiewem i tańcem pana dyrektora szkoły, w której mogliśmy spać i zostaliśmy poproszeni o złożenie znicza i modlitwę pod pomnikiem Powstańców w Kaszczorze. Obowiązek spełniliśmy po drodze idąc na plażę, na miejscu wysłuchaliśmy historii pomnika, którą opowiedziała nam pani Wiesia, po modlitwie i pamiątkowym wspólnym zdjęciu udaliśmy się nad jezioro. Tego dnia szliśmy jeszcze dalej po to by młodsza część grupy mogła skorzystać z placu zabaw „Małpi gaj” a starsza część uraczyć się wspaniałymi goframi. Czas do obiadu upłynął nam w przemiłej atmosferze jednym na zabawie w wodzie, innym na plażowaniu a jeszcze innym na grze w karty. Na obiad podzieliliśmy się na dwie grupy i pojechaliśmy po kolei do Kaszczoru bryczką a po posiłku z powrotem na plaże również jechaliśmy tym lubianym przez wszystkich środkiem transportu. Większość popołudnia znaczna część grupy spędziła na rywalizacji w konkursie o najlepszy zamek z piasku. Odbył się też turniej siatkówki plażowej, w którym udział brała Jagoda i ze swoim zespołem zdobyli I miejsce. Te wszystkie atrakcje zorganizowano z okazji Rodzinnego Festynu, który odbywał się na plaży. Wieczorem uczestniczyliśmy drugi już raz we Mszy Św. w Sanktuarium Matki Bożej Ucieczki Grzeszników w Wieleniu. Po powrocie spacerem do ośrodka odwiedzi li nas przemili goście z Kwilcza, specjalnie dla nich odbył się pokaz talentu gry na bębnie Karolinki Bąkowskiej wraz ze śpiewem Marysi, Marty i Darii. Późnym wieczorem rozpoczęliśmy ostatnią tradycyjną „zieloną noc”, zabawom z pastą nie było końca jednak późną nocą większość grupy zapadła w sen. Byli tez jednak tacy, którzy całą noc spędzili na rozmowach, grze w karty, wspomnieniach poprzednich wyjazdów. Czas ten wykorzystany został w 100% . Sobotę- ostatni dzień naszej wspólnej wakacyjnej przygody rozpoczęliśmy od wspólnej Mszy Św. i śniadania, po posiłku udaliśmy się na plażę, na której część grupy odpłynęła w niebyt odsypiać „zieloną noc” , pozostali brali udział w konkursach organizowanych na plaży, korzystali z ostatnich chwil w jeziorze i smakowali lodów. Po powrocie i obiedzie był czas na spakowanie się i odniesienie bagaży do autobusu.

    Nastąpiła chwila, której nie lubią zarówno uczestnicy jak i opiekunki, czas pożegnalnego apelu i podziękowań, były łzy szczęścia i smutku, podziękowania z ust uczestników skierowane w stronę opiekunów, wspólna piosenka i wspólne zdjęcia. Nie był to jednak koniec naszej przygody bowiem ostatnimi punktami naszego wyjazdu były basen „Akwawit” w Lesznie i kolacja w restauracji Mc’ Donald. Czas w Aquaparku wykorzystaliśmy najlepiej jak się dało, największą furorę zrobiła odkryta zjeżdżalnia, w której zabawę siniakami przepłaciła opiekunka Kamila, jednak radości było bardzo dużo. Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyło się Jacuzzi, w którym odpoczywaliśmy po emocjonujących zjazdach. Ostatnim punktem naszego wspólnego letniego wyjazdu był wspólny posiłek w Mc’ Donaldzie a po nim nastąpił czas pożegnania dla Kamili, która opuszczała grupę w Lesznie, po uściskach, ciepłych słowach i machaniu z autobusu grupa odjechała do Błociszewa na spotkanie z rodzicami.

    Kolejny jubileuszowy 10 wyjazd dobiegł końca. W trakcie ich wszystkich wspólnie przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil, były dni lepsze i gorsze. Byliśmy razem w zdrowiu i w chorobie, pocieszaliśmy się nawzajem w trakcie smutku i dzieliliśmy radością z pięknych chwil. To co udało nam się razem zobaczyć to zasługa niezastąpionego księdza Sławka, który pozyskując dla nas sponsorów pokazuje nam takie miejsca, których sami nie zobaczyli byśmy a które nie tylko bawią ale również uczą. Dziękujemy!


    Ferie zimowe 2014

    Zimowy poranek 10 lutego 2014 roku dla grupy dzieci i młodzieży z parafii p.w. św. Michała Archanioła w Błociszewie rozpoczął się bardzo wcześnie, bowiem o godzinie 5 zgromadzeni na parkingu przy kościele rozpoczęli wspólnie kolejny wyjazd. Ksiądz proboszcz przedstawił opiekunki panią Magdę, którą grupa już znała i panią Martę, która chodź na wyjazd jechała z Nami po raz pierwszy znana była przez grupę już wcześniej.

    Pierwszy krótki postój odbył się w Lesznie gdzie do grupy dosiadła się ostatnia opiekunka Kamila. Grupę tradycyjnie podzielono na 3 mniejsze i przydzielono opiekunów, pani Marta zastępując panią Wiesię zajęła się grupą starszych dziewcząt. W komplecie wyruszyliśmy do Kotliny Kłodzkiej. Naszą zimową przygodę rozpoczęliśmy w Międzygórzu od zdobycia Iglicznej- góry w Sudetach Wschodnich w Masywie Śnieżnika, wniesienie, które zdobyliśmy ma wysokość 845m n. p. m. Wyruszyliśmy z parkingu i rozpoczęliśmy wspólne wędrowanie. Na pierwszy odpoczynek zatrzymaliśmy się w połowie trasy i zobaczyliśmy znajdujący się na tej wysokości Ogród Bajek w Międzygórzu. Po zwiedzeniu tego bajecznego miejsca, zrobieniu pamiątkowych fotografii ruszyliśmy dalej, druga część wędrówki miała bardziej strome wzniesienia, jednak pomimo zmęczenia szliśmy by około godziny 12 znaleźć się na szczycie w Sanktuarium u stóp Matki Boskiej Śnieżnej. W kościele wysłuchaliśmy historii powstania sanktuarium i wspólnie odprawiliśmy Mszę Św. Po mszy przyszedł czas na krótką przerwę śniadaniową. Zanim ruszyliśmy w drogę powrotną ustawiliśmy się do pamiątkowego zdjęcia, nie obyło się też przez przykrego incydentu jakim było otarcie się kilku osób o bramę i zabrudzenie odzieży smarem, którego jakimś cudem nikt wcześniej nie zauważył . Nie było jednak czasu na przejmowanie się plamami, ruszyliśmy w dół. Droga powrotna zleciała nam dużo szybciej (szliśmy z górki) z przygodami- nie obyło się bowiem bez kilku (niegroźnych na szczęście) upadków. Pod koniec drogi zobaczyliśmy piękny wodospad Wilczki, sfotografowaliśmy go z każdej strony i wróciliśmy do autokaru. W autokarze zjedliśmy drugie śniadanie i dotarliśmy do Złotego Stoku gdzie w planach mieliśmy zwiedzenia kopalni złota.

    Pod wejściem podzieliliśmy się na dwie grupy, grupa z podstawówki poszła na zwiedzanie pierwsza. Po kilku minutach i po drugą grupę przyszedł przewodnik i ruszyliśmy. Na wstępie poznaliśmy kilka zasad, usłyszeliśmy historie powstania kopalni, dowiedzieliśmy się jaką trasą pójdziemy, poznaliśmy nazwy podziemnych korytarzy. Do kopalni wjechaliśmy kolejką. W trakcie wycieczki zwiedziliśmy sztolnię „Gertruda” w której znajduje się muzeum a w nim przedstawiono atrapy sztabek złota, co ciekawe były one bardzo ciężkie, o czym mogliśmy się przekonać podnosząc je, zobaczyliśmy też narzędzia do jego wydobywania oraz ubiór górników. Kolejną tym razem „mrożącą krew w żyłach” atrakcją było przejście przez tzw. „Chodnik śmierci”. Efekty specjalne użyte w tym korytarzu przestraszyły nie na żarty nawet opiekunów. Dużo radości przysporzyła nam zjeżdżalnia w kopalni z której skorzystaliśmy zamiast schodów, by zjechać jeszcze głębiej po to aby zobaczyć jedyny w Polsce podziemny wodospad. Na powierzchnię wyjechaliśmy lubianą przez wszystkich uczestników podziemną kolejką.

    Po godzinach pełnych wrażeń autokarem ruszyliśmy do miejscowości Duszniki Zdrój, miejsca naszego noclegu. Po drodze tradycyjnie już wstąpiliśmy do Biedronki po prowiant na kolację i śniadanie następnego dnia. Na nasz nocleg udaliśmy się do domu wypoczynkowego prowadzonego przez Siostry Elżbietanki. Po rozlokowaniu się po pokojach grupa starszych dziewcząt uszykowała kolację, po dniu pełnym wrażeń zasiedliśmy wspólnie do stołu.

    Drugiego dnia naszej wspólnej przygody pobudka była bardzo wcześnie. Grupa chłopaków, których zadaniem było przygotowanie śniadania i prowiantu na drogę powitała dzień o godzinie 5:15. Zwarci i gotowi zaczęli przygotowywanie posiłku, poszło im sprawnie i około godziny 6:30 zgromadziliśmy się wszyscy w kaplicy i wzięliśmy udział we Mszy Św. Po śniadaniu wyruszyliśmy do Pragi, której zwiedzanie mieliśmy w planach tego dnia. Naszą podróż rozpoczął razem z Nami pan przewodnik, którego wszyscy uczestnicy wycieczki na pewno wspominać będą z uśmiechem na twarzy. Po przekroczeniu granicy nasz autokar zatrzymany został przez kontrolę, nie obyło się bez przygód . W rezultacie jednak wszystko zakończyło się szczęśliwie i ruszyliśmy w dalszą drogę. Zwiedzanie Pragi rozpoczęliśmy od zobaczenia tradycyjnej zmiany warty, dalej przeszliśmy na stare miasto aby zobaczyć Zamek Praski, staromiejski rynek, Katedrę św. Wita oraz zrobić zdjęcia. Około 12 wróciliśmy na plac Zamku Praskiego aby wziąć udział w uroczystej zmianie warty w czasie której dwa regimenty przekazywały sobie nawzajem sztandar Prezydenta Republiki Czeskiej.

    Po zmianie warty pan przewodnik poprowadził nas czeskimi uliczkami i pokazał piękne widoki. Schodząc z wzniesienia na, którym znajdowała się katedra przeszliśmy obok „Złotej uliczki” i udaliśmy się na słynny most Karola, po poznaniu jego historii chętni mogli dotknąć figury prezbitera Jana Nepomucena i pomyśleć życzenie, które według legendy może się spełnić. Schodząc z mostu udaliśmy się do tradycyjnego czeskiego baru, w którym zjedliśmy zupę. Po posiłku każdy z nas mógł znaleźć coś dla siebie, w trakcie trwającego około godziny czasu wolnego. Po zebraniu się pan przewodnik zaprowadził nas na stację metra skąd metrem właśnie, udaliśmy się na drugi koniec miasta, gdzie czekał już na nas nasz autokar. Dla większości z nas była to pierwsza wyprawa podziemnym pociągiem. W drodze powrotnej do Dusznik pomimo zmęczenia po całym dniu na nogach odwiedziliśmy Biedronkę .

    W środę ostatniego dnia naszego zimowego wyjazdu wyjechaliśmy około godziny 9. Po Mszy Św. , posprzątaniu pokoi i śniadaniu udaliśmy się do Skalnego Miasta. Zanim rozpoczęliśmy nasz spacer pokonaliśmy drogę 100 zakrętów, dla wielu było to o wiele za dużo, zatykające się uszy nie dawały nam spokoju a przepaść towarzysząca nam obok drogi nie zachęcała. Mimo tego daliśmy radę i dotarliśmy po bramę skąd rozpoczęliśmy wędrówkę. Wielkość skał przerażała ale taż zachwycała swoim pięknem, układ mostów i dróg pomiędzy nimi wywoływał zachwyt a dopełnieniem piękna tego miejsca były zobaczone przez nas dwa piękne wodospady. Trasa choć zajęła nam prawie 2 godziny była bardzo ciekawa. Po powrocie do autokaru ruszyliśmy dalej. Dojechaliśmy do Czermnej – części miasta Kudowa Zdrój gdzie zobaczyliśmy wnętrze kaplicy czaszek. Usłyszeliśmy historię jak owe szczątki się tam znalazły oraz zobaczyliśmy kilka ciekawych przypadków kości.

    Atrakcjom tego dnia nie było końca, kolejnym przystankiem były Wambierzyce, gdzie zwiedziliśmy Sanktuarium Matki Bożej Wambierzyckiej Królowej Rodzin. Usłyszeliśmy od pana przewodniki historię jej powstania oraz krótką historię wsi, która swoim układem podobna jest do Betlejem. Po powrocie do autokaru podziękowaliśmy za obecność panu przewodnikowi i ruszyliśmy w dalszą drogę do Wrocławia. Tam czekała na nas atrakcja wieczoru: Wrocławski Aquapark. Pomimo dnia pełnego wrażeń nie było widać zmęczenia, a doskonała zabawa nie opuszczała nas ani na chwilę. Zjeżdżalnie, baseny zewnętrzne, dzika rzeka i morskie fale były częścią wspaniałego wyjazdu, którego się nie zapomina .

    Jak wiadomo nie od dziś „woda wyciąga” tak więc głodni i spragnieni udaliśmy się na posiłek do naszej ulubionej restauracji –Mc Donalda. Mogłoby się wydawać, że po takiej dawce emocji każdy normalny uczestnik wyjazdu zaśnie w autokarze ale nie My . Pan kierowca miał dla nas niespodziankę specjalną, karaoke puszczone na ekranach zamiast nas uśpić tchnęło w nas nowym pokładem niewykorzystanej energii i co sił w płucach zaśpiewaliśmy wszystkie puszczone piosenki. To co się zaczęło w końcu niestety musiało się skończyć i nadszedł czas na pierwsze pożegnania bowiem w Lesznie wysiadała Kamila. Z bólem serca i łzami na policzkach opuściła autokar i grupę po to by zatęsknić i spotkać się kolejny raz.

    Wyjazd ten pokazał nam wiele, wielu z nas nie miało pojęcia o takich miejscach na ziemi, niektórzy pokonując własne słabości dotarli na „swój” szczyt inni pomagali w drodze po to by ktoś jeszcze mógł dostrzec coś co by go zachwyciło. Byli też tacy, którym udało się przezwyciężyć jakieś swoje uprzedzenia i lęki. Te wyjazdy dla każdego znaczą coś innego ale razem tworzymy niepokonaną grupę.

    DZIEŃ PIERWSZY
    DZIEŃ DRUGI
    DZIEŃ TRZECI


    Wakacje letnie 2013

    29 lipca 2013 roku grupa dzieci i młodzieży z parafii w Błociszewie wraz z niezastąpionym księdzem proboszczem i opiekunkami Wiesią, Kamilą i Magdą wyruszyli na kolejny wspólny wyjazd. Tym razem motywem przewodnim wyjazdu był nasz kochany pasterz i ojciec Jan Paweł II, krocząc jego śladami zwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc.

    Około godziny 6 wyjechaliśmy z Błociszewa, aby około godziny 11 dojechać do Częstochowy. Dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce, podzieliliśmy się tradycyjnie na trzy grupy (opiekunką starszych dziewczyn została Wiesia, młodszymi zaopiekowała się Magda, Kamila przejęła grupę chłopaków) i wyruszyliśmy by zwiedzić Salę rycerską, Skarbiec i Arsenał. Bo odwiedzeniu muzeów wybraliśmy się na wieżę, pomimo tego, iż atrakcja ta nie była obowiązkowa cieszyła się bardzo dużym zaangażowaniem, wspinając się na górę doliczyliśmy się ponad pięciuset schodów. Zmęczeni dotarliśmy na górę, jednak widoki jakie zobaczyliśmy wynagrodziły nam cały trud tych stopni. Około 12 była możliwość skorzystania ze spowiedzi i około 12.30 udaliśmy się do kaplicy cudownego obrazu by uczestniczyć we mszy świętej. Mieliśmy okazję brać w niej czynny udział, czytaliśmy czytania, śpiewaliśmy psalm, oraz modliliśmy się do Matki Bożej Jasnogórskiej poprzez nasz piękny śpiew. Dla wielu z nas nabożeństwo to było wielkim przeżyciem. Po wspólnej Mszy Świętej z naszymi intencjami, prośbami i podziękowaniami udaliśmy się po kolanach wokoło ołtarza z wizerunkiem Matki Bożej. Pobyt na Jasnej Górze uwieczniliśmy na grupowych zdjęciach. Grupa dostała 1,5 godziny czasu wolnego w czasie, którego kadra opiekuńczo- wychowawcza udała się na pyszne lody, a następnie po zakupy do słynnej już i często przez nas odwiedzanej Biedronki po prowiant na śniadanie. Około godziny 18 dojechaliśmy do miejsca naszego zamieszkania- Domu Pielgrzyma w Kalwarii Zebrzydowskiej. Po zaaklimatyzowaniu się w pokojach, rozpakowaniu i przez wszystkich bardzo wyczekiwanym prysznicu rozpoczęliśmy pierwszą noc. Grupa chłopaków została poinformowana, ze rano muszą wstać godzinę wcześniej, ponieważ przygotowują śniadanie. Brak reakcji z ich strony został odebrany jako akceptacja sytuacji. We wtorek rano chłopcy sprawnie przygotowali pyszne kanapki. Przed południem udaliśmy się na drogę krzyżową. Stacje usytuowane były na lekkich wzniesieniach wokoło sanktuarium, a po Dróżkach Kalwaryjskich którymi szliśmy wędrował kiedyś Jan Paweł II. Pogoda tego dnia nas nie oszczędzała, jednak po 35 stopniowym poniedziałkowym upale nikt nie narzekał na deszcz i lekką burzę. Po powrocie i krótkim odpoczynku udaliśmy się autokarem do Wadowic, rodzinnego miasta Jana Pawła II. Pierwszym punktem, który odwiedziliśmy była Bazylika Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, w której zobaczyliśmy chrzcielnicę, w której ochrzczono Karola Wojtyłę. Zwiedziliśmy też replikę domu rodzinnego Jana Pawła II. Po zwiedzaniu podzieliliśmy się na dwie grupy (jedna poszła na obiad, część drugiej grupy udała się z Kamilą na pyszne wadowickie kremówki). Pomimo słodkiego deseru, obiad szybko znikł z naszych talerzy a za pyszne pierogi nagrodziliśmy kucharzy i obsługę brawami. Po powrocie do Kalwarii udaliśmy się na mszę, którą odprawiliśmy w jednej z kaplic w sanktuarium. Wieczorem grupa starszych dziewczyn przygotowała prowiant na następny dzień i udaliśmy się na spoczynek. Ta noc dla jednej z opiekunek była wyjątkowo długa gdyż grupa chłopaków nie wykazywała zmęczenia po całym dniu.

    W środę wstaliśmy wcześnie gdyż już około godziny 9 po mszy świętej i śniadaniu udaliśmy się autokarem do Bochni. Tam po przyjeździe zwiedzaliśmy kopalnię soli. Kamila pokonując swój lęk weszła do windy. Dzięki swoim niezastąpionym podopiecznym w czasie zjazdu i wjazdu nie miała czasu by zastanawiać się co się dzieje wokoło, za co jest bardzo wdzięczna . Wycieczkę w podziemiach rozpoczęliśmy od przejażdżki przez kopalnię kolejką. Podzielono całą grupę na dwie mniejsze i wyruszyliśmy. Mimo niskiej temperatury dziewczyny liczyć mogły na chłopaków, a raczej na ich ciepłe bluzy i kurtki, które chętnie pożyczali. Multimedialna ścieżka, postacie w 3D, zjeżdżalnia oraz kaplica św. Kingi przez środek, której przechodzą tory zrobiły na nas wszystkich ogromne wrażenie. W drodze powrotnej do miejsca naszego zamieszkania wstąpiliśmy do oczekiwanej przez nas wszystkich Biedronki. Grupa rozbiegła się po sklepie a opiekunki zajęły się zakupami na śniadanie, na kolejny dzień. Jakież było zdziwienie klientów spoglądających na nas, jak wkładamy do wózka 20 chlebów. Po zakupach udaliśmy się na posiłek, jakim była pyszna pizza w restauracji o nazwie „I love pizza”. Zmęczeni ale bardzo zadowoleni wróciliśmy do Kalwarii. W czwartek po śniadaniu zwiedziliśmy sanktuarium, w którym nocujemy. Po krótkiej wycieczce pojechaliśmy do Łagiewnik. Zaczęliśmy od zwiedzenia Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Mszy Świętej, wysłuchaliśmy historii o życiu siostry Faustyny, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Chętni z Kamilą weszli na wieżę i podziwiali widoki, po zejściu była chwila wolnego czasu, po którym ruszyliśmy dalej. Spacerkiem przeszliśmy przez kładkę do Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się”. Tam zwiedziliśmy centrum z przewodnikiem, szczególnie w pamięci zapadła nam kaplica Jana Pawła, w której znajduje się jego płyta nagrobna oraz relikwie, tam też zaśpiewaliśmy Barkę i wysłuchaliśmy historii o powstaniu centrum. Kolejne zwiedzane przez nas kaplice wykończyły najmłodszą uczestniczkę wyjazdu Karolinkę, którą śpiącą w drodze powrotnej do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia niósł na swoich ramionach Bartek. Po nabożeństwie był czas na zakup pamiątek. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze Tyniec, a w nim Opactwo Benedyktynów- tam naszym niezastąpionym przewodnikiem była Wiesia, która w kilku zdaniach opowiedziała nam historię tego miejsca. Następnie zrobiliśmy zakupy i wjechaliśmy do „I love pizza” na obiad. Jak na tę restaurację przystało obiad był wyśmienity.

    Przedostatni dzień naszego wyjazdu rozpoczęliśmy śniadaniem na którym ksiądz Sławek poinformował nas o planach na ten dzień. Dowiedzieliśmy się, że jedziemy do Krakowa gdzie mamy do zwiedzenia kilkanaście miejsc- czas na to zwiedzanie to dwa dni. Jednak jeśli uda nam się zwiedzić wszystko jednego dnia to w sobotę odpoczniemy nad jeziorem. Pomysł ten był strzałem w dziesiątkę i wszyscy stwierdzili, że kto jak kto, ale nasza grupa da radę na pewno! Zaczęliśmy od zwiedzenia miejsca gdzie znajduje się Bazylika Męczeństwa Św. Stanisława Na Skałce. Tam kolejny raz mieliśmy przyjemność posłuchać historii opowiedzianej przez naszą kochaną Wiesię. Na mszę św. udaliśmy się do Parafii Augustianów pw. Św. Katarzyny Aleksandryjskiej gdzie znajduje się figura i relikwie św. Rity- patronki od spraw trudnych i beznadziejnych. Nabożeństwo tradycyjnie uwieczniliśmy czynnym udziałem i pięknym śpiewem, codziennie kierowanym przez Magdę, która grając na gitarze doskonale radziła sobie z grupą dziewczynek w chórku. Kolejnym punktem tego dnia było zwiedzanie Katedry na Wawelu z naszym kochanym prywatnym przewodnikiem . Stamtąd udaliśmy się do centrum Krakowa, pod Sukiennice gdzie czekaliśmy w dwóch grupach na zwiedzanie muzeum- podziemi rynku krakowskiego. W muzeum było bardzo ciekawie, każdy znalazł coś dla siebie. Multimedialne stanowiska, sale filmowe, ciekawe eksponaty, para na której wyświetlał się obraz, przeszklony dach a na nim fontanna rynku krakowskiego to wszystko sprawiło, że muzeum to było miejscem bardzo ciekawym. Po zwiedzaniu mieliśmy czas wolny, po nim odwiedziliśmy jeszcze Kościół Mariacki i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. W drodze do autobusu odwiedziliśmy najbardziej wyczekiwaną atrakcję jaką była Biedronka, kupiliśmy kolejnych 20 chlebów  i wróciliśmy do Kalwarii, po drodze zjadając pyszną pizze w naszej ulubionej restauracji. Po powrocie rozpoczęliśmy wstępne pakowanie i sprzątanie pokoi przed jutrzejszym powrotem do naszych domów. Spędzaliśmy ostatnie godziny wieczorne siedząc na ławkach i podziwiając piękny zachód słońca rozmawiając i pijąc kawę, aby nie zasnąć w „zieloną noc” :P. Ostatnia noc z początku dość rozrywkowa minęła nam szybko. W sobotę po ostatniej mszy św. w Kalwarii udaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy w drogę powrotną do Błociszewa. Przed Ostrowem Wielkopolskim udaliśmy się na plaże i wykąpaliśmy się w jeziorze. W Ostrowie wysiadała Kamila, nadszedł ten moment, którego nie lubimy- moment pożegnania. Jednak świadomi tego, że zobaczymy się już wkrótce rozstaliśmy się z uśmiechem na naszych twarzach. Reszta grupy odwiedziła jeszcze restaurację Mc Donald, w której zjedli posiłek i około godzinny 21:15 zostali powitani w Błociszewie przez swoje rodziny. Wyjazd ten było nieco inny od poprzednich, cały tydzień kroczył z Nami Jan Paweł II. Zwiedziliśmy miejsca w których bywał, mieszkał czy pracował. Jest naszym autorytetem a dzięki temu, że mieliśmy okazję przeżyć ten wyjazd poznaliśmy Go jeszcze bliżej.

    Z wyjazdu na wyjazd poznajemy się coraz bardziej, uczymy się co nawzajem lubimy a co sprawia nam przykrość. Jesteśmy razem w zdrowiu i w chorobie, w upale i w deszczu, w sytuacjach wesołych oraz tych smutnych. Wyjazdy te pomagają nam się lepiej poznać i wytwarza się między Nami cudowna więź. Ze zniecierpliwieniem czekamy na kolejny tym razem zimowy wspólny wypoczynek.


    Ferie zimowe 2013

    Grupa dzieci i młodzieży z parafii w Błociszewie tradycyjnie już wyjechała na trzydniowy wyjazd w ferie zimowe. Wraz z młodzieżą w wyjeździe udział brał niezastąpiony i jedyny w swoim rodzaju ksiądz Sławek, Kamila (już miesiąc prędzej odliczająca dni do wyjazdu), Wiesia (również bardzo stęskniona za dzieciakami) oraz Magda i Mateusz- rodzeństwo, które mimo tego, że jechali z grupą po raz pierwszy doskonale poradziło sobie w opiece nad nimi.

    Wyjechaliśmy w środę około godziny 6 rano, mimo nie najlepszej aury za oknem cała grupa stawiła się na zbiórkę punktualnie. Punktem docelowym pierwszego dnia wyjazdu była Zielona Góra, po około 2h niezbędny był postój na stacji benzynowej w czasie którego był czas na załatwienie własnych potrzeb oraz przydzielenie grup opiekunom, i tak kolejno Wiesia pod opiekę dostała starszą grupę dziewcząt, Magda z pomocą Martyny otrzymały grupę młodszych dziewcząt, Kamili tradycyjnie już przypadła grupa chłopaków. Około godziny 10 bez zbędnych przygód stawiliśmy się pod Uniwersytetem Zielonogórskim gdzie czekał na nas pan przewodnik. Opowiedział nam historię uczelni i dobrze znanej biblioteki, nie zabrakło też faktów z życia studenckiego, które szczególnie zainteresowały starszą część grupy.

    Następnie z naszym przewodnikiem udaliśmy się na spacer po Starówce Zielonej Góry w poszukiwaniu Bachusów. Te małe „krasnale” opanowały niemal całe miasto. W trakcie spaceru był wyznaczony czas wolny w trakcie którego większa część grupy udała się na gorącą czekoladę, przy temperaturze -10 stopni wskazane było aby się rozgrzać. Po odpoczynku kontynuowaliśmy nasz spacer, który zakończył się w Palmiarni otoczonej winnicami. Palmiarnię zwiedzaliśmy według wcześniej ustalonych grup, był czas aby zrobić pamiątkowe zdjęcia, pooglądać różne gatunki ryb, żółwie, piękne rośliny oraz panoramę miasta z wyższego piętra Palmiarni. Starszych uczestników szczególnie zachwyciła restauracja usytuowana w samym środku tego pięknego zielonego ogrodu, byli tacy, którzy zdecydowanie chcieliby przyjecie weselne w takiej scenerii :).

    We wtorek przy śniadaniu grupa chłopców i Kamila dowiedzieli się, iż dziewczęta miały pobudkę o 6 rano głośnym śpiewem i graniem pod drzwiami pokoi. W Domu Pielgrzyma w Rokitnie bowiem odbywały się warsztaty muzyczne KAMUZO, dziewczęta nie dały w nocy spać uczestnikom tak więc Oni postanowili zrobić im rano „miłą” pobudkę. Po śniadaniu zeszliśmy do Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej aby posłuchać historii kościoła oraz zwiedzić jego wnętrze. Po zebraniu ciekawostek udaliśmy się po torby i autokarem udaliśmy się do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie główną atrakcją miał być basen jednak według tradycji (a tradycję trzeba podtrzymywać) atrakcyjniejsza była jednak „Biedronka”. Zanim jednak ta przyjemność nastąpiła, udaliśmy się przez duży most (niektórych przeprawa ta kosztowała wiele stresu i pokonywanie własnych lęków) do Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny gdzie naszym wspaniałym przewodnikiem była Wiesia. Tutaj również dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy i przypomnieliśmy sobie pewne daty związane z różnymi wydarzeniami.

    Kolejnym punktem była galeria handlowa gdzie udaliśmy się na posiłek, nie muszę pewnie pisać, że największym zaangażowaniem cieszył się McDonald’s . Po posiłku udaliśmy się do Centrum Sportu na lodowisko i kręgle. Na łyżwach jeździły osoby chętne, nie obyło się bez upadków, jednak nie skończyło się to żadnymi większymi kontuzjami. Po dawce ruchu przeszliśmy na turniej gry w kręgle, gra była bardzo emocjonująca i dostarczała wielu wrażeń jednak mimo wygranych i przegranych wszyscy mieliśmy uśmiech na twarzy. Zmęczeni ale zadowoleni wróciliśmy do Rokitna gdzie udaliśmy się na Mszę Świętą , po niej zjedliśmy kolację, kolejna grupa posprzątała po posiłku i udaliśmy się na drugą część filmu. Film poruszył wiele osób i pokazał inne niż to powszechnie znane pojęcie drugiej osoby. Po powrocie do pokoi w życie weszło przysłowie „co kraj to obyczaj” jedni się pakowali, inni jedli drugą kolację, jeszcze inni prowadzili ciekawe dyskusje. Gdy po jakimś czasie większość grupy zasnęła została jeszcze mniejszość, która nie spała stwierdzając, że, cytuję: „spanie jest dla cieniasów”. Jak przystało na odpowiedzialnego opiekuna skoro ktoś nie śpi opiekun czuwa, według tej zasady grupa chłopaków dotrwała do rana.

    Ostatniego dnia naszego pobytu pobudka dla tych, którzy spali w nocy była o godzinie 4;30, o godzinie 5 odbyła się ostatnia w takim gronie Msza Święta, po której udaliśmy się na śniadanie. Po posiłku pożegnaliśmy się z gospodarzami Domu Pielgrzyma, podziękowaliśmy za pobyt i udaliśmy się do pokoi gdzie miejsce miały ostatnie porządki. Po sprawdzeniu stanu pokoi, torby zanieśliśmy do autokaru i ruszyliśmy w podróż powrotną do Błociszewa. W trakcie tej podróży jednak czekała nas jeszcze jedna mianowicie największa atrakcja jaką był wielogodzinny pobyt w kompleksie wypoczynkowym Tropical Island.

    W podobnym składzie wypoczywaliśmy już tam kiedyś jednak od tamtego czasu grupa się zróżnicowała i przybyło atrakcji. W czasie pobytu na wyspie powstało wiele ciekawych zdjęć, mieliśmy możliwość spróbowania innych niż u nas posiłków, odważni wybrali lot balonem nad Lasem Tropikalnym, inni spokojny odpoczynek na leżakach i naukę do egzaminów, nie obyło się beż wielu ciekawych rozmów, wymiany doświadczeń i przeżyć. Około 16 wyjechaliśmy z Niemiec udając się do Błociszewa, po drodze w Kościanie na dworzec odstawiona została Kamila, która jak zwykle z bólem serca żegnała się ze swoją ulubioną grupą.

    Wyjazd ten jak i każdy poprzedni był możliwością do zawarcia nowych przyjaźni, wymiany poglądów i poznania wielu ciekawych miejsc. Przez ten okres jesteśmy razem w zdrowiu i w chorobie, w tęsknocie, smutku i radości co daje Nam doskonałą możliwość poznania nie tylko siebie ale także drugiego człowieka.


    Wakacje letnie 2012

    W okresie od 30 lipca do 4 sierpnia, grupa dzieci i młodzieży z Błociszewa i okolic, wraz z nieustraszoną kadrą pedagogiczno – wychowawczą w postaci ks. Sławomira Ratajczaka, proboszcza błociszewskiej parafii św. Michała Archanioła ukochanej przez wszystkich Kamili, zawsze uśmiechniętej Wiesi, wzmocniona dodatkowo o pomoc Ady – nowej opiekunki rodem z Kwilcza, wyruszyła po raz kolejny na wyczekiwany wspólny wyjazd wakacyjny. Tym razem grupa pojechała na podbój polskiego Pomorza, nie wiedząc jeszcze jak wielu niezapomnianych wrażeń dostarczy im ten kilkudniowy wyjazd nad nasz ukochany Bałtyk.

    Tradycyjnie podróż rozpoczęła się zbiórką przed kościołem parafialnym w Błociszewie, skąd w niezapomnianą podróż zabrał nas kierowca pan Dawid Jankowski. Nasze kolejne wakacje rozpoczęliśmy od modlitwy o bezpieczną podróż i spokojny pobyt. Potem jak zwykle, przedstawione zostały opiekunki wyjazdu. Ksiądz wprowadził również drobną innowację – mianowicie po raz pierwszy uczestnicy wyjazdu zostali podzieleni na grupy, nad którymi pieczę otrzymały opiekunki. Ku wielkiej radości obu stron, chłopcami opiekowała się Kamila. Również starsze dziewczęta wydawały się być całkiem zadowolone z wyznaczenia na ich „Anioła Stróża” Wiesi, którą już dobrze znają. Najmłodsze dziewczynki znalazły się pod szczególną opieką Ady, która choć wyjeżdżała z nami po raz pierwszy, szybko zaskarbiła sobie sympatię wszystkich a w szczególności swoich podopiecznych.

    Pierwszą atrakcją wakacyjnego wyjazdu, było zwiedzanie kaszubskiego skansenu w Szymbarku, gdzie w Bunkrze Gryfa Pomorskiego mogliśmy odczuć na własnej skórze, jak głośne i straszne potrafi być bombardowanie, jaki ścisk panował w wagonach Pociągu Donikąd, wiozących więźniów na wschód. Mogliśmy też zobaczyć jak wyglądały domy Polaków na Syberii, zobaczyć największy fortepian świata i nauczyć się nieco….języka kaszubskiego O dosłowny zawrót głowy przyprawiło nas zwiedzanie Domu na dachu, gdzie wszystko dosłownie i w przenośni stoi na głowie  Po pełnym atrakcji zwiedzaniu, skierowaliśmy się ku radości wszystkich do celu naszej podróży i w godzinach popołudniowych, dojechaliśmy do miejscowości Dębki, gdzie przez cały tydzień gościliśmy w ośrodku charytatywno - wypoczynkowym „Gwiazda Morza”. Po objedzie i rozpakowaniu się w pokojach, poszliśmy przywitać się z morzem, które znajdowało się zaledwie kilkaset metrów od naszego ośrodka. Sympatyków kąpieli zniechęciła jednak niska temperatura wody, ale każdy z nas zamoczył przynajmniej stopę i pooddychał powietrzem pełnym jodu. Pierwsza noc minęła mimo obaw opiekunek, bardzo spokojnie. Przytulne, kilkuosobowe pokoje oraz wygodne łóżka, bardzo szybko skłoniły wszystkich do zasłużonego odpoczynku po trudach podróży.

    Następnego dnia, wypoczęci i zadowoleni, pojechaliśmy do fokarium na Helu, gdzie obejrzeliśmy pokaz karmienia fok i zobaczyliśmy tamtejsze muzeum morskie– palące słońce i wysoka temperatura sprawiły, że byliśmy trochę zmęczeni, ale wszyscy zadowoleni mimo spalonych nosów i palącego pragnienia. Następnym punktem wycieczki było pójście na Hel z zamiarem wykąpania się w wodzie na najdalszym krańcu Polski – ku naszemu rozczarowaniu, niestety nie mogliśmy tego uczynić, co wprawiło uczestników wyjazdu w pewne zniecierpliwienie. Po powrocie do autokaru ku uciesze wszystkich odwiedziliśmy po raz pierwszy w czasie wyjazdu (lecz bynajmniej nie po raz ostatni) Biedronkę, która poprawiła wszystkim nastroje. Po powrocie do ośrodka kilka osób zaczęło skarżyć się na złe samopoczucie, jednakże dobre słowo Kamili i jej fachowe, medyczne podejście bardzo szybko zażegnały chwilowy kryzys.

    Środę spędzaliśmy w ośrodku, ciesząc się z pięknej pogody i zażywając morskich kąpieli – był to również czas, kiedy w grupach wraz z opiekunkami, zwiedzaliśmy miejscowość, w której stacjonowaliśmy, obchodząc okoliczne kramy z pamiątkami i stoiska ze słodyczami. Niestety, pewnym utrudnieniem była dotykająca wszystkich po kolei, jednodniowa choroba nadmorska, która siała nieco popłochu wśród uczestników wyjazdu, jednak grono pedagogiczno-wychowawcze nie dopuściło do wybuchu ogólnej paniki. Bardzo często odwiedzaliśmy, mieszczące się tuż za płotem ośrodka stoisko z goframi i lodami.

    Kolejny dzień spędziliśmy w drodze, odwiedzając m.in. molo w Sopocie, podziwiając z okien autobusu piękne krajobrazy i zwiedzając dwa statki – dziewczęta i najmłodsza grupa, wraz z Adą i Wiesią, zwiedzały „Dar Młodzieży”, natomiast chłopcy wraz z Kamilą ORP „Błyskawicę”. Po kolejnym uzupełnieniu zapasów w napotkanej w drodze powrotnej, Biedronce, skierowaliśmy się do ośrodka i dalej rozkoszowaliśmy się pobytem na plaży oraz kąpielami morskimi. Pomimo przetaczającej się przez naszą kolonię, falę choroby nadmorskiej, nikt nie tracił dobrego nastroju. Po obiadokolacji nadszedł jednak moment szczególnego nasilenia naszych dolegliwości. Noc była długa i dla większości niespokojna, ale każdy z uczestników pomagał w opanowywaniu sytuacji jak umiał, wprawiając w pozytywne zdumienie opiekunów i personel ośrodka.

    Piątek stał się dniem, kiedy zrezygnowaliśmy z wyjazdów, aby odpocząć po nocy pełnej wrażeń. Czas pomiędzy posiłkami wypełniały nam spacery, kąpiele i kupowanie ostatnich pamiątek w grupach z opiekunkami. Ponieważ piątek był przedostatnim dniem naszego wyjazdu, zwyczajem lat ubiegłych, wieczorem odbył się „pogodny wieczór”, gdzie każdy z pokoi, miał zaprezentować piosenkę lub kabaret, graliśmy też w grę „Co zabiorę na bezludną wyspę?”. Wyłoniliśmy również zwycięski pokój – stał się nim pokój młodszych chłopców, a niekwestionowaną gwiazdą wszystkich zabaw stał się Kacper Giełda, którego talent aktorski zauroczył nas wszystkich.

    Ostatniego dnia po śniadaniu i spakowaniu, podziękowaliśmy za gościnę i wyruszyliśmy w drogę powrotną, zahaczając jeszcze o Gdańsk, który stał się naszym ostatnim punktem wyjazdu. Tam pojechaliśmy pod Stocznię Gdańską i pomnik Trzech Krzyży, następnie zwiedziliśmy Katedrę Gdańską i zobaczyliśmy gdański port – mieliśmy też szczęście trafić na jarmark dominikański, gdzie mieliśmy chwilę czasu wolnego. Ostatnim punktem naszego pobytu w Gdańsku, było zwiedzanie nowo wybudowanego stadionu piłkarskiego, w którego murach czuć było jeszcze emocje niedawno zakończonych mistrzostw Europy. W szatni stadionu zrobiliśmy sobie również pamiątkowe, grupowe zdjęcie.

    Tym emocjonującym dla wszystkich kibiców piłki nożnej, akcentem zakończyliśmy swą podróż nad morze i pojechaliśmy pełni pozytywnych wrażeń i nowych doświadczeń w podróż powrotną do Błociszewa, gdzie czekali już na nas z utęsknieniem nasi bliscy.


    Ferie zimowe 2012

    W dniach od 16.02 do 18.02. 2012r. została zorganizowana trzydniowa wycieczka do Warszawy. Uczestniczyły w niej dzieci z parafii p. w. Świętego Michała Archanioła w Błociszewie. Wycieczka miała na celu zwiedzanie najciekawszych miejsc w stolicy, które przykuwają uwagę turystów.

    Wyjechaliśmy z Błociszewa o godz. 6:30. Podróż była dla wielu dzieci długa i męcząca. Napotkaliśmy również na swojej drodze kilka niespodzianek związanych np. z kontrolą służby drogowej, przez którą musieliśmy zmienić nasz plany i pojechać do Lichenia. Tam zakupiliśmy pamiątki i udaliśmy się na Msze Świętą w Bazylice Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski. Następnym naszym przystankiem był długo oczekiwany przez wszystkie dzieci bar szybkiej obsługi McDonald's. Kiedy już wszyscy posilili się mogliśmy ruszać dalej, a naszym ostatnim przystankiem było miasto Niepokalanów. Tam mieliśmy zapewnione noclegi oraz wyżywienie. Po gorącej herbacie mieliśmy możliwość obejrzenia Panoramy Tysiąclecia. Wszyscy byli zachwyceni ruchomą szopką, ilustrującą historię Kościoła w Polsce. Następnie udaliśmy się na spoczynek. Pierwsza noc w nowym miejscu była dla wielu ekscytująca i nieprzespana. Dzień drugi zaczęliśmy od Mszy Świętej w kaplicy św. Maksymiliana i śniadania, a później ruszyliśmy w stronę stolicy. Wszyscy byli zachwyceni, przede wszystkim palmą na rondzie Charles'a de Gaulle'a. Następnym punktem wycieczki było udanie się do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Dzieci zaciekawione były, co dzieje się w tym budynku na co dzień. Po zakończeniu zwiedzania Sejmu udaliśmy się w inne miejsce w Warszawie, po których oprowadzał nas sympatyczny przewodnik. Zatrzymaliśmy się przy Pałacu w Wilanowie. Było tam pięknie i każdy z nas zachwycał się architekturą pałacu. Następnie pojechaliśmy pod pomnik Fryderyka Chopina w Parku Łazienkowskim gdzie, każdy zrobił sobie kilka zdjęć. Kolejnym punktem programu było Muzeum Błogosławionego Ks. Jerzego Popiełuszki, którego najbardziej zapamiętaną przez dzieci salą była ta, upamiętniająca męczeńską śmierć ks. Jerzego. Kolejnym muzeum było Muzeum Powstania Warszawskiego, które zwiedziły starsze dzieci natomiast młodsze były w tym czasie w Muzeum Wojska Polskiego. Po zakończeniu zwiedzania udaliśmy się do autobusu i pojechaliśmy do naszego miejsca zakwaterowania. Trzeci dzień zaczął się Mszą Świętą i po posiłku wyruszyliśmy na trzecią jak się później okazało najbardziej męczącą dla naszych nóg odsłonę stolicy. Po przyjeździe do Warszawy naszą pieszą wycieczkę z przewodnikiem zaczęliśmy od placu Zamkowego i kolumny Zygmunta III Wazy. Kolejnym punktem programu była Bazylika Archikatedralna św. Jana Chrzciciela w Warszawie, która stanowi jedno z najważniejszych miejsc kultury i tradycji narodowej Polski. W jej murach miały miejsce śluby, koronacje 2 władców Polski, pogrzeby wielu osobistości oraz została tam zaprzysiężona Konstytucja 3 Maja. Następnie przeszliśmy na Rynek Starego Miasta, gdzie stoi pomnik Syrenki. Niektórzy z nas mieli jeszcze na tyle sił, aby obiec dzwoń trzy razy i wypowiedzieć życzenie. Jak się później okazało był to test na sprawdzenie ilości sił jakie jeszcze pozostały uczestnikom wycieczki. Następnie przeszliśmy pod pomnik Adama Mickiewicza, oraz pod Pałac Prezydencki, gdzie zrobiliśmy grupowe zdjęcie. Kolejny był pomnik Józefa Piłsudskiego oraz Grób Nieznanego Żołnierza. Akurat trafiliśmy na zmianę warty. Wzbudziło to ogromne zainteresowanie wśród uczestników wycieczki. Ostatnim punktem naszej wycieczki było Centrum Nauki Kopernik. Centrum jest jedną z najnowocześniejszych europejskich instytucji ukazujących związek nauki z kulturą i codziennością. Dzieciaki były zachwycone okazałością eksponatów, które można było dotknąć, pobawić się nimi, a przede wszystkim dowiedzieć się wielu rzeczy o różnych dziedzinach nauki. Każdy mógł spróbować gry na laserowej harfie, położyć się na łóżku fakira z ostrymi igłami, pogłówkować nad układankami logicznymi czy też znaleźć się w bańce mydlanej. Po trzech godzinach w Centrum Nauki Kopernik, każdy był zmęczony, ale zadowolony.

    Powrót do domu przebiegł spokojnie i bez niespodzianek. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do KFC, aby się posilić. Wróciliśmy do Błociszewa około godz.23:30. Uważam, że była to udana wycieczka i chciałabym, żeby odbywało się takich więcej, ponieważ niosą one wiele edukacyjnych przesłanek.


    Wakacje letnie 2011

    Tradycyjnie grupa dzieci i młodzieży z Błociszewa i okolic już po raz czwarty wzięła udział w kilkudniowym wyjeździe organizowanym przez parafię Św. Michała Archanioła w Błociszewie. Tym razem uczestnicy zatrzymali się w Salezjańskim Ośrodku Młodzieżowym „ORATORIUM Dominik” w miejscowości Ostróda- Kaczory. Spotkaliśmy się w poniedziałek rano na parkingu przy kościele, by po raz kolejny razem wyjechać na jak to powiedzieliby uczestnicy „najlepsze wakacje pod słońcem” :). Ksiądz w autobusie po porannej modlitwie przedstawił grupie ich opiekunki, Kamilę, która ma przyjemność być z Nimi od pierwszego wyjazdu i nową opiekunkę, równie miłą i pozytywnie zakręconą Wiesię.

    W drodze na Mazury pierwszą atrakcją było miasto Toruń. Najpierw zatrzymaliśmy się na parkingu przy Toruńskim stadionie żużlowym aby pójść zwiedzić cały stadion. Mieliśmy możliwość zobaczenia od podstaw motoru żużlowego, każdy z nas mógł dotknąć poszczególne części stroju żużlowca, zobaczyliśmy park maszyn, trybuny a także loże VIP. Na stadionie zrobiliśmy też grupowe zdjęcia. Kolejnym punktem było zwiedzenie starówki miasta, tam był czas wolny przeznaczony na zakup pamiątek i zjedzenie obiadu, bez zbędnych słów wygrał Mc Donald. Po przerwie wsiedliśmy do autokaru i kontynuowaliśmy podróż. Na miejscu byliśmy w późnych godzinach popołudniowych. Po rozdzieleniu się do pokoi, pojawił się mały, dla niektórych wręcz do śmiechu problem, albowiem grupie dziewcząt nie spodobał się ich domek, w którym miały spać i postanowiły spać na dworze. Rzecz jasna po chwili zmieniły zdanie i wprowadziły się do pokoju, który nagle bardzo im się spodobał. Po zaaklimatyzowaniu się był czas na powitanie się z jeziorem i pierwszą kąpiel. Chętnych by wejść do wody na początku było wielu jednak tych, którzy ostatecznie odważyli się wykąpać zostało kilku. Pierwsza noc była dla opiekunek próbą sił, bały się One o zdrowie swoich podopiecznych gdyż domki, w których spaliśmy stały na zboczu a pod nim była woda. Uczestnicy jednak pokazali, że są odpowiedzialni i noc minęła szczęśliwie.

    Kolejnego dnia od rana była bardzo ładna pogoda i wysoka temperatura. Kadra pedagogiczno - wychowawcza z księdzem na czele zadecydowała, że zostajemy w ośrodku i opalamy się, wypływamy na jezioro kajakami, rowerami wodnymi i łodzią „Don Bosco”. Najpierw jednak grupa starszych chłopaków otrzymała karę za spóźnienie się na śniadanie, musieli umyć kajaki. Zabraliśmy więc ręczniki i rozłożyliśmy się na plaży, grupę podzielono na trzy mniejsze i każda grupa po kolei płynęła łodzią „Don Bosco”. Łódź ta jest darem od młodzieży i dla młodzieży. Każda grupa przed wypłynięciem zaopatrzona została w kamizelki ratunkowe i pouczona o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Grupa chłopaków, spóźnionych na śniadanie „za karę” płynęła łodzią z księdzem . Do łodzi przyłączono dwa kajaki, w których siedziały 4 osoby, po dopłynięciu do przystani osoby te wysiadały i na drogę powrotną kto inny zajmował ich miejsce. Jedna z opiekunek panicznie bojąca się kajaków, postanowiła pokonać strach (z racji tego, że kajak przyłączony był do łodzi) i wsiadła w drodze powrotnej do kajaka z jednym ze swoich podopiecznych. Wielkie było jej zdziwienie gdy usłyszała od pana kierującego łodzią, że Bartek dobrze sobie radzi z prowadzeniem kajaka i nie warto go dalej ciągnąć, poradzimy sobie sami. Wszystko jednak skończyło się dobrze, Kamila ani drgnęła przez całą drogę i szczęśliwie wszyscy znaleźli się na brzegu. Całe przedpołudnie korzystaliśmy ze sprzętu wodnego, po obiedzie zdecydowaliśmy się na wyjazd do Ostródy. Celem naszej wycieczki była długo przez wszystkich wyczekiwana Biedronka i apteka, w której kupiliśmy zapas Panthenol’u na poparzone od słońca ramiona. Wieczorem, po kolacji zorganizowano dyskotekę, uczestnicy fajnie się bawili, zorganizowano konkurs na najlepszy strój dyskotekowy, jednak z racji tego, że wszyscy uczestnicy byli ubrani wyjątkowo konkursu nie rozwiązano, co oznaczało wspólną wygraną całej grupy.

    W środę po śniadaniu zdrowi, uśmiechnięci i wypoczęci po spokojnej nocy wyruszyliśmy na wycieczkę do Gietrzwałdu. Jest to wieś położona niedaleko Ostródy. Celem naszej wyprawy było zwiedzenie i poznanie historii Bazyliki Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie. Na miejscu oprowadzeni zostaliśmy przez księdza przewodnika, który opowiedział nam o tym jak Gietrzwałd stał się sławny dzięki Objawieniom Matki Bożej, które trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Głównymi wizjonerkami były dziewczynki: trzynastoletnia Justyna i dwunastoletnia Barbara. W miejscu gdzie odbywały się objawienia postawiono kamień z pamiątkową tablicą. Nieopodal niego znajduje się kapliczka z figurą Maryi i kawałkiem drewna, z klonu, na którym dokonywały się objawienia. Po wysłuchaniu historii i zwiedzeniu bazyliki, ruszyliśmy do źródełka gdzie każdy mógł napić się wody z tego świętego miejsca a także zabrać ją ze sobą dla bliskich. Następnie był czas wolny, który wykorzystaliśmy na kupienie pamiątek w sklepie przy bazylice. Pod bazyliką zrobiliśmy wspólne pamiątkowe zdjęcia.

    W czwartek po śniadaniu wyruszyliśmy na rejs statkiem „Ostródka” przez tzw. pochylnie. Na wszystkich uczestnikach rejs zrobił ogromne wrażenie, jest to jedyne miejsce w Polsce gdzie statek płynie w wodzie naprzemiennie z jechaniem po torach. Pochylnie tworzą szyny „kolejowe”, po których przetacza się statki na specjalnych platformach. Napędu do przemieszczania platform dostarcza woda. Rejs trwał około godziny, w jego trakcie podziwialiśmy piękną roślinność Mazur, prowadziliśmy burzliwe rozmowy na różne tematy, gdy wysiedliśmy każdy otrzymał firmowego, kapitańskiego cukierka i poszliśmy do pobliskiego baru, w którym była chwila wolnego czasu na zakup picia i pamiątek. Po powrocie do ośrodka zjedliśmy pyszny obiad i podwieczorek, wszystkim bardzo smakowało, zostawiliśmy po sobie puste talerze. Po południu ponownie pojechaliśmy do Ostródy, tym razem jednak celem naszego wyjazdu były narty wodne. Jest to dyscyplina sportowa dla odważnych osób. Z naszej grupy znalazło się kilku śmiałków, którzy postanowili spróbować swoich sił i przejechać się na nartach, po wodzie. Niestety wszystkim udało się jedynie ruszyć z miejsca i od razu znajdowali się w wodzie. Jednak jak na pierwszy raz to było nieźle, bravo za odwagę! Zielona noc upłynęła nam przy wspólnych rozmowach w domkach, grze w kraty do wczesnych godzin rannych.

    Ostatniego dnia naszego wakacyjnego wyjazdu od rana, po śniadaniu był czas na spakowanie się i dla osób chętnych na ostatnią kąpiel w jeziorze. Po obiedzie i podwieczorku, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia na tarasie ośrodka, wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy do Błociszewa. Po drodze odwiedziliśmy KFC, zjedliśmy posiłek i ruszyliśmy dalej. Kolejnym ostatnim punktem wycieczki było zwiedzenie Gniezna, tam dzieci i młodzież pożegnały przy Dworcu PKP jedną z opiekunek, która wracała do domu pociągiem i ruszyli zwiedzać miasto. Poznali historię Katedry Gnieźnieńskiej i mieli czas wolny na Starówce aby zakupić pamiątki. O godzinie wyznaczonej na zbiórkę grupa zeszła się, jednak brakowało jednego z uczestników. Cała zgrana grupa rozeszła się w poszukiwaniu kolegi, akcja zakończyła się pomyślnie i po około godzinie wszyscy razem wrócili do autokaru i udali się do Błociszewa.

    Kolejny wyjazd, kolejne przygody, nowe znajomości, przyjaźnie na długie lata. Wyjazd ten jak każdy poprzedni był cudownym przeżyciem, pożegnanie było smutne, ale jak zwykle z nadzieją, że zobaczymy się już wkrótce.


    Ferie zimowe 2011

    Grupa dzieci i młodzieży z parafii w Błociszewie tradycyjnie już spędziła razem niezapomniane kilka dni. Wyjazd rozpoczął się we wczesnych godzinach rannych. Punktem docelowym pierwszego dnia zimowego wyjazdu był Wolsztyn.

    Grupa wraz z księdzem proboszczem, pomysłodawcą i głównym opiekunem szczęśliwie dojechała do Wolsztyna i około godziny 10 dotarła pod Wolsztyńską Parowozownię. Tam czekała na nich zniecierpliwiona i bardzo stęskniona za wszystkimi Kamila. Została jak zwykle bardzo mile przywitana. Po dopełnieniu formalności w kasie ruszyliśmy razem z przewodnikiem zwiedzać muzeum. Tam zobaczyliśmy najciekawsze eksponaty: plan rozbudowy parowozowni, szybkościomierze stosowane na parowozach, zbiór torowych latarni sygnałowych, zbiór stempli z zamkniętych stacji kolejowych, stare dokumenty kolejowe takie jak telegramy służbowe, dokumentacje biur wagonowych, wykazy wagonów. Zobaczyliśmy również lokomotywy parowe, zarówno te już nie używane, jak również parowozy czynne i normalnie wyjeżdżające w trasy. Dowiedzieliśmy się o możliwości wypożyczenia parowozu oraz co oznaczają tabliczki z numerami na lokomotywach. Na zewnątrz muzeum mogliśmy zobaczyć parowóz „od środka”, każdy z nas miał możliwość wejścia do kabiny maszynisty. Obejrzeliśmy zabytkową halę postojową z obrotnicą z 1908 roku, wieżę wodna z roku 1907, zasiek węglowy z działającymi dźwigami do nawęglania i żurawia wodnego, nadal używane maszyny i urządzenia. Na koniec zwiedzania zrobiliśmy grupowe zdjęcia obok jednej z lokomotyw i ruszyliśmy dalej.

    Kolejnym punktem na liście atrakcji tego dnia była Obra. Tam odwiedziliśmy Wyższe Seminarium Duchowne Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, dawniej był to barokowy klasztor pocysterski. Na miejscy jeden z misjonarzy oprowadził nas po seminarium, w którego wnętrzu znajduje się też Muzeum Misyjne, które również odwiedziliśmy. Najpierw jednak wstąpiliśmy na modlitwę do kościoła św. Jakuba, tam poznaliśmy jego historię. W muzeum mieliśmy możliwość zobaczenia pamiątek z najdalszych zakątków świata. W zbiorach dostrzegliśmy piękne stroje, sprzęty gospodarstwa domowego, zwierzęce domy, wiele obrazów, rzeźb i fresków. Za oprowadzenie i usłyszane informacje podziękowaliśmy naszemu przewodnikowi i z powrotem autokarem wróciliśmy do Wolsztyna. Tam grupa została poinformowana o długości trwania „czasu wolnego”, przeznaczonego na zakupy i zjedzenie posiłku. Część grupy wraz z księdzem i opiekunką poszła zobaczyć najciekawsze miejsca w Wolsztynie. Zrobiliśmy kilka wspólnych zdjęć i wróciliśmy na miejsce zbiórki.

    W godzinach popołudniowych pojechaliśmy do „Santana club”. Lokal położony jest w przepięknej miejscowości turystycznej – Wieleniu Zaobrzańskim na szlaku jezior Przemęckiego Parku Krajobrazowego. Malutka, pełna lasów, jezior i łąk miejscowość leży na pograniczu województw wielkopolskiego, lubuskiego i dolnośląskiego. W kompleksie tym zaplanowany został turniej gry w bowling oraz kolacja. Emocje w trakcie gry były duże, jak się okazało Ci, którym od początku szło bardzo dobrze, przy końcu niestety zostali opuszczeni przez dobrą passe. Nikt jednak nie pozostał smutny, nie liczyło się to, kto był najlepszy, najlepsze w tym było to, że byliśmy razem, i razem cieszyliśmy się z każdej wygranej jak i z dumą razem przyjmowaliśmy porażki. W trakcie gry grupa podzielona została na kilka mniejszych i każda z grup kolejno szła na posiłek. Z wielkim apetytem jedliśmy bardzo dobrą pizzę, jedzenie szło nam sprawnie gdyż po posiłku z powrotem wracaliśmy do gry. W międzyczasie do naszej ekipy dołączyła nowa pani opiekunka, która również została miło przywitana przez dzieci i zaakceptowana.

    Po skończonej, emocjonującej grze i wspaniałym posiłku, wróciliśmy do autokaru i pojechaliśmy do szkoły na nocleg. Grupa po całym dniu wrażeń nie była zmęczona, część chłopców poszła grać na salę w piłkę, część im kibicowała, kadra opiekuńczo- wychowawcza miała chwilę dla siebie. W trakcie meczu nie było się bez kontuzji jednak wszystko dobrze się skończyło. Czas leciał szybko, a trzeba było jeszcze uszykować bułki na rano. Grupa w dalszym ciągu nie wykazywała chęci by położyć się spać, mimo godzin nocnych, tak więc ponownie podzieleni zostali na kilka mniejszych grup i każda z tych grupa kolejno szykowała dla siebie prowiant na kolejny dzień. W trakcie spełniania tego obowiązku dzieci i młodzież dowiedziały się, że Msza Święta odbędzie się o godzinie 4.30. Część grupy się przeraziła biorąc pod uwagę fakt, że zegar nie kłamał i pokazywał już datę dnia kolejnego. Uczestnicy w ekspresowym tempie posmarowali bułki i poszli na spoczynek. Po bardzo krótkiej nocy, po pobudce, wszyscy spakowaliśmy się i poszliśmy na mszę. Po Mszy Świętej wróciliśmy by napić się ciepłej herbaty i sprawnie wróciliśmy do autokaru.

    Wyjechaliśmy drugiego dnia naszej wycieczki około godziny 5 rano. Większość grupy w autokarze kontynuowała noc. Punktem docelowym naszego wyjazdu tego dnia była wyspa „Tropical Islands”. Jest to największy w Europie tego typu kompleks. Około godziny 10 byliśmy już na miejscu, podróż przebiegła spokojnie i cicho, chociaż część grupy nie pozostała obojętna na muzykę puszczaną przez pana kierowcę i były też śpiewy określone mianem „śpiewów od świtu”, hitem stały się „Kawiarenki”. Na wyspie mieliśmy czas wolny do godziny 17. W tym czasie korzystaliśmy ze wszystkich atrakcji oferowanych przez wyspę. Jedni korzystali z kąpieli w morzach Północnym i Południowym, inni wypoczywali na złocistej plaży okryci naturalnym przebijającym się przez specjalne okna słońcem. Idąc dalej spotykamy kolejną część grupy, która nie boi się mocnych wrażeń i kolejny już raz idzie po schodach na wieżę by zjechać jedną ze zjeżdżalni. Największym zainteresowaniem cieszyła się rura czerwona, w której zjeżdżało się na pontonie, starszej grupie spodobała się niebieska gdzie podobno zjeżdżając osiąga się prędkość do 70km/h. Byli też tacy, którzy woleli zielone tereny i towarzystwo przyrody. Wielu zwiedzało las tropikalny, poznając nowe gatunki roślin i zwierząt jak również pozując do jedynych w swoim rodzaju sesji zdjęciowych. Większość po pewnym czasie szaleństwa wybierała się przechodząc przez wielką bramę do pasażu handlowego po pamiątki, dalej do jednej z wielu restauracji na posiłek. W późnych godzinach wieczornych zmęczeni i pełni niezapomnianych wrażeń wróciliśmy do Polski. Kolejny nasz nocleg miał również miejsce w jednej ze szkół, tym razem wszyscy, z małymi wyjątkami  spali na jednej dużej hali sportowej. Tego wieczoru jednak wszyscy, zmęczeni po dniu pełnym wrażeń zasnęli bardzo szybko. Pierwszy i jak dotąd ostatni raz ta grupa nie miała aktywnej, słynnej „zielonej nocy”.

    Kolejnego, ostatniego dnia naszego wspólnego pobytu pobudka była nieco później. Po śniadaniu i Mszy Świętej oraz szybkich zakupach w osiedlowym sklepie, spakowani wsiedliśmy do autokaru. Tego dnia autostradą wróciliśmy do Niemiec, by pozwiedzać Berlin. W trakcie jazdy przez Berlin zobaczyliśmy słynną wieżę telewizyjną, a na niej świecący, powstały poprzez efekt światła słonecznego krzyż. Zajechaliśmy do centrum Berlina i przeszliśmy niedługi odcinek by zobaczyć pozostałości po Murze Berlińskim, poznaliśmy jego historię oraz zrobiliśmy zdjęcia. Zobaczyliśmy też z zewnątrz słynną arenę O2 World Berlin. Budynek ten zrobił zwłaszcza na męskiej części grupy ogromne wrażenie. Ruszyliśmy dalej razem z panem kierowcą, naszym przewodnikiem po Berlinie. W trakcie spaceru po mieście, zatrzymaliśmy się przed Bramą Brandenburską na wspólne pamiątkowe zdjęcie. Zobaczyliśmy również ogromny gmach Parlamentu Niemieckiego tzw. Reichstag. Idąc dalej w niedalekiej odległości zobaczyliśmy pomnik Holocaustu, zrobił on wrażenie, zwłaszcza na młodszej grupie osób, która zainteresowała się historią prostokątnych kamieni. Po koniec naszej edukacyjnej wycieczki zobaczyliśmy jeszcze wnętrze kościoła Pamięci Cesarza Wilhelma. Nie jest to jednak zwykły kościół, gdyż jego wnętrze a właściwie jego ściany zbudowane są z 30 000 szklanych elementów, tworząc wewnątrz piękny granatowy odcień. Ostatnim przystankiem naszego kolejnego wyjazdu była jedna z Berlińskich galerii handlowych, w której był czas wolny na zjedzenie posiłku.

    Podróż powrotna w autokarze minęła szybko, opiekunowie wraz z grupą wspominali wyjazd, ten kończący się jak i te poprzednie. Nie obyło się bez wspólnych śpiewów, autobusowych gier i rozmów. Przy pożegnaniu również tradycyjnie już pojawiły się łzy i obietnice szybkiego wspólnego spotkania. W trakcie tych wspólnych chwil nie tylko dobrze się bawiliśmy ale również dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, zobaczyliśmy wiele wspaniałych miejsc i na pewno wyjazd ten zapamiętamy na długie lata :).


    Wakacje letnie 2010

    W słoneczny i ciepły poniedziałek, rano o godzinie 7 rozpoczęła drugi już wyjazd grupa dzieci i młodzieży z parafii w Błociszewie. Spełniło się marzenie Kamili, która po raz kolejny zobaczyła grupę swoich podopiecznych. Grupa wraz z księdzem proboszczem i opiekunkami wyruszyła autokarem do Piłki, wioski leżącej w okolicy wielu jezior.

    Po przyjeździe na miejsce zastaliśmy powitani i zakwaterowani w pokojach, wtedy okazało się, że opiekunki mają wywarzone drzwi od pokoju co oznaczało dla uczestników jedno „cały czas będziemy Was mieć na oku”. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy na plaże by przywitać się z jeziorem. Tam dzieci i młodzież skorzystały z możliwości pierwszej kąpieli, nie trzeba było ich namawiać na wejście do wody , jednak trzeba się było nagimnastykować by przekonać ich by już z wody wyszli. Po powrocie wzięliśmy czynny udział we Mszy Świętej, grupa dziewcząt obstawiła mszę muzycznie a reszta wsparła ich wokalnie. Następnie uczestnicy zostali podzieleni na grupy poznali plan obowiązków, codziennie inna grupa szykowała posiłki i inna po nich sprzątała. Dowiedzieli się też, że codziennie w pokojach sprawdzana będzie czystość w ramach konkursu czystości. Następnie udaliśmy się na kolację, przygotowaną przez pierwszą grupę. Po kolacji ksiądz wraz z opiekunkami sprawdził czystość w pokojach i na konta grup wpłynęły pierwsze zdobyte punkty. Pierwsza noc była bardzo długa, jednak w końcu udało się nakłonić grupę by położyli się spać.

    Kolejnego dnia obudziło nas piękne lipcowe słońce, wyznaczona grupa uszykowała śniadanie. Po śniadaniu wróciliśmy po ręczniki i udaliśmy się na plażę. Ze względu na fakt, że w okolicy miejsca gdzie zamieszkaliśmy jest wiele jezior i tak samo wiele plaż udaliśmy się na inną plażę niż dnia poprzedniego. Ta znajdowała się dalej niż poprzednia, dzieciaki jednak były równie zadowolone. Na plaży spędziliśmy całe południe, najlepszą frajdę sprawiło dzieciakom wrzucanie się nawzajem do wody. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wrzucali się do wody, w momencie gdy byliśmy już ubrani i ruszać mieliśmy z powrotem. Gdy wróciliśmy rozpoczęliśmy kulinarną przygodę w kuchni, Kamila nadzorowała osobiście jak grupa starszych chłopaków dzielnie odgrzewa zupę pomidorową. Chłopcy stwierdzili, że zupa jest jałowa, tak więc profesjonalnie ją doprawili i trafiła na nasze stoły. Po posiłku i mszy wróciliśmy na plażę. Wieczorem spotkała nas niemiła przygoda jednej z dziewczynek, której na plaży weszło w nogę szkło, jednak szybka reakcja opiekunki, precyzyjna dłoń w wyciąganiu ciała obcego oraz środki pierwszej pomocy pomogły i Jagoda szybko stanęła na nogi, a właściwie na jedną :).

    W środę pobudka była wcześnie, tego dnia odwiedziliśmy Międzyrzecz. Przed wyjazdem uszykowaliśmy kanapki, dzieci, które potrzebowały otrzymały Aviomarin i ruszyliśmy. Na miejscu byliśmy po około 2 godzinach. Pierwszym punktem był Międzyrzecki Rejon Umocniony, na początku zobaczyliśmy muzeum zbiorów, przewodnik wytypował Pawła do bardzo ważnej funkcji jaką było noszenie latarki. W trakcie 3 godzin zwiedzania poznaliśmy sekrety budowania bunkrów, ich historię, zobaczyliśmy nietoperze. Dziewczęta rozpuściły włosy po tym jak uspokoiły się gdy pan przewodnik wytłumaczył nam, że to, że nietoperze wplątują się we włosy to mit. Mają One bardzo wyostrzone zmysły i są niezwykle inteligentne. Mogliśmy obserwować je w czasie zwiedzania kilka razy wiszące tuż nad naszymi głowami. Poznaliśmy również nazwy korytarzy, którymi szliśmy, były One nazywane imionami ludzi np.: Inga, Ludwig, Gustav czy Konrad. Po zwiedzeniu, zakupiliśmy pamiątki i autokarem udaliśmy się do klasztoru w Gościkowie- Paradyżu. W czasie przejazdu zjedliśmy kanapki, które przygotowała rano wyznaczona grupa. Zwiedziliśmy klasztor i kościół, wzięliśmy w nim udział we Mszy Świętej. Po mszy udaliśmy się do przyklasztornej kawiarni, w której grzechem byłoby nie spróbować domowego sernika. Sernik był jedyny w swoim rodzaju. W drodze powrotnej nie mogliśmy pominąć bardzo istotnej i długo wyczekiwanej przez uczestników atrakcji jaką były zakupy w sklepie ogólnospożywczym. Zatrzymaliśmy się na parkingu przy Tesco i Biedronce. Dzieciaki zdecydowanie wolały Biedronkę, która stała się jedną z głównych atrakcji naszego każdego, kolejnego wyjazdu.

    W czwartek spaliśmy dłużej i do popołudnia byliśmy sami, ksiądz wrócił do swojej parafii by odprawić mszę i załatwić kilka innych spraw. Zjedliśmy śniadanie i całą grupą poszliśmy do sklepu po pierogi, które później grupa mająca dyżur gotowała na obiad. Gotowanie pierogów przypadło młodszej grupie chłopaków, którzy mimo początkowych problemów ugotowali wszystkie pierogi w jednym garnku. Kolejny problem pojawił się w momencie gdy pierogi trzeba było jakoś odlać. Wtedy z pomocą pojawił się pan kierowca, który uniósł ciężki garnek, pełen pierogów i odcedził je. Po obiedzie ksiądz zaproponował wyjście na plaże, inną niż te, na których już byliśmy. Odzew ze strony grupy był jak zwykle pozytywny, miny jednak posmutniały gdy okazało się po ponad godzinie marszu, że pójdziemy jeszcze „kawałek”. W końcu dotarliśmy zmęczeni, z opalonymi ramionami ale nadal chętni by wykąpać się w jeziorze. Po powrocie zjedliśmy kolację i rozpoczęliśmy zaplanowaną na ten dzień dyskotekę. Po zabawie przyszedł czas na kolejną noc, i kolejny raz młodzież zadziwiła opiekunów. Po takim spacerze i aktywnych, długich tańcach pewni byliśmy, że grupa zmęczona pójdzie spać, ale myliliśmy się. Aż w końcu w nocy z pomocą do uspokojenia grupy przyszedł ksiądz, który spał w osobnym budynku i słyszał hałas. Ksiądz ze stoickim spokojem uspokoił grupę tak, że spali grzecznie do samego rana.

    W przedostatni dzień naszego wyjazdu gdy rano wyszliśmy na zewnątrz budynku, duże było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy powywracane kosze ze śmieciami i ich zawartość rozniesioną po całym placu ośrodka. Posprzątaliśmy plac i dowiedzieliśmy się, że czasami w nocy lisy przychodzą poszukać czegoś „do zjedzenia”. Przy śniadaniu ksiądz powiadomił grupę, że wieczorem odbędzie się ognisko, wyznaczono grupę chłopaków, która popołudniu przyniosła drewno i z pomocą pana kierowcy uszykowali ognisko. Ogłosił też, że w ramach przeprosin za minioną noc każda grupa musi przygotować przeprosiny na ognisko, w formie skeczu, piosenki czy scenki. Do południa poszliśmy na plażę, by po raz ostatni wykąpać się i pożegnać z jeziorem :P. Późnym popołudniem w ośrodku zrobiła się spokojnie a pod każdymi drzwiami usłyszeć można było intensywne dyskusje i próby do debiutów na ognisku. Gdy starsi chłopcy uszykowali drewno a dziewczęta ponacinały kiełbaski, pan kierowca rozpalił ognisko rozpoczęliśmy zabawę. Jak to mówią „co kraj to obyczaj” tutaj było tak samo, były scenki, skecze a nawet piosenka autorska specjalnie dla księdza. Takie przeprosiny zostały przyjęte od razu. Po części artystycznej, zjedliśmy kiełbaski i chleb upieczony na ognisku oraz ogórki, które zostały przywiezione specjalnie dla nas od znajomych księdza, którzy razem z nami bawili się na naszym ognisku. Ogórki te rozeszły się momentalnie i bardzo nam wszystkim smakowały. Po posiłku Kamila zorganizowała pogodny wieczór, tańczyliśmy Belgijkę, która wyszła nam zabawnie, była też Makarena, pograliśmy w różne gry i zabawy na powietrzu. Na koniec każdemu uczestnikowi przyczepiono do pleców kartkę papieru i rozdano długopisy. Na pamiątkę każdy, każdemu napisać miał na tej kartce coś miłego. Wszyscy byli bardzo mile zaskoczeni na niektórych twarzach pojawiło się wzruszenie. Do dziś niektórzy z uczestników trzymają swoją kartkę, schowaną na pamiątkę .Ostatnia noc była niezapomniana, po kilku godzinach „zielonej nocy” gdy skończyła się amunicja uczestnicy rozpoczęli akcję sprzątania i mycia ośrodka by wyglądał tak jak przed bitwą na pastę do zębów.

    W sobotę mimo krótkiej nocy wstaliśmy na śniadanie a po nim autokarem wyruszyliśmy do Sierakowa by zwiedzić i skorzystać z ostatnich atrakcji na liście tego wyjazdu. Dotarliśmy i zwiedziliśmy Stado Ogierów, robiliśmy zdjęcia na starych a także bardzo nowoczesnych bryczkach. Po zwiedzeniu stadniny z opiekunem stada, odbyliśmy godzinną wycieczkę bryczką po lesie i mieście. Następnie udaliśmy się na basen, który był ostatnią atrakcją. W trakcie dwóch godzin wodnej zabawy porobiliśmy zdjęcia i korzystaliśmy z oferowanych przez basen atrakcji. Po basenie wróciliśmy do ośrodka. Był czas na spakowanie się i posprzątanie ośrodka, po dopełnieniu obowiązków i sprawdzeniu stanu pokoi, oddaliśmy klucze i ruszyliśmy w drogę powrotną do Błociszewa. W trakcie powrotu zrobiliśmy przerwę w Mc Donaldzie, zjedliśmy posiłek i udaliśmy się w dalszą drogę. W godzinach wieczornych byliśmy już na parkingu przy kościele w Błociszewie.

    Nadszedł moment pożegnania, tak bardzo odwlekany, pojawiły się łzy. Jednak obiecujące było to, że zobaczymy się już niebawem w ferie zimowe. Cała grupa bardzo się ze sobą zżyła. Wyjazd był pięknym przeżyciem, pogoda bardzo nam sprzyjała i bardzo dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Zauważyć można było również to, że opiekunki zostały obdarzone większym zaufaniem niż ostatnio, co bardzo je podbudowało i dało doskonałą możliwość wykazania się.


    Ferie zimowe 2010

    W lutym 2010 roku grupa dzieci i młodzieży z parafii św. Michała Archanioła w Błociszewie wybrała się na zimowisko do Miejskiej Górki. Uczestnicy wyjechali wcześnie rano w poniedziałek. Pierwszym punktem ich pierwszego kilkudniowego wyjazdu z nowym księdzem proboszczem było Leszno i dwugodzinny pobyt na basenie Akwawit.

    Na parkingu przy basenie na grupę uczestników, czekały ich nowe opiekunki Kamila i Monika, które widząc tak dużą i roześmianą grupę nie ukrywały zdenerwowania :). Opiekunki pomimo wykonywania pierwszy raz tak odpowiedzialnych funkcji szybko oswoiły się z grupą, wsparciem dla nich były dwie mamy, które również brały czynny udział w wyjeździe. Po przywitaniu wszyscy razem ruszyliśmy na basen, tam przeżyliśmy 2 wspaniałe godziny lenistwa. Jedni szaleli na zjeżdżalniach, inni odpoczywali w jacuzzi, jeszcze inni pokonywali kolejne długości basenu sportowego. Nasz wspaniały ksiądz wiedział, że woda „wyciąga” tak więc po kąpieli udaliśmy się na posiłek do baru nad basenem. Głodni i zadowoleni spożywaliśmy posiłek ciesząc nasze oczy widokami z okien.

    Z Leszna udaliśmy się do Miejskiej Górki miejsca naszego zakwaterowania. Ciepłym słowem powitani zostaliśmy przez księdza Mariana Podlarza, proboszcza parafii św. Mikołaja. Ksiądz pokazał nam Marianówkę, pokoje, w których zostaliśmy zakwaterowani. Dzieci dostały czas wolny na to by wyjść do sklepu, rozpakować się, zobaczyć piękny skąpany w śniegu ogród, staw i zwierzęta Marianówki. Po kolacji wzięliśmy udział we Mszy Świętej i obejrzeliśmy piękną, ruchomą szopkę, z której słyną parafie, na których jest ksiądz Marian, następnie wszyscy wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy do Klasztoru Franciszkanów, tam jeden z Franciszkanów oprowadził nas po nim, opowiedział jego historię. Największe wrażenie na uczestnikach zrobiła stołówka kapłanów i wielka, średniowieczna szafa w zakrystii, która miała ponad 50 szuflad (dzieciaki przestały liczyć). W kościele przy klasztorze podziwialiśmy kolejną piękną szopkę zbudowaną inaczej niż stajenki tradycyjne, bowiem ta znajdowała się nad ołtarzem, pod nią zrobiliśmy grupowe zdjęcia. Po powrocie nadszedł czas na wykazanie się opiekunek, których jednym z zadań było przygotowanie pogodnych wieczorów. Były gry i zabawy, zarówno w grupie jak i dla indywidualnych uczestników. Dzieciaki choć bardzo nieufne na początku dały się przekonać do wspólnej zabawy, było dużo śmiechu , najlepszą konkurencją było „otwieranie czekolady” oraz „dmuchanie balonów”. Około godziny 22 udaliśmy się na spoczynek. Noc dla wielu uczestników była tak krótka, że kilku z nich nie zdążyło zasnąć :P.

    We wtorek po ciężkiej dla niektórych dzieci pobudce udaliśmy się na śniadanie, w jego przygotowanie zaangażowana była grupa dzieci. Po nim udaliśmy się wszyscy do autokaru, który miał zawieźć nas na spektakl do wrocławskiej operetki, która była kolejnym punktem na naszej liście atrakcji, podróż przebiegła z małymi przygodami, jednak po niecałych dwóch godzinach staliśmy już przed salą, w której odbyć miało się przedstawienie. Miejsca dla naszej grupy były w górnych rzędach, skąd doskonale było wszystko widać. W połowie spektaklu zrobiono przerwę i wszystkie dzieci poproszono o podejście do wielkiego stołu, na widok którego zwłaszcza najmłodsze osoby zrobiły wielkie oczy i szeroko otworzyły buzie. Na stole leżały maski i miski, których znajdował się wszystko to czym ozdobić można swoją maskę, od kawałków papieru kolorowego, gwiazdek, cekinów po kuleczki, kolorowe spray’e i inne. Dzieci z wielkim zaangażowaniem i uśmiechem na twarzy wykonały swoje maski i założyły je na swoje buzie by dalej uczestniczyć w drugiej części przedstawienia. Na koniec spektaklu poproszono uczestników by przy muzyce i w tańcu przeszli na hol, gdzie wybrano kilka osób, które mogły wykazać się w konkurencji trafiania do celu. Z naszej grupy w zabawie udział brała Jagoda, która dostała do ręki gofry z bitą śmietaną i jej zadaniem było trafienie gofrem w stojącego kilka metrów dalej clauna. Śmiechu było wiele, Jagoda otrzymała brawa za celny rzut :). Po wyjściu z operetki był czas wolny przeznaczony na zjedzenie obiadu, grupa z Błociszewa bez większego zastanawiania się wybrała Mc Donald’a na Wrocławskim rynku. Kolejnym punktem były zwiedzenie katedry Św. Jana Chrzciciela na Ostrowie Tumskim gdzie po wyjściu zrobiliśmy grupowe zdjęcia i zakupiliśmy pamiątki w sklepie przy katedrze. W drodze powrotnej przechodziliśmy przez most Tumski z kłódkami miłości. Niektóre dzieci usłyszały od opiekunki Kamili historię o tym, że to zakochani wieszają na moście kłódki ze swoimi imionami lub inicjałami, zakluczają je i klucz wrzucają do wody na znak miłością jaką darzą siebie nawzajem. Zmęczeni, bogatsi o nowe informacje wróciliśmy do Miejskiej Górki, podróż powrotna z Wrocławia zleciała szybciej, większość grupy zasnęła. Po zjedzonej kolacji, również uszykowanej przy pomocy naszej grupy, dzieci i młodzież wzięły udział w kolejnym pogodnym wieczorze, tym razem z pełnym zaangażowaniem. Ostatnia noc, noc zielona podobała się uczestnikom najbardziej, w końcu po zabawach z pastą, kremami szamponami cała grupa zasnęła, ostatni, Ci najwytrwalsi opadli z sił we wczesnych godzinach rannych.

    Trzeci ostatni dzień był dniem wyjazdu, tego dnia po śniadaniu udaliśmy się na salę gimnastyczną gdzie rozegrany został turniej piłki nożnej, nie obyło się bez poświęceń, opiekunka Monika odbiła kolano. Po turnieju dzieci wykonywały dowolne ćwiczenia, grały w dowolne gry sportowe, mieli do dyspozycji całą salę i sprzęt. Po czasie przewidzianym na zabawy sportowe nadszedł czas pożegnania. Opiekunki wracały do domu PKSem. Każdy uczestnik wyściskał opiekunki i podziękował za opiekę i udział w wyjeździe. Nie obyło się bez łez jednej z opiekunek, która w myślach zastanawiała się czy jeszcze kiedyś zobaczy tę wspaniałą grupę, z którą mimo tak krótkiego wyjazdu zżyła się bardzo, jak się później okaże na długie lata :).

    Zimowy wyjazd do Miejskiej Górki był niezapomnianym wyjazdem, miejsca które zobaczyliśmy nie tylko bawiły ale też uczyły. W głowach wielu osób na długo zostaną informacje i niezapomniane wspomnienia. Wyjazd ten był początkiem wyjazdów, które są uwielbiane przez uczestników, jak również ich opiekunów.